niedziela, 9 lipca 2017

Ścieżka 450 Do przodu

Oglądam ostatnio, jak już ostatnio nie raz wspominałem, dużo na jutubie. Tam naprawdę dużo można znaleźć ciekawości. Tak sobie myślę, że ten jutub zaczyna mi z lenistwa książki zastępować. Teorii rożnego rodzaju i sensacji tam co niemiara. Różnych naprawdę do zarąbania. I trafiłem ostatnio na taką jakoby kobiety przejmowały DNA swoich partnerów podczas stosunku. To podobno też taki jeden co jest teraz europosłem już głosił takie hasła. Nie wiadomo mi nic na ten temat bo jak wiadomo polityką się nie interesuję, choć tego akurat pana toleruję jeszcze jako tako. Wszyscy politycy to kłamcy i złodzieje ale ten przynajmniej jest szczery. No więc on podobnież o tym gadał na forum publicznym. Ja teorię tą znalazłem na jutubie potwierdzoną jakoby badaniami jakichś tam naukowców. Ile w tym prawdy nie wiem. Przecież co naukowiec to teoria. Ale skłoniło mnie to do myślenia. A może coś w tym jest? Bo już nawet pomijając aspekt czysto fizyczny, to jednak każdy partner jakiś ślad zostawia – ślad mianowicie psychiczny. Nie mam w tym temacie raczej dużego doświadczenia, mówię czysto teoretycznie, jednak skłaniam się do twierdzenia, że tak jest. Moja, z czystym sumieniem powiedzieć mogę, zostawiła we mnie ślad na całe życie. Na całą resztę mojego pieprzonego życia. I jak sobie o tym myślę, jak patrzę na to co było to widzę, że bardzo mnie zmieniła. Myślę, że tak jest z każdym, a przynajmniej z większością. Oczywiste jest, że nie wszystkie związki są tak długie jak mój. Jednak myślę, że nawet taki ten na jedną nawet noc, coś tam zostawia. Akt seksualny to nie jest coś zwykłego, coś powszedniego. To jest moment wyjątkowy, moment w którym zmysły odbierają bodźce szczególne, moment gdzie ciało i umysł osiągają max koncentracji. Więc jeżeli tak jest to nie wierzę, że nie odbija to piętna, nie zostawia śladu. Zdaję sobie sprawę, że może to być również ślad pozytywny, ślad który dodaje, który rozwija. Ale myślę sobie, że gdy ktoś zostawia taki ślad to nie jest to raczej znajomość na jedną noc. Taki ktoś jest na dłużej, może nawet na całe życie. Więc jeżeli pomijać ten aspekt fizyczny … choć taka myśl jeszcze mi teraz przyszła. Jeżeli wierzyć w teorię ewolucji to czy nie miałoby to sensu? Takie mieszanie się DNA? Przecież stosunki samic z samcami byłyby najprostszym tego sposobem. Samice przejmowały by DNA samców, dążyły do kontaktów z tymi najsilniejszymi, a tym samym rozwijały swoje i zapewniały coraz to lepsze i silniejsze potomstwu. Może coś w tym jest? Może w naszej podświadomości cały czas to jest? Tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy. Czy współczesne kobiety nie dążą do kontaktów z silnymi? Czy nie dążą do kontaktów z możnymi? No nie, nie ma dwóch zdań – dążą. Tu nie ma co dyskutować, pociąga je siła i władza. I pieniądz, i bogactwo. Odpycha je natomiast słabość i upadek. Ha! Ciekawe jak w zaskakujący i prosty zarazem sposób odkryłem przyczynę braku swoich sukcesów w temacie zainteresowania samic moją skromną osobą. Ja po prostu nie mam co im zaproponować. Nie mam, żadnych atutów które podkreślały by atrakcyjność mojego DNA. Oj tak, nie ma we mnie siły, nie ma we mnie sukcesu, nie ma we mnie władzy. I nie ma też bogactwa. Tak prawdę mówiąc jest we mnie porażka, ja naprawdę jestem słaby. I nie mam jakoś ni siły, ni pomysłu jak to zmienić. I chęci już może też nie mam. Może lepiej zostać samemu niż nanawijać komuś makaronu na uszy a potem okazać się kompletną porażką ( znowu ). No nie, to nie dla mnie, jakiś tam honor jeszcze mam i raczej na takie rozwiązanie się nie piszę. Inna sprawa, że tak naprawdę to ja to swoje DNA cholernie chronię. No nie rozmieniam go na drobne. Bo jak by tu powiedzieć, poziom jest taki, że mało komu można by je, jak wg moich standardów, powierzyć. Bo jakąś taką mam zasadę, że jednak bardziej cenię te które tego DNA innych samców przejęły jak najmniej. A ciekawe czy jest możliwe spotkać taką, np. trzydziestkę która DNA przejęła od mniej niż dwóch. Ot taka dygresja, trochę zabawna, trochę śmieszna. Nie przystająca do współczesnych czasów i raczej beznadziejna ta moja koncepcja ale taki już jestem, po prostu beznadziejny w swoim myśleniu.
W codzienności wczoraj byłem u fryzjera. A jako że mojego fryzjera nie było strzygła mnie jego koleżanka. Strzygła mnie już i wcześniej ale wczoraj poczułem coś, tą różnicę. W chwili gdy myła włosy, moje włosy, tą delikatność. Gdy masowała skronie, moje skronie, poczułem jakby coś ze mnie spływało. Jakiś taki opór jakby ze mnie schodził. Jeny jakie to było odprężające. I tak sobie pomyślałem – ależ mi potrzeba takiej delikatności. Tak bardzo potrzeba mi kobiecej delikatności. Teoretycznie zdawałem sobie z tego sprawę oczywiście, jednak wczoraj poczułem to namacalnie. Poczułem to napięcie jakie jest we mnie i jest na mnie. Z tego napięcia też zdawałem sobie sprawę, nie raz już o tym słyszałem z różnych stron. Jestem spięty, jestem cholernie spięty.
Na dziewiąty dzień lipca mam przebyte 41 kilometrów. Może uda mi się dobić w tym miesiącu do setki. Biegi są odprężające ale męczące. Ogólnie zmęczony jestem w tygodniu bardzo. Wracam do domu późno, we wtorki i czwartki o 22:30, a codziennie wychodzę 5:30 prze co cholernie jestem niewyspany. Na dodatek na okres wakacyjny zabrali mi jeden pośpieszny pociąg więc komfort podróży spadł diametralnie. Nie mogę wypocząć. Komunikacja w łorso też odchudzona. Nie jest ze mną dobrze. Jak źle jest widzę gdy przychodzi weekend. Nie to żebym wstawał rano wyspany ale komfort funkcjonowania w ciągu dnia jest nieporównywalny. Muszę albo przestać o tym myśleć, albo zamęczyć się na całego.
Poza tym nic szczególnego się nie wydarzyło. Dni podobne do siebie. Maj, czerwiec minęły. Lipiec mija a ja jakbym czekał na jakąś pozytywną odmianę, może niespodziankę - to czekam nadal. Jakbym czekał – to raczej się nie doczekam.
Motórem nie jeżdżę. Pogoda jest średnia. Słońce i deszcz przeplatają się wzajemnie. Jakbym miał mieć taką pogodę na urlopie to mogę powiedzieć szczerze – urlop zmarnowany.
Dzisiaj będzie piękny zachód słońca. Jeżyki świergolą za oknem aż miło i chyba dzisiaj podczas biegu słyszałem pierwszy raz w tym roku świerszcza.
A teraz idę spać zapomnieć o tym. O wszystkim zapomnieć, zapomnieć co wiedziałem, zapomnieć co słyszałem, zapomnieć co przeżyłem. Idę śnić. Choć moje sny nadal ciężkie, nadal nie dają odprężenia, nie dają radości, nie dają nadziei. Myślę sobie czasami, że to wszystko to tylko sen, zły sen.

4 komentarze:

  1. a właśnie! zapomniałam napisać, że w tym roku znowu mam jeżyki :) znowu zrobiły sobie gniazdo w rogu bloku, na górze mojego balkonu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe to jest ze Rudzik doświadcza prawie orgazmow masazysty a Ty czerpiesz dla siebie u fryzjera.
    Absolutnie Was podziwiam za otwarte umysły .
    Ja zawsze wolałam myć głowy kobietom .

    Najgorsi sa Ci na jedną noc. No .
    Mogą zostawić piętno na całe życie .
    Masz racje szanuj te które szanują siebie .

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe to jest ze Rudzik doświadcza prawie orgazmow masazysty a Ty czerpiesz dla siebie u fryzjera.
    Absolutnie Was podziwiam za otwarte umysły .
    Ja zawsze wolałam myć głowy kobietom .

    Najgorsi sa Ci na jedną noc. No .
    Mogą zostawić piętno na całe życie .
    Masz racje szanuj te które szanują siebie .

    OdpowiedzUsuń
  4. czyli reasumując przydałby mi isę samiec z dobrym DNA. i dla którego moje DNA też będzie idealne.


    to nie to że ten....po prostu się podnieciłeś jak ci włosy robiła i tyle;)))

    Smoku.....HYDROMASAŻE....których użyłam na wczasach w basenach termalnych. to dopiero ograzm;)))) masażysta się nawet nie umywa;))))))

    OdpowiedzUsuń