Dokładnie tydzień temu, dokładnie o tej porze, jak co roku, a w niektóre lata nawet dwa razy w roku, zasiadłem. Zasiadłem tak jak zawsze zasiadałem. Zawsze zasiadałem grzecznie i cichutko. Zasiadałem powstrzymując emocje by ich okazanie nie wywołało piekła. Ale i z szacunku dla kilku, czy też kilkunastu tysięcy, innych – wszak ja tu tylko gościnnie. Zasiadałem z nadzieją, z wiarą. Nadzieją i wiarą która zazwyczaj po jakichś trzydziestu minutach stawała się głupią naiwnością. I jedynym uczuciem jakie mi zostawało było rozczarowanie. Naiwny głupek czy głupi naiwniak. Z czasem bolało mniej. Stawało się jedną z wielu składowych mojego życiowego smutku z którym uczyłem się żyć. Ostatnie razy to już nawet i nadziei i wiary było mało, coraz mniej. Ostatnimi razy zasiadałem już raczej dla samej obecności, przyzwyczajenia czy nie wiem czego tam. Może w oczekiwaniu na cud. Bo chyba tylko cud mógł pomóc. Wiara i nadzieja ważne lecz oceniajmy sprawy realnie. No więc dokładnie tydzień temu,dokładnie o tej porze zasiadłem w oczekiwaniu na cud. I cud się stał. Po 28 latach, z których dobrych kilka ostatnich byłem świadkiem naocznym, stał się cud. I choć minęło od tego czasu już wiele dni, wiele się wydarzyło ja cały czas siedzę i myślę. Zastanawiam się. Bo cóż o tym myśleć? Przecież już straciłem nadzieję, straciłem wiarę. Przecież pogodziłem się ze smutkiem. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Czy zatem wrócić do nadziei i wiary? Czy wrócić do tych zapomnianych uczuć i w innych sferach mojego smutnego żywota? Trochę strach. Może nawet nie trochę – bardzo. Bardzo strach. Boję się na nowo uwierzyć. Mieć plany, mieć marzenia. Więc siedzę i myślę. Nie wiem co z tym zrobić. Nie wiem tym bardziej, że cud stał się dokładnie 48 godzin po ostatniej notce. Notce pisanej ostatniej nocy pobytu w Nadmorzu.Na razie posiedzę i poobserwuję.
Zobaczymy. Zobaczymy co się wydarzy jeszcze. I ma się to wydarzyć jak pisałem – migiem. Bo nie mam czasu czekać. Kiedyś, kiedy byłem jeszcze piękny i młody umiałem czekać. Jeeeny jaki ja byłem cierpliwy. Wprost cierpliwy nie do wytrzymania. Z czasem jednak mi przeszło. Z czasem gdy wszystko na co czekałem nie przyszło, nie udało się, gdy wręcz okazało się porażką cierpliwość mi przeszła. Teraz już nie umiem czekać. Nie umiem i nie chce mi się. Tak więc jak cuda mają się dziać inne – niech się dzieją już, teraz, od razu, dzisiaj.
Małym cudem można by nazwać ślad Smoka na ostatniej ścieżce. Ale o co w tym śladzie chodzi i co ma symbolizować nie wiem. Takie ślady zostawiała swego czasu Szemrząca – krótkie i niezrozumiałe.
czasem ciągle zostawia...
OdpowiedzUsuńCierpliwość to piękna cecha podobno, ale czasem zupełnie nieopłacalna niestety. I mówię to jako osoba, która czeka cierpliwie jak mało kto. Może również na cud. Więc trzeba już teraz marzyć i planować chyba. Chciałabym, żebyś znów marzył Er.
OdpowiedzUsuńI zobacz, wyrobiłam się przed 3 października :) Teraz idę nadrabiać notki z ostatniego miesiąca!
mogę czekać. mogę być cierpliwa, ale muszę mieć niemalże pewność, ze to czekanie nie jest bezcelowe. bo czekać dla samego czekania- bez żartów.
OdpowiedzUsuńps. przynajmniej raz w roku staram się spędzać czas nad lub też na morzu. (bo je także lubię) rok temu co prawda mi nie wyszło, ale. w tym nadrobiłam. zatem nie zawsze bywam monotematyczna :) a o morzu na pewno będą jeszcze wpisy :)