piątek, 30 marca 2018

Ścieżka 491 Do przodu

Dobro powraca.
Uczynione dobre powraca podwójnie.
Zapłaci za zło.
Wcześniej czy później los pokarze za uczynione zło.
Takie to właśnie przekonania krążą. Żyłem takimi to przekonaniami i ja. Żyłem długo. Całe życie żyłem takimi to przekonaniami. Ale żyję już na tyle długo, tak dużo już miałem czasu na przemyślenia, że doszedłem do wniosku, że są to przekonania mylne. Po co stworzone? Stworzone zapewne po to by dać poczucie sprawiedliwości. Dać nadzieję, że nasza krzywda nie zostanie niezauważona. Dać wiarę w to że warto żyć uczciwie, że zło nie popłaca. Stworzone zapewne po to by pomóc w czynieniu dobra. Tym którzy czynią to dobro z przekonaniem, że kiedyś do nich wróci. I nie myślę tu o czystym egoizmie, wyrachowaniu, ale tak po prostu, po prostu o tych którzy czynią dobro z wiary w to dobro, z wiary w jego sens, i wiary na końcu, że też ich spotka. Idea szlachetna, idea słuszna. Są zapewne i inni, których tylko to przekonanie do czynienia dobra przekonuje. Ci, którzy bez przekonania tego, może i dobra tego by nie czynili. Bo czyż nie łatwiej wrzucić ulicznemu biedakowi do puszki gdy wierzysz, że los odda ci to w przyszłości stokrotnie? Pewnie, że łatwiej. Mi zdecydowanie łatwiej. Łatwiej żyć, łatwiej przyjmować ten świat, to wszystko co na nim wierząc, ufając, że dobro zwycięża, że jest sprawiedliwość na tym świecie. Jednak obecnie nie mam już w sobie tej wiary. Obecnie uważam, do wniosku doszedłem, że dobro nie wraca. Dobro przychodzi tak czy inaczej. Bez względu czy należy się za jakieś wcześniejsze czyny czy nie. Dobro nie wybiera tylko tych którzy je czynili wcześniej. Dobro nie dba o takie szczegóły. Więc, jeżeli już mamy zamiar je czynić, to czyńmy je dla samego czynienia. Nie spodziewajmy się, że kiedyś wróci. Bo nie wróci. A jeżeli wróci, to nie ze względu na nasze wcześniejsze działania, a po prostu i tak by do nas przyszło. Dobro nie wraca. Tak samo jest i ze złem. Czy zło spotyka tylko złych? Nie, spotyka i złych i dobrych. Świat pełen jest wspaniałych, prawie że nie świętych, którzy pomimo swojego wspaniałego życia, prawie że nie świętego życia, nie doświadczają dobra, doświadczają zła, doświadczają cierpienia. Życie nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. Życie, to życie tu na ziemi nie ma być zbudowane na sprawiedliwości. Zresztą, czym jest sprawiedliwość w tym naszym ludzkim pojęciu. Ilu ludzi tyle pojęć sprawiedliwości. Czy więc mamy prawo, my ludzie, wymagać tej sprawiedliwości tu i teraz. Co dla jednego jest nagrodą dla innego może być karą. Myślę, że ze sprawiedliwością trzeba jeszcze trochę poczekać. A życie tu i teraz pełne będzie i dobra i zła, tak samo dla tych którym się należy i tak samo dla tych którym się nie należy. Czy mam zamiar zatem powiedzieć, że nie warto dobra czynić? Nie, nie mam takiego zamiaru. Zamiar mam powiedzieć, że czynić je należy dla samego czynienia. Bez oczekiwania że wróci. I zamiar mam powiedzieć, że zło do tych złych kiedyś też nie wróci. Całe to nasze tu przebywania sprowadza się do jednej prostej decyzji – co czynisz. Co czynisz gdy spotykasz życie. Stajesz w momencie wyboru – co czynisz. Każdy z nas dostał dar wolnej woli. Może uczynić dobro, może wyrządzić zło. I tyle. Ani nie ma tu za to nagrody, ani nie ma kary. Już to kiedyś pisałem – Hitler poszedł do nieba tak jak święty Antoni. Jedyne co, to temu pierwszemu trudniej spojrzeć w oczy milionom które trafiły tam przed nim. A święty Antoni nie kończył życia w luksusach. Tak to właśnie widzę, dobro nie wraca, kara za zło nie grozi.
W codzienności jak to zwykle zwykło bywać po tym jak napisałem, że ranki piękne ze słońcem – ranki piękne ze słońcem się skończyły. Nie wiem czy to przez tą zmianę czasu czy coś innego ale się chyba słońce obraziło i nie chce godzinę wcześniej wstawać i suma sumarum nie wstaje wcale. Choć dzisiaj wstało, było dzień cały i był to dzień piękny. Co też skończyło się przedświątecznymi porządkami z myciem okna włącznie. A jeżeli dodać do tego sporej ilości stado żurawi które ujrzałem po wyjściu z klatki krążące tuż nad blokami, można by rzec wiosna już. Niestety. Koniec kwietnia a zimno ciągle trzyma. W czwartek śnieg padał, i nie wiem czy padać jeszcze nie ma zamiaru. Cierpliwie i nadzwyczaj pokornie znosiłem te chłody ale i moja pokora ma swój limit.
A wtorkowy solenizant wypadł nadzwyczaj miło. Poczułem, nie wiem jak to określić, ale takie coś jakbym był ważny. I co ciekawe spotkało mnie to od tych od których się nie spodziewałem.

1 komentarz:

  1. Wiesz, do takiego czynienia dobra, o jakim piszesz, trzeba najpierw chyba dojrzeć i zrozumieć kilka rzeczy, a to nie jest wcale takie proste. Więc i niech to dobro w oczekiwaniu na rewanż też będzie czynione, zawsze to coś.

    Wszystkiego najlepszego z okazji imienin? Z poślizgiem, no ale sam wiesz.

    I chyba żadne moja wcześniejsza notka nie wywołała w Tobie tyle entuzjazmu, co ta ostatnia. Jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń