sobota, 12 września 2015

Tak było 2009

Ścieżka 73 Do przodu
2009-12-28
Święta, święta i po świętach.
Mógłbym napisać że nie lubię świąt Bożego Narodzenia i byłoby to prawdą.
Mógłbym napisać że wolę święta Wielkanocne i to też byłoby prawdą.
Mógłbym napisać że mam przykre doświadczenia z dzieciństwa/młodości i to również byłoby prawdą. Że w czasie gdy kształtował się mój pogląd na temat tych świąt mój tata nie dawał sobie z tym rady. Że w mojej rodzinie, w te najbardziej rodzinne ze świąt, w napięciu oczekiwało się na jego powrót do domu na Wigilię. I zawsze była nadzieja że wróci trzeźwy. Niestety. Wracał nawalony jak meserszmit. I potem ciągnął cug ze dwa/trzy tygodnie. Przed świętami mógł nie pić i pół roku. Cóż z tego. Wigilia to Wigilia. Jego tradycją było spędzić ją tak a nie inaczej. A mnie nie cieszyła ani choinka, ani prezenty ani kolędy.
I piszą różni mądrzy ludzie w różnych mądrych księgach żeby żyć chwilą obecną i nie rozpamiętywać smutnej przeszłości. Prawda. Trudno jednak tak całkiem zapomnieć. To siedzi gdzieś głęboko i nie daje zapomnieć. Odzywa się w takich chwilach. Powraca jak echo i trwa w głowie. Może i można zapomnieć ale to chyba wtedy jest skleroza lub amnezja i to się chyba leczy.
Mógłbym również napisać że nie lubię całego tego zamieszania, organizowania, nerwów, kupowania prezentów, tłumów na zakupach ale to akurat nie wiem czy byłoby prawdą.
Mógłbym w końcu napisać że nie cierpię jazdy na święta. Godzinnego stania w korkach na trasach wyjazdowych. Jazdy w deszczu i chroboczących wycieraczek. Zastanawiania się w czasie jazdy co jak będzie. Zastanawiania się nad standardowymi życzeniami przy opłatku, nad wyuczonymi uśmiechami. I to też byłoby prawdą.
Ale.
Jest jedno ale.
Gdy już dojechałem. Gdy zamiast standardowych życzeń usłyszałem i sam powiedziałem to co podpowiadało serce. Gdy siadłem do stołu i skosztowałem karpia. Gdy spiskując z ciotkami udało się wreszcie podrzucić prezenty pod choinkę i gdy ujrzałem jak małolaci z zapałem, z wymalowaną na twarzach gorączką złota, rozrywają papier na paczkach i gdy wreszcie udaje im się dotrzeć do zawartości krzyczą : Ludzie patrzcie !!!
Gdy wreszcie zaśpiewałem w kościele, z niewielką grupką osób nie zważających na swój brak talentu, Przybieżeli do Betlejem, Cichą Noc czy Lulajże Jezuniu to muszę jednak przyznać.
MAGIA ŚWIĄT DZIAŁA – i to jest prawda.
Moje były spokojne i radosne.
Życzyłbym wszystkim żeby mogli podsumować je podobnie.
MAGIA ŚWIĄT DZIAŁA.
A spóźniony śnieg pada i pada i pada…….
Komentarzy: 8
Ścieżka 73 Do przodu
2009-12-23
Dzisiaj rewizja osobista.
Osobista refleksja więc bez komentarzy.
Zgrzeszyłem.
Nie oczekuję rozgrzeszenia, wybaczenia, usprawiedliwienia, zrozumienia czy pocieszenia.
Jestem chrześcijaninem. Znam wszystkie prawa i nauki Kościoła. Słyszałem je i uczyłem się o nich wielokrotnie.
Jestem również jednym z wielu stu procentowych, polskich katolików. Wiem wszystko. Wiem jak należy żyć zgodnie z wyznawaną wiarą. Wiem wszystko. Wiem to doskonale. Niestety w odniesieniu do innych. Potrafię wskazać palcem dokładnie, z chirurgiczną dokładnością wytknąć błędy. Doskonale pamiętam o czym mówił ten którego już niedługo po raz 2009 urodziny będę świętował. Mówił o belce w moim oku. Bym ją wyjął nim zacznę pomagać innym z ich drzazgami.
I wiedziałem o tym i żyłem sobie. Łatwiej jest reperować nie swoje błędy.
I teraz ta oczywista prawda. Ta prawda która była zakopana w głębi wreszcie się przebiła.
Rekolekcje już dawno straciły dla mnie sens. Coś mnie jednak pchnęło do Bazyliki. I dobrze. Usłyszałem i przejrzałem.
A więc przepraszam. Wybacz mi. Wiesz że mówię do Ciebie. Nie powiem Ci tego wprost. Boję się że nie uwierzysz. I rozumiem Cię. Ale gdybyś kiedyś to przeczytała to wiedz że mówię ze szczerego serca : Przepraszam. Niech to słowo, niech jego moc przeniknie atomy świata wokół mnie. Nich te atomy podają tą moc dalej i dalej. Aż dojdzie do świata wokół Ciebie. Nich Cię otoczy, nich spowoduje że poczujesz spokój i radość. Spokój i radość których źródła nie będziesz umiała określić.
Wybacz mi że tak łatwo Cię podsumowałem. Bez poznania, bez zrozumienia. I potępiłem. Potępienia żałuję najbardziej. To twoje życie i nie mnie to oceniać. Ktoś mówił : Kto jest bez winy nich pierwszy rzuci kamień, niech rzuci. Nikt nie rzucił?
A ja rzuciłem. Rzuciłem. Czy byłem bez winy? Nie! Nie byłem bez winy. A jednak rzuciłem. Rzuciłem prosto w twoje kochane, czułe serce. I kiedy? Wtedy gdy byłaś taka bezbronna. Gdy czekałaś na pomoc, gdy utrudzona życiem wyciągałaś rękę o pomoc. Rzuciłem oceniając Cię. Jakim prawem? Wszystko się złamało.
Jeżeli kiedyś ta moc do Ciebie dotrze, jeżeli dotrze, proszę, odrzuć ten kamień. Odrzuć go na moją ścieżkę. Nich się o niego potknę, niech zaryję mordą o glebę, niech poczuję ból. I marzę bym leżąc i podnosząc wzrok ujrzał twoją, wyciągniętą w geście pomocy dłoń. Wiem że nic nie powiesz. Wiele wiesz. Wiesz że nieraz nie trzeba nic mówić. Wiem że Ty mnie nie ocenisz. Nie skomentujesz mojego upadku.
Wstań i chodź.
Ścieżka 72 Do przodu
2009-12-21
Siedziałem zatopiony w swoim świecie. Z moich ust nie wydobywało się żadne słowo. Język ludzki, a być może to tylko mój za ubogi zasób słów, posiada zbyt mało dźwięków by opisać tęsknotę mojej duszy. Wstałaś. Spojrzałaś na moją twarz i zapytałaś o powód mojego smutku. Szukałaś złożonego problemu. To miało być coś wielkiego. A w tej właśnie chwili, w tej chwili do szczęścia wystarczyła mi najprostsza rzecz na świecie. Najprostsza? Nieraz najtrudniejsza. Chciałem się przytulić, chciałem by ktoś przytulił mnie. Ale ten dziwny wstyd, ta niezrozumiała duma nie pozwalał mi wyrazić tej potrzeby serca.
Położyłem się spać. Było dość wcześnie. Brak jakiejkolwiek alternatywy. O dziwo zasnąłem bardzo gładko. Mroźne, świeże powietrze ułatwia. Pamiętam ten sen. Pamiętam dokładnie jak kolega M opowiadał mi w nim o zaletach telewizji N. I gdy właśnie dochodził do programu 48 ze snu wyrwał mnie twój przerażony krzyk. Wołałaś moje imię. Powtórzyłaś je kilka razy nim, odzyskawszy świadomość, zacząłem Cię budzić. Otworzyłaś oczy. Straszny sen, sen z którego nie mogłaś się wyrwać. Diabeł. Diabeł tam był. Bałaś się. Poprosiłaś bym Cię przytulił. Przytulił mocno. Przytuliłem. Leżeliśmy tak chwilę. Chwilę która mogła trwać pięć minut. Zacząłem myśleć. Diabeł mi pomógł w tym by się do Ciebie przytulić? Poczułem suchość w ustach. Wstałem by się napić. Spojrzałem na zegarek. Na wyświetlaczu, niebieskie, ostre cyfry prześwietlały ciemność ukazując znamienne 00:05. Wróciłem do łóżka. Przytuliłem Cię bardzo mocno.
Ranek przywitał mnie pochmurny. Śnieg leciutko, powolnie opada na ziemię. Spojrzałem na zegarek nad łóżkiem. Spieszy się o pięć minut. Nigdy się nie śpieszył. Widziałem często zegarki które się późniły. Ale żeby tak sam z siebie, zegarek wskazówkowy, przyśpieszył, to widzę pierwszy raz.
Komentarzy: 5
Ścieżka 71 Do przodu
2009-12-16
Co to do kuźwy nędzy jest za kraj? Tzn kraj piękny i kochany ale co to za do kuźwy nędzy za przepisy/prawo. Okradli mnie! Okradli mnie skurczysyny. Zabrali całe 10% procent mojej wygranej!!! Pierdzielony podatek od wygranych. Dostałem kwitek:
wygrana 4627,30 zł
kwota do opodatkowania 4587,00 zł
podatek 459,00 zł
kwota do wypłaty 4168,30 zł.
Okradllllliiii mnnniiieee sssskkkuuurrczyssyyny !!!!!! Eeeeeeeeee!!!!! Zachodzę se ja dzisiaj do oddziału zadowolony i szczęsliwy. Kasiorę już we głowie żech podzielił a tu taka niespodzianka. Kuuuuurnnna!!! I co teraz z moim planowanym rekaxem? Przeznaczyłem na to trzy ostatnie cyfry przed przecinkiem wygranej a teraz to to się skurczyło do nędznych 168 złociszy. Za to to ja se mogę kupić ze dwadzieścia lizaków i pączki. A miało być tak przyjemnie.
Ech. Pogansky kraj poganskie obyczaje.
Mogli od razu podać że wygrana to 4168,30 pacany. A przecież w zakładzie/kuponie jest już chyba wliczony podatek. Ze wszystkich stron chce mnie ogołocić banda podłych krwiożerców. Na limuzyny dla BOR-u. Z moich wygranych pieniążków. Oddajcie mi moje 459,00 zł na relax złodzieje-bandyty!! Okradli mnie!!
Chyba wezmę tę kasę i se polatam samolotem jak wiecie kto z kim w wiecie jakim filmie. Bo my z kolegą jesteśmy wygrani.
Podli krwiożercy!! Okradli mnie podli krwiożercy!! Jeszcze im moja krzywda bokiem wyjdzie!!
A wszystkich przyjaznych mi blogowiczów zapraszam na lizaki i pączki.
P.S.
Magneniu. Zdajesz sobie chyba sprawę że swoim ostatnim komentarzem wykluczyłaś się z grona zaproszonych gości. Nie będzie lizaka i pączka!!! Taki komentarz 13 grudnia. Uch.
W „Rozmowach kontrolowanych” to było by coś w tym stylu:
A to prawda że Jaruzelski nie spał?
Spaaaał. Ale Er 323 nie spał. Zaatakowałaś przecież jego czołg.
Komentarzy: 8
Ścieżka 70 Do przodu
2009-12-13
Tylu fajnych chłopaków, zmarnowało się.
Zmarnowało się przez kobiety.
Tyle z „Wniebowziętych”.
Widziałem kiedyś wywiad z Pudzianem i jak to zwykle w wywiadach padło pytanie o żonę/narzeczoną/dziewczynę/kobietę. Pudzian z rozbrajającą szczerością odparł że na razie o tym nie myśli, nie chce o tym teraz gadać, może później.
Od 23:50 w piątek, do teraz jego walkę z Najmanem obejrzałem już ze 20 razy. I nadal robi na mnie wrażenie. On go po prostu zmiótł, zmiażdżył, zniszczył. Jestem w szoku i pełen podziwu dla zaangażowania, dla determinacji z jaką walczył. To było jak huragan, jak Rudy 102 pod Studzienkami.
I teraz mi się to wszystko pięknie układa w całość.
Jakby myślał o babach to by nie dał rady. Tzn radę Najmanowi by pewnie dał ale pewnie nie w tak imponującym stylu.
I przypominają mi się moi koledzy, koledzy – kumple z dzieciństwa. Gdzie są, co robią? Rozleźli się za babami po całej Polsce. A jak już którego spotkam to dogadać się za cholerę nie idzie. Zmarnowali się.
A wracając do walki Pudziana. To trzeba pokazywać ludziom. To jest dla mnie lekcja, wzór jak mam podchodzić do przeciwności w moim życiu. Rozpierdzielić, zniszczyć, zdeptać, przetoczyć się po nich jak Pudzian po Najmanie, skopać. Bez litości, bez niepotrzebnego kalkulowania. Do przodu, do przodu, jak czołg. Zacisnąć zęby i przeć. Aaaaaaaaaaaaaaaaa
Jeszcze raz gratulacje za efektowne zwycięstwo i podziękowanie za lekcję.
Tylu fajnych chłopaków, zmarnowało się.
Zmarnowało się przez kobiety.
P.S.
Mam nadzieję że pan Mariusz nie okaże się niedługo gejem.
Komentarzy: 5
Ścieżka 69 bis Do przodu
2009-12-12
Wygrałem :) :)
Wygrałem lalalalalalllllaaaaa.
8 trafione
13 trafione
20 trafione
25 trafione
38 trafione
Czyli pięć z 49 we wtorek. Tzw piątka w Dużym Lotku. Teraz to się inaczej nazywa ale jak to mówiła Balcerkowa : Proszę Pana, jak ktoś całe życie mieszkał w mieście to się za chiny na wiochę nie wyniesie. Tak więc dla mnie Duży Lotek zawsze będzie dużym lotkiem a nie jakimś tam lotto.
A więc mam piątkę i jak 57 innych mieszkańców naszego pięknego kraju zgarniam całe 4587,30. Chociaż motyla noga żeby zamiast 49 wylosowali 33 które miałem skreślone byłbym milionerem. Kurcze pióro, jedna liczba, a tyle mogła zmienić. Tak niewiele brakowało. Cóż, nie teraz, będzie za tydzień. Er – milionEr.
Stare przysłowie pszczół mówi że darowanemu w paszczu się nie zagląda więc dobre i te 4587,30. Przynajmniej trochę mi się zwróciło za to co przez te lata zainwestowałem. Ciekawe czy jak bym te pieniądze włożył na książeczkę SKO to czym teraz wyciągnął bym więcej?
Poprzednia notka była o przegranej. Cóż chwila słabości – dziękuję wszystkim za słowa wsparcia. Teraz dla odmiany o radości. Miotam się z tymi emocjami jak żyd po pustym sklepie. Co jak co ale stabilny psychiatrycznie to ten er raczej nie jest :)
A co z wygraną?
Większość zostanie dołożona do motóra. Trzy ostatnie cyfry przed przecinkiem pójdą na świętowanie, na uciechy. Niech mnie jakaś piękna „lala” masuje , niech mnie pieści. Niech przez parę chwil poczuję pełny relax za pieniądze.
A potem wezmę sobie szyszki, zrobię sobie kąpiel i poczuję się jak gwiazda.
Komentarzy: 7
Ścieżka 69 Do tyłu
2009-12-06
Jestem zmęczony.
Jestem zmęczony tym zamkniętym kręgiem. Szukam i czekam, szukam i czekam.
Chciałbym krzyknąć : Kurna jest tam ktoś? Ale mi się nie chce. Jestem zmęczony i zrezygnowany.
Jest mi zimno.
Chłodny wiatr coraz bardziej owiewa moja duszę. Jeszcze się trochę żaru tli na dnie ale ciepła z tego nie ma. Czuję chłód.
Czuję się samotny.
Chciałbym gdzieś pójść ale brak mi zapału.
Mrok.
Ciemne chmury zakryły całe błękitne niebo i światełka nadzieji nie widzę. Zgasło.
Jestem jak złamany konar co dynda na wietrze. Bezwładny i uschły. Wiatr miota nim na wszystkie strony chcąc ostatecznie oderwać.
Chcę wywiesić białą szmatę. Poddaję się.
Tego złego co zrobiłem nie naprawię. Czasu nie cofnę. Chwil ulotnych nie zbiorę. Uśmiechów i radości nie dodam.
Słów zadających rany nie uciszę.
Chcę wywiesić białą szmatę. Nie dałem rady.
Słaby jestem.
Słabość mnie przygniata.
Przyznaję się.
Jestem słaby.
Zawiodłem.
Przepraszam.
Co zrobiłem.
Przepraszam co napisałem powyżej.
Kiepskie to moje podsumowanie życia mojego.
Komentarzy: 13
Ścieżka 68 Do przodu
2009-12-02
Jest takie jedno powiedzonko Marcina Dańca, które bardzo lubię, kidy to występując w Koszalinie zwraca się do publiczności : Koszaliniuniuniuuuu.
A więc Aniuniuniuuu Trzystniuniuuuuu. Tak, oglądałem pancerniaków ale Aganiok na ekranie jest brunetką :). A tak między Bogiem a prawdą jeżeli już mam być poważny i szczery to muszę się przyznać, że zawsze wolałem Lidkę. Fakt, niewiasty z ZSRR, piękne i zaradne są. Ja wybieram jednakże naszą, swojską, warszawiankę - Lidkę. W pewnym okresie mojego życia stanowiło to zresztą niemały problem. Bo jak to być mogło, że ja - Janek - dowódca czołgu - wybieram Lidkę. Wiele poważnych, nieżatko = nierzadko ( pseplasam Magnenniuniuniuuu zamyśliłem się i poleciał z rospętu na żatko ) kończących się tzw solówką, rozmów musiałem odbyć z kolegami z podwórka - czyli załogą. Za jej Poli Raksy twarz zabić się jednak nie dałem.
A swoją drogą żeby przerywać pancerniaków reklamami! Profanacja. Tu Szarik walczy z esemanem i nagle cich, pampersy czy jakiś inne 1 grosz do eszystkich za esemesa. To graaanda jest ! - jak mówiła Balcerkowa.
Apropos telewizorni. Ostatnio trafiło się "W samo południe". Już zapomniałem jak to się kiedyś, z wypikami na twarzy, oczekiwało w sobotni wieczór, na western. Ja to się osobiście na takich filmach wychowałem ( nie bylo nic innego hehe ). A więc gdy tak tą razą przysiadłem i obejrzałem nagle mnie olśniło. Bo czym skorupka za młodu. Bo cóż to mały er widział? Mały er widział jak to szeryf Will Kane, opuszczony przez wszystkich, zmęczony, samotny i zdradzony staje do nierównej walki. Narażając życie, staje do walki o honor i o sprawiedliwość. I jak ma teraz żyć duży er w tym cynicznym świecie?
Miał jescze jedną rzezcz szeryf Will Kane ( choć słowo rzezcz nie pasuje mi tu jak cholera ) którą imponował małemu erowi. Miał kobietę, która koniec końców pomaga mu w tej walce i z którą odjeżdża w siną dal, ku zachodzącemu słońcu.
A teraz duży er ( a może wciąż jeszcze mały ) szuka i szuka takiej kobiety. Tęskni i tęskni bo chce już zakończyć tą swoją walkę i odjechać ku zachodzącemu słońcu.
A dzisiaj to sobie obejrzę w telewizorni "Skazanych na Shawshank". Świetna historia. Ile razy bym jej nie oglądał zawsze utwierdza mnie w przekonaniu że warto być uczciwym człowiekiem z zasadami. W każdej sytuacji.
Warto.
Komentarzy: 10
Ścieżka 67 Do przodu
2009-11-30
Jam jest er.
A liczbą mą trzystadwadzieściatrzy
Jam jest najmądrzejszy z mądrych i najsprawiedliwszy ze sprawiedliwych.
Jam jest dobroć.
Jam jest pytanie i jam jest odpowiedź.
Jam jest ten który głosi prawdę.
Jam jest widzący w mroku i słyszący w ciszy.
A głosem mym wiatr zrozumienia.
Jam jest ten co oznacza nieoznaczone i nazywa nienazwane.
Na mocy prawa nadanej mi przez Wszechmoc nakazuję by w odwiecznej wojnie pomiędzy brunetkami i blondynkami.
Na mocy prawa nadanej mi przez Nieskończoność oświecony blaskiem nieomylności oto co nakazuję.
Z pradziejów konflikt ten wynikły, które to blondynki czy brunetki, ja er323 rozejmcą ustanowion nakazuje by cześć największa i zaszczyt wszelki po wsze czasy przypadł rudym.
Niech będą uwielbione.
Nich łask wszelkich dostąpią od każdego stworzenia na ziemi i na niebie.
Jam jest er.
A liczbą ma trzystadwadzieściatrzy.
Amen.
Punkt.
Komentarzy: 8
Ścieżka 66 Do przodu
2009-11-28
Zawsze w takich chwilach przypomina mi się taka scena z Potopu gdzie to imć pan Andrzej Kmicic wraz ze swoją kompaniją stoją w mroźno-słoneczny ranek przy studni, po nocnej, suto zakrapianej imprezce na której to było i strzelanie z bandoletów do świętych obrazów i pociagnięcie dziewek dworskich do izby dla rozpusty ( tfu obraza boska ). I stoją tacy zblazowani i zmęczeni co jeden z nich podsumowuje głosem pełnym sprzeciwu przeciw istnieniu stanu dnia następnego : Chryyyyste.
Oj tak. I choć to już nie ranek to też mógłbym tak zawyć. Chryyyyyste.
Co tam rany i zmęczenie pomeczowe. Nic to przy karuzeli która wiruje mi w dyńce powodując ucisk czaszki i wytrzeszcz oczu.
Niech ktoś mi tu da studnię z zimna wodą.
Ale było fajnie.
Oczywiście na kręgielni nikt mnie nie pokonał i wynik 140 w jednej grze został firmowym rekordem.
Potańczyłem też trochę z prześliczną i przesympatyczną, poznaną na dysco, Magdą. Magda ma niestety / stety chłopaka. Jako że nie mam w zwyczaju wpier.....ać się między wódkę a zakąskę więc nawet mi przez głowę nie przeszło staranie się o coś więcej.Była to tylko luźna i miła zabawa przy muzyce.
Chłopaku Magdy, jezeli to czytasz, to uwież mi. Pełna kultura, nic na chama. Ale jakby się wam kiedyś coś nie teges ( odpukać puk puk ) to nie powiem, chetnie uderzę do Madzi w konkury.
Mniemam że miałbym duże szanse. Samo to że się wczoraj zgodziła na densy swiadczy że mój nieodparty czar i urok osobisty zrobiły na niej wrażenie. Na pożegnanie rzuciła jeszcze : Świetnie tańczysz. Też mi odkrycie. To u mnie rodzinne. Mój śp tatuńcio to to był tancerz. Jak już wchodził na orbitę to tańczył na bosaka. Ja narazie to jednak jeszcze pozostaję w obuwiu.
Z ostatniej chwili. Płonie sejm czy coś tam. Mówią w TV że nie ma ofiar. Kurcze no.
Komentarzy: 4
Ścieżka 65 Do przodu
2009-11-25
Zaprzysiągłem se w niedzielę że przynajmniej do następnej nie wypowiem żadnego słowa narzekania, nie pomyślę niczego negatywnego i nikogo nie obgadam.
Jest dobrze. Za mną ta łatwiejsza połowa a ja się trzymam. Jest ciężko ale walczę, i nawet wczoraj gościowi który podsiadł mi miejscówkę w metrze nie pożyczyłem w duchu zwyczajowego : " A żeby cię pogieło " tylko delikatnie, z uśmiechem : " A siedź se dziadu".
W kombinacie nic narazie nie słychać by chcieli oddać 10% ( to nie narzekanie tylko stwierdzenie faktu ) ale na kolację integracyjną sypnęli. Tak więc we piątek żarcie i chlanie na krzywy ryj ( chociaż to nie do końca taki klasyczny krzywy ryj bo to przecież ciężko zapracowany, również przez mnie, firmowy grosz ).
Może się uda przy okazji wyrwać jakąś larwę, bo wiadomo że po kolacji ruszymy się na jakieś kręgle lub disko kukuła kukuła dsisko.
Komentarzy: 14
Ścieżka 64 Do przodu
2009-11-23
Wcześniej czy później.
Codziennie rano, gdy idę do pracy, przechodzę przez takie jedno przejście dla pieszych ze swiatłami. Ruch samochodowy prawie zerowy, a czerwone dla pieszych świeci się zawsze bardzo długo. Aż szlak człowieka trafia, bo niby nic a stoi się i stoi. Tzn ja stoję, bo cała reszta śmiga bez czekania aż miło. Dzieci i emeryci o laseczce, bez wyjątku. A ja stoję i choćby nie wiem jak mi się śpieszyło stoję i czkam na zielone. Nieraz to sobie nawet myślę jakim to frajerem jestem że tak stoję. A co z tego że czerwone, jakieś bzdurne przepisy, a kto mi zabroni przejść na czerwonym, i tak nic nie jedzie - przelatuje przez głowę. Ale jednak stoję i czekam. Ale po co, dlaczego?
W sobotę zasiedziałem się w empiku w Arkadii i jako że wyszedłem około 22 to sie trochę śpieszyłem. Idę na Rondo Babka, do tramwaju, a z daleka widzę że mój numer już jedzie. Jak mi ten uciknie, to o tej porze, następny bedę miał za jakieś 20 minut. Dobrze by było zdąrzyć i nie stać potem jak pała. Ale kurna na przejściu dla pieszych czerwone. Eż naturo złośliwa - pomyślałem. No i co teraz ? Przechodzić na czerwonym czy czekać, przechodzić czy czekać ? Idź bo ci ucieknie. Dobra lecę, pieprzyć, szkoda życia na czekanie. Patrzę w bok, całe rondo puste, ani jednego samochodu, aż się prosi by przejść, jeszcze raz się upewniam że nic nie jedzie. Nic nie jedzie. Jestem pewny na 100, na 200%. Dobra idę. I już stawiam nogę na ulicy, już się widzę na środku jezdni, gdy przypomina mi się to przejście z coddziennej, porannej drogi do pracy. Tyle razy tam stałeś jak frajer - pomyślałem - To co ci szkodzi ten jeden raz tutaj postać. Wstrzymuję się na chwilę, na tą krótką chwilę w przeciągu której mógłbym być już na środku przejścia dla pieszych. I nie wiem skąd, nie wiem jak ale właśnie w tej chwili przed moim długim nosem z potforną prędkością przemyka czarne bymywy. Nie wiem ile miał na zegarze ale fak jest taki że w zakręt wchodził z piskiem opon, prawie na drifcie. Przęmknął jak błyskawica. Jeden jedyny, żadne inne auto po nim nie przejechało. I jak tylko przejechał zapaliło się zielone dla pieszych. Nie wszedłem od razu. Chwilę stałem i patrzyłem na siebie, na tego siebie który ruszył chwilę wcześniej, na tego siebie który był te trzy kroki przede mną.
Oszukałem przeznaczenie ? Do następnego razu.
A na tramwaj zdąrzyłem.
Komentarzy: 4
Ścieżka 63 Do przodu
2009-11-22
Wreszcie koniec tedo łyk endu. Wreszcie, bo dobił mnie trochę psychicznie. Całą sobotę łaziłem wk....iony i smętny. Dzisiaj było deko lepiej ale bez fajerwerków. Dla poprawienia nastroju postanowiłem się wybrać na na Stare Miasto i na 18 do bazyliki. Wychodząc z metra moją uwagę przykuły szklane drzwi noszące na sobie ślady niezłych przejść w przeciagu ostatnich 12 godzin. Kurna, pomyślałem, znowu jakiemuś bezmózgowi przeszkadzała bezduszna materia. Jeszcze tylko pożyczyłem mu w duchu by go jak najszybciej trafił grom z jasnego nieba i pojechałem dalej. No i jest. Aaaaaa, Stare Miasto. Tu sie oddycha. Nawet ćwiartka zamglonego księzyca jakby bardziej usmiechnięta. Nieopodal dwoje paroletnich szkrabów baraszkuje wokół przytulonej pary. Uwielbiam patrzeć na szczęśliwe dzieci ze swoimi rodzicami. Na praskim brzegu żurawie na narodowym. Aż się chce zakrzyknąć : Niech się trybuny pną do góry ! Pod kolumną jakiś gość, otoczony ludźmi, którym niestraszne listopadowe 6 stopni, gra na fortepianie. Jednak pomimo ciemności i chłodu czar Starego Miasta nadal na mnie działa.
Atmosferę psuje trochę jakiś projektor który na barbakanie wyświetla reklamę lokaty pięciomiesięcznej - żenada.
Jakiś, lekko odchylony rowerzysta, zaczyna trąbić trabką. Taką trąbką rowerową. Trąbi i trąbi czym zakłóca dżwięk fortepianu. Już mam zamiar interweniować gdy słyszę obok : Ku...a ! Przestań trabić baranie. Na fortepianie grają ! Patrzę w bok. Stoi gość, na pierwszy rzut oka lepszy cfaniaczek. Spodnie dresowe, biała bluza z kapturem. Tamten trąbi nadal. Kuuur......a !!! Przestań bo jak ci zaraz zaajj...... !!!! Na fortepianie grają - powtarza groźbę. Tamten przestaje. Muzyka łagodzi obyczaje ? - myślę i ruszam na Trakt. Jesze tylko "wspieram" człowieka na wózku "drobnymi" i wracam na chatę.
I choć ludzi wokół tyle, trochę przykro że dusza nadal samotna.
No cóż. Ciepłe mleczko z miodem na dobranoc i czas paluli.
A więc dobranoc Piękna. Gdziekolwiek jesteś - dobranoc.
Komentarzy: 6
Ścieżka 62 Do przodu
2009-11-20
Nie będę wcale starał się walczyć z naturą i robić z siebie wyjątkowego faceta który nie myśli "o tych sprawach". Nie będę wcale udawał że nie patrzę na kobiety pod kątem spędzenia z nimi przysłowiowego „bara bara sam na sam”. Jest to ważne i istotne. Ale powiem, że w moim kontakcie z płcią przeciwną, nie najważniejsze. Najbardziej to chcę zawsze, uwielbiam chwile, gdy mogę się przytulić wieczorem, układając się do snu, lub rankiem, zaraz po przebudzeniu. Gdy śpi na boku, odwrócona plecami, owinąć jej ciało ręką, splątać nogi, przysunąć twarz do szyi i zamruczeć: Grrrrrrmmmmmmmrrrrrrrrrr.
No i właśnie tak jest. To lubię najbardziej.
P.S.
Zainspirowany przykładem jaskiniowym popełniam na tę okoliczność :
Gdybym tylko mógł.
Gdybym tylko mógł, chciałbym Cię ucałować na dobranoc.
Gdybym tylko mógł.
Gdybym tylko mógł, chciałbym Cię przytulić co rano.
Gdybym tylko mógł.
Gdybym tylko mógł, chciałbym Ci podać różę do śniadania.
Gdybym tylko mógł.
Gdybym tylko mógł, chciałbym wierzyć w miłość bez pytania.
Komentarzy: 6
Ścieżka 61 Do przodu
2009-11-18
Wszystkie kobiety są piękne. I wcale nie zależy to od ilości wina.
Wszystkie kobiety są piękne. I wcale nie muszą ukrywać ani pogarszać swej naturalnej urody zbyt bogatym malowaniem.
Są piękne. Co sprawia że są piękne? Piękne włosy, piękne oczy, piękne usta, szyja, dłonie. No i wiadomo to, na co faceci zwracają największą uwagę czyli biust, „część” do siedzenia i „część” która najdłużej zawsze pozostaje w ukryciu a której odkrycie jest najważniejszym z celów.
Najpiękniejsze są jednak nogi. Dla mnie nogi są najistotniejsze.
Teraz, jesienią, dostaję zawrotów głowy. Nogi kobiet rozbłyskują ferją wzorów i kolorów. Są jednokolorowe i wielobarwne. Są czarne, są w odcieniach brązu, są szare, są żółte, zielone, niebieskie. Są gładkie i w przeróżne wzorki.
Wodzę wzrokiem za tymi nogami i nie mogę przestać.
Wiem. Spodnie są wygodne i często sexy. Wiem. Do niektórych butów spódnice nie pasują. Ale jak to dobrze że jest wiele kobiet które odkrywają swoje nogi.
Niech odkrywają. A ja będę nadal wodził wzrokiem i walczył z bólem głowy.
Daj mi nogę, daj mi nogę, daj mi nogę.
Bo bez nogi, bo bez nogi żyć nie mogę.
Komentarzy: 4
Ścieżka 60 Do przodu
2009-11-16
Pierwszy dzień inwalidztwa poza mną.
Teraz rozumiem jak wielką barierą są schody i jak wielkiego bólu potrafią być przyczyną.
Zacząłem się zastanawiać po cholerę zadaję sobie te cierpienia. Zamiast jak przystało na starszego pana, walnąć się w ciepełku na kanapie, pogapić w TV popijając pifko i podgryzając orzeszkami ja ganiam za tą szmacianką tam i z powrotem i tracę zdrowie. Zamiast leżeć i tylko się przekręcać z boku na bok, latam po boisku, przewracam się, przewracają mnie inni, ja ich przewracam i tak w kółko. A potem nie mam siły na zwykłe chodzenie. Poświęcam swój czas i swoje pieniądze bez sensu. A mógłbym przecież przekazać tą kasę i spożytkować ten czas na bardziej szczytny cel, taki jak na przykład, hmm, na przykład, niech pomyślę, chociażby na dziwki.
I tak myślę. Czy warto nadal?
I myślę że warto. Bo gdy wracam po tej kopaninie i patrzę w lustro to widzę tą umorusaną, szczęśliwą i beztroską twarz tego dziesięciolatka dla którego nie ma problemów świata, miłości, zazdrości.
Jedno jest tylko problemem. Bo choć serce jak dawniej chce, to organizm z każdym rokiem mniej może. Czasu nie oszukam. Serca jednak też nie oszukam, więc wracam na boisko i cierpię nadal. A że serce w granie wkładam całe to i ból fizyczny potem spory.
Zawsze jednak zostaje mi na koniec spojrzenie tego małego chłopca - bezcenne.
Komentarzy: 5
Ścieżka 59 Do przodu
2009-11-15
Miasto : Warszawa
Adres : ul. Łazienkowska 3
Data : 14-11-2009
Godzina : 17:00
Sektor : E
Rząd : 8
Miejsce : 1
Byłem, widziałem na własne oczy. Nie wiem co by jeszcze musiało się stać żebym przestał się tym fascynować? Ale myślę, że i tak, jak się to stanie, to nie przestanę.
Tak było wczoraj.
A dzisiaj?
Do domu doczłapałem się to mało powiedziane. Ja się doczołgałem. Zmarznięty, przemoczony, poobijany i przegrany. No niestety. Była porażka.
W nogach czuję jakbym miał wbite w mięśnie trzy „gwoździe”. Dwa w prawą i jeden w lewą. Teraz cała sztuka polega na tym by chodzić tak aby tych „gwoździ” nie „drażnić”. Jest to dosyć problematyczne a wygląda przekomicznie. Sam się z siebie śmieję jakie to ruchy rąk i tułowia można wykonywać by tych „gwoździ” nie drażnić. Wygibasy. Nie napiszę więcej bo i siedzieć ciężko a dodatkowo boli mnie też palec fakujący.
Komentarzy: 5
Ścieżka 58 Do przodu
2009-11-11
Święto narodowe 11 Listopada powinno być w czerwcu. Listopad to nie pora na takie historie. Buro i ponuro.
Patrzę po domach, po blokach ale flag nie widzę. W moim bloku wiszą dwie. Bandera u mnie na balkonie i malutka chorągiewka u sąsiada. My Polacy to potrafimy zamanifestować swoją narodowość. W takim USA gdzie historię narodu mają o kilkanaście wieków krótszą, a walki o wolność też jak na lekarstwo, barwy narodowe wieszają prawie wszyscy. Widocznie ich flaga ładniejsza. Nasza taka skromna, biel i czerwień, a orzeł taki mikry, dobrze że mu koronę włożyli, to już nie taki obciachowy.
Eh kiedy oni wreszcie skończą ten narodowy. Tam przynajmniej będzie biało-czerwono. Za każdym razem ilekroć przejeżdżam al. Waszyngtona i mijam budowę narodowego ( a robię to przynajmniej raz w tygodniu tak żeby popatrzeć ) odczuwam wielką radość. Bardzo, ale to bardzo cieszy mnie widok konstrukcji która coraz wyżej wychodzi z dziury w ziemi. Oczami wyobraźni widzę to cudo, jak stoi już gotowe. Już nie mogę się doczekać kiedy będzie gotowe. Będąc na Starym Mieście i patrząc na światła żurawi na placu budowy podziwiam piękną panoramę Pragi ze wspaniałym stadionem po środku. Niech to już będzie gotowe!
Będzie to moja osobista porażka jeżeli nie uda mi się dostać na gotowy już stadion na mecz otwarcia.
Kontuzja uda wykluczyła mnie niestety z udziału w Biegu Niepodległościowym. Muszę oszczędzać zdrowie na niedzielę. W niedzielę 15.11. w samo południe ul Zbaraska ostatni mecz rundy jesiennej sezonu 2009/10. Trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać .
Komentarzy: 9
Ścieżka 57 Do przodu
2009-11-09
Dzisiaj znowu Cię widziałem.
Mój tramwaj mknął po szynach jak szalony. Stałaś. Ubrana w szarość. Szarość jest tej jesieni modna. Jest piękna.
Potrząsnęłaś głową. Włosy zatańczyły na wietrze.
Czy hamulec bezpieczeństwa jest do właśnie takich sytuacji?
Nie pociągnąłem. Penial. Niebezpieczeństwo minięcia Cię stało się faktem.
Jeszcze tylko obejrzałem się. Stałaś nadal. Coraz bardziej odległa, coraz
Komentarzy: 4
Ścieżka 56 Do przodu
2009-11-08
No to możemy sobie znowu dopisać trzy punkty. Kolejne zwycięstwo stało się faktem. Czas najwyższy zacząć się piąć w górę tabeli aby zimową przerwę spędzić na bezpiecznym miejscu w „ czubie”. I chociaż dzisiaj zaczęło się od 0:1, to pewnie dlatego że pierwszy raz od dłuższego czasu graliśmy przed południem i drużyna się jeszcze nie obudziła. Początek wyraźnie przespaliśmy. Jednak jeszcze przed przerwą szczęśliwie wyciągnęliśmy na 2:1 – szczęśliwie użyłem nieprzypadkowo – bo choć sami zmarnowaliśmy kilka sytuacji to przeciwnik miał ich trochę więcej. W drugiej połowie graliśmy już swoje nie pozwalając rywalom na wiele. Zwycięstwo przypieczętowaliśmy trzecią bramką przy której nie chwaląc się miałem spory udział. Uwielbiam te swoje akcje gdy odbieram rywalowi piłkę w środku „pola” poczym przebiegam z nią pół boiska, mijam dwóch obrońców i schodzę na prawą stronę ( niestety lewa noga służy mi na boisku tylko do podpierania ). Bramkarz instynktownie przesuwa się do prawego słupka a ja wtedy silnym plasowanym uderzeniem puszczam piłkę na piąty metr na pole karne gdzie naszemu napastnikowi pozostaje dostawić tylko nogę i strzelić do pustej bramki.
Niestety dzisiejszy mecz kosztował dużo zdrowia. Nie zaleczone naciągnięcie mięśnia uda w lewej nodze jeszcze bardziej się pogłębiło. Ledwo łażę. Na dodatek jak kuleję to zaczyna się odzywać dawna kontuzja w pachwinie w prawej nodze. Po prostu wrak. Na szczęście 1,5 godzinny pobyt na basenie, w saunie i dżakuzzzzi poprawiły trochę stan mojego ciała. Do pełni szczęścia brakuje jakiejś pięknej bogini która potrafiłaby robić cuda ręcami, nogami i ustami. Z pewnością poczułbym się jak nowo narodzony.
No nic. Pozostaje wziąć laseczkę i pokuśtykać w ten mglisty wieczór na spacer by mięśnie nie zwiotczały. A nóż spotkam jakąś „laseczkę” i mnie uzdrowi?
Komentarzy: 5
Ścieżka 55 Do przodu
2009-11-07
I żyję niby normalnie. I jest niby wszystko „ w porzo”. I śpię, i wstaję, i jem, i jadę do pracy, i pracuję, i wracam do domu, i gram w piłkę, i oglądam mecze, i czytam, i piszę, i robię to wszystko z zaangażowaniem. I niby jestem szczęśliwy. Jednak jak tak mam chwilę i usiądę i pomyślę to dochodzę do wniosku że to wszystko to ch….j. Dochodzę do wniosku że tak naprawdę to cały czas koncentruję się, cały czas rozważam, cały czas rozmyślam. I kłębi mi się w głowie milion pytań na które szukam odpowiedzi. A czy człowiek pochodzi od Boga czy od małpy, a czy Bóg istnieje czy nie, a czy po życiu jest życie czy nie, a czy to życie jest prawdziwe czy to jakiś sen wariata, a czy sny są prorocze czy nie itp. itd. ? I zamiast żyć normalnie i nie zaprzątać sobie łepetyny tematami na które i tak odpowiedzi nie znajdę to ja nie. Ja sobie tworzę obciążenie na mózg. I myślę i myślę. Czytam w kółko mądre księgi. A odpowiedzi ciągle brak. Życie sobie płynie, ludzie się rodzą i umierają zbytnio się nad tym nie rozczulając, a ja myślę. A dlaczego ktoś się urodził, a dlaczego umarł? I zatruwa mi to myślenie całą rzeczywistość. Może ja byłem w poprzednim wcieleniu jakimś pustelnikiem? A czy w ogóle reinkarnacja jest? Nawet teraz nawał pytań i myśli zalewa mi głowę.
Nie. Normalny to ja nie jestem.
Może to wpływ dzisiejszej, ponurej pogody i niekorzystnego biometu. A może wpływ pustej do połowy butelki taniego wina która właśnie stoi przede mną i uśmiechając się zachęca:
Wypij mnie do końca, wypij. A znajdziesz odpowiedzi, a znajdziesz ukojenie.”
A czy ta butelka taniego wina jest do połowy pusta czy do połowy pełna????
Komentarzy: 4
Ścieżka 54 Do przodu
2009-11-05
Z życia wzięte.
Kombinat” w którym odwalam chałturę handluje z taką firmą z Wrocławia - swoja drogą jest to jedno z niewielu polskich miast w którym nigdy nie byłem, a które chciałbym bardzo zobaczyć. No więc moja firma handluje z tą firmą, nazwijmy ją WSN. No i w tej firmie WSN pracuje/wała bardzo specyficzna pani, nazwijmy ją Burza. Na temat pani Burzy krążą u mnie w „kombinacie” już legendy. Czego to ona nie wyprawiała. Strasznie roztrzepana. Jak dzwoniła, to każdy kto odbierał telefon, z uśmiechem pod nosem stwierdzał : „ Oooooo. Dzwoni pani Burza”. Pani Burza miała bardzo wiele pytań. Gdy dostała szczegółową odpowiedź stwierdzała :”Aha,aha,aha” i się rozłączała, po czym po pół minucie dzwoniła ponownie i znowu dostawała wyczerpujące wyjaśnienie i znowu mówiła : „Aha,aha,aha” i się rozłączała, po czym po pół minucie dzwoniła ponownie. Potrafiła tak w nieskończoność. A i tak składając zamówienie nic nie pamiętała. Nigdy nie widziałem jej w „realu”. Zobaczyć ją było dla mnie ważniejszą sprawą niż zobaczenie Wrocławia.. Po głosie niestety nie potrafiłem sobie wyrobić wyobrażenia jak wygląda i ile lat ma.
Niestety. Nie będzie mi już chyba dane zweryfikowanie moich domysłów.
Wczoraj zadzwonił do kombinatu pan Burza ( nie , nie mąż ) brat pani Burzy i właściciel firmy WSN z informacją że pani Burza już nie będzie składać u nas zamówień.
A dlaczego? I tu przechodzę do sedna tej notki.
Firma WSN robiła jakieś interesy przy okazji budowy autostrady. Tą autostradę „budował” jakiś tam Francuz. Francuz poznał się z panią Burzą. Pani Burza wyjechała z Francuzem ( już swoim mężem ) do Gwinei Równikowej gdzie Francuz ma dom i gdzie teraz razem będą mieszkać.
Dla mnie historia jak z filmu.
Pani Burzo wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Gwinea Równikowa. Ahhhh. Już sama nazwa skłania do marzeń.
Komentarzy: 3
Ścieżka 53 Do przodu
2009-11-02
Dzisiaj Cię widziałem.
Jak co rano wsiadłem do zaspanego pociągu metra. Usiadłem na jednym z niewielu wolnych miejsc. Jak zwykle sięgnąłem po książkę schowaną w torbie razem z drugim śniadaniem. I jak zwykle pociągnąłem po wagonie badawczym wzrokiem. Najpierw tam daleko, na początek a potem bliżej i bliżej i bliżej Aż do momentu gdy spojrzałem przed siebie. Zazwyczaj nie lubię patrzeć na przeciwko. W smutne twarze pasażerów, w smutne, niewyspane i już na początku dnia zmęczone. Tym razem zrobiłem wyjątek.
Byłaś tam. Też smutna. A może tylko zamyślona? W rysach twojej twarzy pozostały indiańskie śladu. Kruczoczarne, długie włosy opadały Ci na ramiona, a ja szukałem w nich orlego pióra. Ale nie uroda, chociaż wspaniała, była najważniejsza. Widziałem w Tobie, czułem namacalnie ciepło indiańskiego ogniska. Takiej prawdziwej kobiety. Odważnej i delikatnej, dzielnej i spokojnej, dumnej i uległej. Pewnej.
I obok siedział on. Czytał gazetę. Miał Cię obok a czytał gazetę. Czekałaś na słowo od niego a on czytał gazetę. Byłaś z nim a on czytał gazetę. Sama.
Nie wkraczałem dalej swoim wzrokiem.
Jeszcze tylko wracając do książki musnąłem twoje delikatne dłonie. Piękne dłonie zdolne do pieszczot i do walki.
A potem wtargnął tłum i nas rozdzielił.
Komentarzy: 6
Ścieżka 52 Do przodu.
2009-10-30
Brakuje mi Starego Miasta. Oj brakuje.
Ciemne, zimne ( no na razie raczej tylko chłodne ) wieczory nie skłaniają do tak częstych i tak długich wizyt w tym miejscu. Ech klapnął by sobie człowiek pod Zygmuntem, posiedział bez myślenia o niczym, posłuchał, popatrzył, ponudził, pouśmiechał.
Ale co takiego właściwie, tak mnie tam ciągnie? Dlaczego tak bardzo lubię tracić tam czas?
Dzisiaj to zrozumiałem wracając metrem do domu z pracy. Jako że skończyłem czytać książkę a następnej nie miałem siedziałem patrząc się bez celu. Kiedy wzrok mój trafił na przytuloną parę, a potem na następną zacząłem się uśmiechać. Początkowo nie zwróciłem na to uwagi lecz po chwili uświadomiłem sobie że się cieszę, że jest mi jakoś milej, cieplej, szczęśliwiej.
Tak i to jest właśnie to.
Bo jakich ludzi jest w ciepłe dni najwięcej na Starym Mieście? Zakochanych.
Spacerują trzymając się za ręce, obejmując, siedzą przytuleni. Uśmiechnięci, zadowoleni, spokojni. Z magicznym wzrokiem. Czy jest im coś więcej potrzebne do szczęścia, czy jest coś co może ich zdenerwować? Nie. Oni są inni. Nie pędzą, oni spacerują. Nie rozpychają się łokciami, oni sobie siedzą.
I na to lubię, uwielbiam, kocham patrzeć na Starym Mieście. Patrzeć i uśmiechać się podświadomie. Chłonąć tą ich radość, ciesząc się razem z nimi i życząc by nie dali się pokonać codzienności.
A więc zakochani. Nie dajcie się pokonać. Cieszcie moje oczy, moje serce, moją duszę.
A więc oby do wiosny.
Aha. Jesio odno. Już wiem jak się nazywa Piękna. Piękna nazywa się Idealny Pąk.
I jesio odno. Czy to normalne że mi się podoba piosenka Ani Wyszkoni „Z ciszą pośród czterech ścian”? Hmmm?
Komentarzy: 8
Ścieżka 51 Do przodu
2009-10-26
Jako że moje buty piłkarskie po czwartkowym graniu osiągnęły kres swojej wytrzymałości a w niedzielę miałem kolejny mecz postanowiłem w piątek wieczorem udać się po zakup nowych. Wybór padł na Faktory Ursus a w podróż ruszyłem pociągiem. Wydawał mi się to najszybszy środek transportu. Każdy kto popołudniami porusza się autem po stolicy wie dobrze jak ciężko jest się gdziekolwiek dostać. A w piątek to już masakra.
No to pojechałem. Kupiłem piękne czerwone Umbro i wracam.
Jak dochodziłem do stacji to właśnie mi uciekła SKeMka. A tam pomyślałem sobie. Ciemno (było około 21), wilgotno – przyjemnie – mogę poczekać. Traf chciał że z przejścia podziemnego wylazłem na środkowy peron. To taki z którego można wsiadać w obie strony tylko niestety surowa skała ( beton ). Nie wiem dlaczego ani ławki, ani daszku? Na peronie w stronę W-wy a jakże i daszek i ławeczka. Oj siadło by się, siadło. Starość nie radość. Ale wracać do przejścia podziemnego by przejść na drugą stronę? Bez sensu. No to hop przez tory. A jak wygodnie. Siedzę sobie zadowolony. Od strony przejścia podziemnego idzie jakichś dwóch drabów. Ciemno, nic nie widać. Nie zwracam uwagi. Nagle:
- Dobry wieczór. Dokumenty do kontroli.
Łeee. Kurna te ich nowe mundury. Dziadostwo. Nie widać z daleka że komenda. No cóż, wpadłem. Daję dowód.
- A dlaczego przechodzi pan przez tory? – pyta ten mniejszy.
Nawet mi się nie chciało tłumaczyć że bolą mnie nogi ;) No to zaczął pisać coś w tym swoim pamiętniku. Ja se stoję. Cisza. Nagle zza blaszanej ścianki, z sąsiedniej ławeczki dobiega charakterystyczne pssstryk. Panowie władza zbystrzyli się jak zające i nasłuchują. Ten mały przerwał nawet pisanie pamiętnika. Chwila oczekiwania. Cisza. Ten większy rusza na rekonesans i po chwili wraca z kolejnym wolnym młodym człowiekiem. Mały przez szczekaczkę wrzuca nasze peselki na bęben.
- Ten ( tutaj pada mój numer ) pouczenie. Ten 85…….. mandat.
Ufff. Myślę sobie. Wypisują mandat „koledze”, dobranoc i poszli. A my z kolegą mamy już temat do gadania aż do samego Centralnego. Wiecie jaka była treść mandatu ?
NA DWORCU WARSZAWA URSUS PRÓBOWAŁ SPOŻYĆ PIWO MARKI ŁOMŻA.
Marki Łomża? Ja pierdzielę. A za Lecha, Warkę, Okocim czy jakieś inne mandatu nie ma?
A więc pamiętaj narodzie. Nie pij Łomży! To jest bardziej niebezpieczne niż przechodzenie przez tory w miejscu niedozwolonym!
Mam nadzieję że kolega świetnie się bawił na baletach na które jechał.
A buty git. Wczoraj, po dwóch remisach i porażce, wreszcie zwycięstwo. I to 8:0 ( ja jedna bramka i dwie asysty ).
Komentarzy: 6
Ścieżka 50 Do przodu
2009-10-25
Swoją drogą współczuję Adamkowi że przez tyle rund musiał się powstrzymywać przed tym żeby rozłożyć Endrju.
No bo przecież jest sponsor którego logo odpowiednią ilość razy musi się przewinąć w tle na ekranie. No bo przecież jest polsatowska panna z welonem która w przerwach między rundami musi odpowiednią ilość razy wjechać schodami do góry.
Cyrk się odbył. Kto miał zarobić, zarobił. Tłum dostał igrzyska a karawana pojechała dalej.
A ja sobie myślę. Po cholerę? Polska walka stulecia wyglądała jak farsa. Nie lepiej byłoby Polsatowi całą tą forsę przeznaczyć na fundację polsatu?
Endrju weź ty te swoją „ciężko” zarobioną forsę i wracaj do czikago i siedź tam cicho bo tam polonia, tam murzyni, żeby tylko nie pobili. Faceta poznaje się podobno po tym jak kończy. Skończyłeś najgorzej jak można było. Przed ludźmi którzy w ciebie wierzyli, którzy ci kibicowali. Forsa to wszystko co ci było potrzebne. Wyjść, pomachać łapą, zainkasować czek i spieprzyć pod kołderkę. Tylko po co ci były te prowokująco - poniżające gesty? Nawet nie zdobyłeś się na to żeby pogratulować zwycięzcy. Z niecierpliwością czekam na dzisiejsze wywiady i jutrzejsze gazety żeby się dowiedzieć co ty tam jeszcze dopowiesz.
Wielkie halo o nic
Polska walka stulecia – polska żenada stulecia. A dla chorych dzieci forsy brak.
P.S.
Jak ja nie cierpię zmiany czasu. Nieważne czy się śpi dłużej czy krócej. Niiieeeee cierpię !!!!!
Komentarzy: 6
Ścieżka 49 Do przodu
2009-10-24
- Panie Zenku. Pan go zleje. – jak rzekł Janek do Zenka żeby ten zlał Dąbczaka.
- Zenek go zleje – jak potwierdziła Lusia.
Tyle z „ Nie ma róży bez ognia”
- Panie Tomku. Pan go zleje. – jak rzeknę ja do Adamka żeby ten zlał Endrju.
Panie Tomku niech pan go zleje, niech znowu płacze, niech znowu ucieka. Może wreszcie zrozumie że bez serca walki się nie wygra. Może zrozumie że się nie nadaje.
Nie chcę już oglądać przestraszonej twarzy Endrju. Nie chcę słuchać pojękujących wywiadów.
Na pierwszej lepszej wiejskiej potańcówce, na co drugim weselisku znajdzie się niejeden gość który załatwiłby Endriu w pierwszej rundzie. Nie gadaniem, nie wagą ale sercem do walki. Tego serca Endrju nie masz i razem z naszymi kopaczami nożnymi nie chcę żebyś reprezentował biało-czerwone barwy.
Ciekaw jestem co wymyślisz na kolejne usprawiedliwienie?
Jedyny profit z twojego występu to to że może Kazik napisze kolejną piosenkę opiewająca twoje „dokonania”, a Daniec stworzy kolejny genialny skecz.
A więc z wielką ciekawością zasiądę dzisiaj żeby zobaczyć co znowu nie pozwoli ci zwyciężyć. Jakie to przeciwności staną na drodze.
- Panie Tomku. Pan go zleje.
P.S.
Pani Madżento od polskiego proszę o sprawdzenie. Starałem się.
Komentarzy: 7
Ścieżka 48 Do przodu
2009-10-23
Jakimi kryteriami kieruje się los rzucając nas w określone miejsca?
A czy rzeczy z którymi się wiąrzemy emocjonalnie potrafią nas słyszeć?
Jakieś 3 miechy temu mój kolega M zadzwonił i z dumą w głosie oznajmił że na Rondzie Wiatraczna właśnie widział moją ( byłą ) kochaną eFkę. Sprzedałem ją dokładnie rok i miesiąc temu. Czułem się wtedy jakbym sprzedawał część siebie. Ile to potu, ile zaangarzowania w nią włożyłem. Ile wspaniałych tras, pięknych chwil dzięki niej przeżyłem. Myślałem nieraz co tam u niej słychać a po tym telefonie od M cieszyłem się że jeszcze się trzyma.
No i wczoraj, po piłce stało się.
Gram w tym miejscu od miesiąca zawsze tego samego dnia o tej samej porze.
A więc wczoraj o 22 stargany z obolałą nogą dowlokłem się z boiska do porzyczonego "terkota" którym przyjechałem, wsiadłem do środka, odpaliłem silnik, przetarłem zaparowaną szybę i zapaliłem światła. Dwa metry przedemną w słabych światłach "terkota" zobaczyłem ją. Stała sobie jak gdyby nigdy nic. Moja była eFka. Czerwoniutka, z orzełkiem na klapie którego tak mozolnie przyklejałem. Oczywiście przywitałem się z nią klepiąc delikatnie po błotniczku ciesząc się że jest.
Skłoniło mnie to jednak do zastanowienia. Jak to się stało? Czy to moje myśli ją przywołały? Jak to wogóle jest że się coś spotyka? Kto czy co kieruje naszymi drogami tak byśmy właśnie w tej chwili, w tym miejscu się zatrzymali?
Powiedzą niektórzy zwykły przypadek. Może?
Dla mnie chwila magiczna.
Komentarzy: 7
Ściezka 47 Do przodu
2009-10-21
Można by rzec że trafiło się jak ślepej kurze ziarko, a bardziej ślepemu psu ….
To była bardzo miła sobota, a bardziej soboto - niedziela.
Było miło, tak jak powinno być w takich sytuacjach, tak jak sobie to wyobrażałem, tak jak o tym myślałem i marzyłem.
Jestem zadowolony.
I chociaż już zostało tylko „było” i nie jestem przekonany czy jeszcze będzie, to sam fakt że jednak było daje mi wiele siły, wiary i nadziei. Cuda się zdarzają, marzenia spełniają.
Moje jedno małe marzonko się spełniło.
Jestem zadowolony.
Komentarzy: 7
Ścieżka 46 Do przodu
2009-10-13
Jeździło się kiedyś za kadrą, oj jeździło. I było fajnie bez względu na wyniki. Bo w tym wszystkim ważni byli ludzie - kibice których się spotykało, poznawało. Nadal, siedząc sobie przed telewizorem i oglądając mecze wygodnie, wypatruję nazw miast na flagach i szukam takich które leżą najdalej od miejsca rozgrywania meczu. Bo to kibice i dla kibiców są te zawody. To oni wydają ostatnie pieniądze, zarywają noce w podróży by odśpiewać Mazurka Dąbrowskiego. I za to ich podziwiam, i dlatego z dumą przyznaję się do tego że jestem kibicem. Śmieszą mnie te nasze grajki jak w tych wywiadach pozerują że gra się dla Polski i dla kibiców. Barany. Kasują kasę, mazsażyk i w samolot do siebie. Najlepszy był swego czasu Borubar. Wrócił do Glasgow po meczu na Śląskim i nie mógł trenować bo odmroził sobie palce u stóp. Kuuuurna Artur znamy się od dziecińswa i wiem żeś chłopak charakterny. Więc do kogo ta mowa. Murawa była podgrzewana to raz, po meczy wpakowałeś się napewno pod ciepły prysznic to dwa, potem do hoteliku 5 gwiazdek to trzy a pięćdziesiąt tysia luda na stadionie stało na betonie a po meczu w auto, pociąg czy co tam jeszcze jeździ i pieć godzin podróży zanim walną się w wyro. I płacą za to z własnej krwawicy.
Więc co się leśne dziady z PZPN dziwią na bojkot.
A wogóle to od początku schedy po Leo wiedziałem że tak będzie. Najpierw jak wybrali Majewskiego to najlepiej poinformowana telewizja czyli TVN 24 w programie na żywo zadzwoniła do Radosława Majewskiego - piłkarza żeby go zapytać jak zamierza prowadzić drużynę:) Potem w jednym z portali internetowych kadrę miał prowadzić Szymon:) Ale najlepszy był sam Stefan. Gdy w dzień po nominacji na meczu Lecha we Wronkch w przerwie meczu była jakaś tam uroczystość i on wylazł na środek boiska i kibice zaczęli gwizdać i potem dziennikarz się Stefana zapytał co sądzi o tych gwizdach to ten stwierdził że nic nie słyszał i że chyba byli w dwóch różnych miejscach:) Ja leżę pod klawaiturą, NA GLEBIE.
Komentarzy: 7
Ścieżka 45 Do przodu
2009-10-12
Gdy wczoraj wieczorem wróciłem do domu po meczyku. Zmarznięty, zmęczony, poobijany. Gdy wypiłem gorącą herbatę z sokiem malinowym. Gdy zrobiłem sobie ciepłą kąpiel z olejkiem lawendowym. Gdy zgasiłem światło. Gdy z ulgą i rozkoszą w głosie jęknąłem OOOOOO kładąc się do łóżka przytulając głowę do miękkiej poduszki i przykrywając się kołderką.Gdy zapanowała ciemność i cisza.
Usłyszalem jak zimny i wilgotny wiatr szarpie resztkami pożółkłych liści na drzewach. Jak natarczywie próbuje na siłę sforsować barierę okna.
Pomyślałem.
Kurczę jakie to szczęście, jaki dar od losu że żyję tu i teraz. W tym miejscu, w tym czasie.
W innych czasach w innych miejscach były/są to rzeczy niewyobrażalne.
Mogę żyć i cieszyć się spokojem, ciepłem. Śpię bezpieczny.
Chcę mieć tego świadomość, chcę pamiętać o tym na każdym kroku. O tym że to życie codzienne na które często marudze jest darem, wyróżnieniem.
Komentarzy: 5
Ścieżka 44 Do przodu
2009-10-09
Dostrzegłem dzisiaj pierwszy siwy włos na swojej skroni!!!!
I przyznam że przed wzruszeniem trudno się uchronić.
Dodaje mi dużo uroku :) Taki mały element podkreślający nabytą latami doświadczeń mądrość. Tak. Teraz jestem nie tylko przystojny ale i mądry, a pal licho skromność, niezwykle przystojny i bardzo mądry. Chociaż z tą mądrością to nie do końca prawda. Stare przysłowie pszczół mówi że mądrości uczymy się całe zycie a i tak głupi umieramy. Nie wiem co będę myślał za lat 10.
Nie chciałbym być znowu dwudziestolatkiem. Byłem taki głupi. Taki śmieszny i zaślepiony pseudowolnością. Dopiero teraz dostrzegam jak wiele zła uczyniłem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie powinno było tak być. Jeżeli już miałbym być znowu młodzieniaszkiem to tylko z tą madrością którą mam obecnie, z tym siwym włosem.
No nic było minęło. Wszyscy zyją. Ja piękniejszy i mądrzejszy. Jest dobrze a będzie jesio lepij.
Aaaaachchchchch.
Teraz ruch należy do Pięknej. Teraz niech ona szuka.
Jakby co to jestem na ławce w parku albo na Starym Mieście.
Komentarzy: 9
Ścieżka 43 Do przodu
2009-10-02
A było już tak pięknie.
Tak pięknie było gdy przez kilka dni czułem że stać mnie na wszystko z tymi czterdziestoma bańkami. Tak. Byłem bogaty. Cholernie bogaty - choć są pewnie ludzie dla któtych 40 baniek to nic ale dla nie to było wystarczająco. I czułem się świetnie myśląc o moim błyszczącym DB 9 czekającym w garażu. I pamiętając że za kilka dni lecę na wymarzone wakacje w Nowej Zelandi. I miło było widzieć zdziwioną minę ulicznego grajka w którego kapeluszu z kilkoma groszami na dnie lądował pokaźny plik banknotów. I fajnie było spłacić kredyt mieszkaniowy zaprzyjaźnionym państwu MiA.B którym ciąży on już od kilku lat. I nie dla sławy zasponsorować operację serca małej Ani. I z uśmiechem kupić 2000 lizaków i rozdać na ulicy dzieciakom wracającym ze szkoły. I z łzą w oku widzieć jak stary lew wykupiony z zoo powoli znika wolny w trawach afrykańskiej sawanny.
Było pięknie do 01.10.2009 godz. 22:07. Potem wiatr uderzył o okno a ja się obudziłem. I nie było już czterdziestu baniek. Nie było.Nie.
Ale zostało jednak jeszcze coś. Zostało jednak i siedzi nadal w mojej głowie.
Widzę wciąż i starego lwa który odszedł w sawannę i małą Anię ze zdrowym serduszkiem i szczęśliwych MiA.B których wreszcie stać na wakacje i gromadę rozwrzeszczanych dzieciaków z lizakami w dłoniach i grajka z pełnym kapeluszem i siebie mknącego błyszczącym DB 9 poprzez bezdroża NZ.
ER323 04.10.2009 ( tak madzientuju raczej 02.10.) godz 12:10, CHILIZET ślicznie gra, koty śpią, drzewa błyszczą złotem w słońcu, idę na spacer do parku, posiedzieć na ławeczce i pomyśleć o tym zeby nie zapomnieć starego lwa.
Komentarzy: 10
Ścieżka 42 Do przodu
2009-09-25
Nie cierpię palaczy. Pchają się z tym swoim nałogiem wszędzie. Zatruwają mnie, biernego palacza, na każdym kroku. Niech sobie założą dzbanek na baniak i niech się kiszą w tym smrodzie proszę bardzo ale dlaczego i ja mam. Ale nie, to przecież chodzi o lans . To ich wyjątkowe wciąganie dymu, z taką powagą nadymanie policzków. Wyglądają wówczas jakby czuli się oderwani od rzeczywistości. Może i są wówczas w innym wymiarze tylko dlaczego zatruwają moje powietrze przy wydechu. Czy jak bym im nasrał na głowę, a zapewniam że czułbym się wówczas równie oderwany od rzeczywistości , taki w innym wymiarze, taki skupiony i nieobecny, to byłoby w porządku? A to trzymanie fajana. Jak jakiegoś skarbu największego. Delikatniusio. Najlepsi są tacy co trzymają kciukiem i palcem wskazującym.
A te szczyle, ledwo taki z gleby trochę wyrośnie a już z fajanem. Tacy dorośli, woli i niezależni.
I te ciągłe proszenie o ogień. Kurna jak masz na papierosy to miej i na podpałkę. I taki zdziwiony że nie palisz.
I te kiepy. Wszędzie. Tony kiepów. Jak jakiś dywan.
I jedzie taki furą, okno otwarte i pali. Dym wypuszcza na zewnątrz, zrelaksowany, pełen luz. A potem pstryk. Niedopałek na ulicę. Bo w aucie czyściutko i pachnąco, popielniczka jeszcze dziewicza.
Jadę pociągiem na korytarzu bo w przedziałach wszystko zajęte. Wychodzi dziunia z przedziału na korytarz. Pamiętam ją bo 20 minut wcześniej awanturowała się o miejsce w przedziale dla siebie i swojego „biednego” chłopaka. No więc wychodzi, rozwala okno i wyjmuje papierosa. Wszystko leci na mnie a jak jej zwracam uwagę to się patrzy jak na głupka i stwierdza że jestem psychiczny. Pal se w przedziale jak jesteś taka przebojowa. Ale nie, przecież tam mogłaby zaszkodzić ukochanemu. Następnym razem nasram jej na głowę.
Nie cierpię palaczy. Wazon na baniak i niech się kiszą, proszę bardzo.
A czy pamiętają swojego pierwszego papierosa? Był taki słodki i smaczny. Nie wzbudzał odruchu wykrztuśnego, dym wchodził w płuca lekko i przyjemnie. Ciekaw jestem czy wsród tych smakoszy nikotyny jest chociaż jeden który swojego pierwszego fajana zakończył bez kaszlu?
Mięczaki. By zaistnieć w grupie, nie być odrzuconym byliby zdolni zjeść gówno i zrobić z tego rytuał. Płycizna ich osbowości nie daje im szansy na zabłyśnięcie czymś innym więc jedzą te gówno i już nikt nie uważa ich za mięczaków. Bo jak się pali to się ma jaja.
A ja twierdzę że jaj się nie ma. Rekompensuje się tylko swoje niedostatki, zakłada maskę kogoś innego, bardziej niezależnego.
A mam jaja i nie palę. Jaja aż do kolan :)
Komentarzy: 14
Ścieżka 41 Do przodu
2009-09-21
To granda jest.
Jakby to powiedział Stanisław Anioł , to się rozprzestrzenia jak dżuma, powiem bardziej, jak tyfus. Gangrena w polskim futbolu zatacza coraz większe kręgi. Doszło do tego że kurupcja dotyka już nawet amatorskiej ligi. To granda jest.
Nie można inaczej tego nazwać. Bo to jak w naszym ostatnim meczu sędzia na trzy minuty przed końcem meczu podarował przeciwnikowi rzut karny z kapelusza to jest wielka granda. Przegraliśmy przez to 1:2. I nic nie pomogło że nasz zawodnik na dowód niewinności sciągnął koszulkę by pokazać ślad na piersi po piłce. Ten drań sędzia twierdził że była ręka.
To granda jest.
Jakby to powiedział Stanisław Anioł , to się rozprzestrzenia jak dżuma, powiem bardziej, jak tyfus. Bo jak nazwać fakt ze kobieta jaskiniowa od kilku już dni jest nr 1 na blogowni. Układy i układeczki nawet w sieci. Dlatego nie mogę jej z czystym sumieniem pogratulować i życzyć dalszych owocnych kontaktów.
To wszystko jest granda jak to mawiała Balcerkowa.
Komentarzy: 2
Ścieżka 40 Do przodu
2009-09-18
Warszawska starówka i Krakowski Przedmieście.
Odkrywam na nowo te miejsca. Uwielbiam przesiadywać bez celu na Placu Zamkowym.
Zaczęło się nawet nie pamiętam kiedy. Siadam na schodach i patrzę. Patrzę na spacerujących, szczęśliwych ludzi. Patrzę na dorożki, na motory, na gołębie, na wróble, na chmury, na słońce, na czas. I mogę tak siedzieć godzinami, chłonąć ten spokój, tą atmosferę. Przenoszę się wówczas w minione czasy. Nieraz międzywojenne, nieraz XVIII wieczne i widzę przechodzących ludzi w strojach z tamtych lat .Panów w cylindrach i z laseczkami, panie w kapeluszach i z parasolkami.
Lubię bardzo tak siedzieć i patrzeć. Ludzie którzy tam przychodzą są jacyś inni niż w innych częściach miasta. Nigdzie nie pędzą, za niczym nie gonią, są uprzejmi i mili. Z ich twarzy znika grymas bólu a pojawia się autentyczny uśmiech. Chłonę ten uśmiechy.
Bardzo lubię również chodzić do bazyliki archikatedralnej na niedzielną mszę świętą o 18:00. Ksiądz Bogdan bardzo ciekawie, przystępnie i ciepło mówi tam o życiu. Można się zgadzać, można nie ale mi się podoba. Mi pomaga, prostuje niektóre sprawy, pozwala znaleźć inny punk widzenia, skłania do refleksji. Co najważniejsze nie jest nudno, pompatycznie, sztywniacko a za to miło, serdecznie.
A Plac Zamkowy ma swój niepowtarzalny klimat gdzie czuję się dobrze. Jak jeszcze sobie wyobrażę widok z placu na praski brzeg gdzie stoi nasz nowy stadion narodowy to przepełnia mnie uczucie radości i nadziei.
Szkoda tylko że dnie już coraz krótsze i coraz chłodniejsze. Już za kilka tygodni zimno wygoni mnie z mojej miejscówki. Adijos moje schody. W długie, złe zimowe wieczory wasze wspomnienie w pamięci będę miał.
Komentarzy: 3
Ścieżka 39 Do przodu
2009-09-17
No i co ? – jak powiedział kierowca wywrotki do kierowcy wywrotki w „ Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”
No i nic – jak odpowiedział kierowca wywrotki kierowcy wywrotki w „ Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”
Prawda jest taka że nie pozaliczałem sobie za młodu ze względu na zbytni szacunek do dziewczyn / kobiet. Zawsze uważałem że szacunek przede wszystkim. Że nie można oszukiwać, wykorzystywać, że trzeba być uczciwym. Że musi być uczucie, więź emocjonalna. Że najpierw należy otworzyć jej serce a dopiero potem rozchylać jej nogi.
I nie pozaliczam sobie na „starość” ze względu na zbytni szacunek do siebie samego. Tak. Prawda jest taka że ciężko mi się zniżyć do poziomu jaki się obecnie preferuje.
No i co ?
No i nic.
Komentarzy: 6
Ścieżka 38 Do przodu
2009-09-16
Echa stadionów.
Rozpoczęliśmy nowy sezon w nowej lidze, w nowej „starej” drużynie. Wyszło nieźle bo wygraliśmy 4:zero a zwycięstwo mogło być jeszcze bardziej okazałe gdybym wykorzystał swoją stuprocentową okazję na strzelenie gola :) Fakt faktem przeciwnik grał w osłabieniu jednego zawodnika, a 50% z tych co byli była na kacu. Wynik jednak idzie w świat i niedługo nikt nie będzie pamiętał o stylu..
Bardzo ważne. Zostałem mianowany kapitanem drużyny. Odpowiedzialność potForna na mych barkach.
A co dla drużyny znaczy kapitan pokazał sir Piotr Gruszka.
Będzie musiał się jednak prezydent Kaczor wdrapać na stołek i wręczyć mu order. Śmiałem się swego czasu że nie da rady ale teraz się nie wywinie. Chociaż coś tam do mnie doleciało w niedzielnych Faktach TVN że najpierw miał się z mistrzami europy
spotkać, potem że nie, potem że tak i nie wiem w końcu czy się spotkał. Widocznie w kancelarii prezydenta nie mieli odpowiedniego stołka. Żenada. Nie cierpię polityków i polityki.
Wracając do sir pana Piotra i jego kolegów z drużyny. Nie wyróżniają się ani wymyślnymi fryzurami które od początku do końca meczu pozostają w niezmienionym stanie, ani wymyślnymi tatuażami podkreślającymi siłę ich charakteru.
Nie przypominam sobie również żebym widział sir Piotra w jakiejkolwiek reklamie. Ooo zaraz przepraszam, widziałem. Wystąpił w akcji „pij mleko” i ostatnio również w „nie bij”.
Nie słyszałem także żeby kiedykolwiek sir Piotr narzekał na warunki treningu, na duszne sale, krzywy parkiet, za mało okrągłe piłki, na działaczy, na brak pieniędzy, na ciągłe kontuzje, na dziennikarzy którzy ciągle przeszkadzają itp., itd.
Nie słyszałem nigdy też o potrzebie naturalizowaniu jakiegoś Nigeryjczyka czy Brazylijczyka czy innego murzyna by wreszcie móc zacząć wygrywać, by móc wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego.
I to właśnie robi różnicę pomiędzy siatkarzami i piłkarzami. Ci pierwsi są sportowcami, ci drudzy celebrytami.
Sir pan Piotr i koledzy z drużyny która bez porażki w turnieju wywalczyła złoto w tureckich warunkach pełnych niedociągnięć nie marudzą tylko grają. I wygrywają. I wielki szacunek.
I da się wygrywać bez murzyna z orzełkiem na piersi w zespole ?????????
Komentarzy: 3
Ścieżka 37 Do przodu
2009-09-15
Patrzę w lustro.
Brylantyną poprawiam ostatnie nie ułożone kosmyki włosów. Fryzura postawiona do góry w małego irokeza. Wygląda jak u Indianina na wojennej ścieżce. Stroszę włosy jeszcze bardziej. Biały Kieł przed walką.
Spoglądam niżej. Szramy na czole i łuku brwiowym przypominają o otrzymanych ciosach. Są teraz jeszcze bardziej widoczne.
Patrzę sobie w oczy. Źrenice rozszerzone, czujne na każdy ruch. Wyostrzam wzrok mrużąc powieki. Nic nie jest w stanie ujść mojej uwadze.
Poniżej nos. Wciągam powietrze. Głęboko. Płuca rozszerzają się napełniane tlenem. Nozdrza szeroko. I wydech. I znowu wdech. Klatka piersiowa rozszerzona do granic wytrzymałości. Krew transportuje życiodajny tlen do mięśni. Czuję jak się napinają, są gotowe do działania. Na razie nie ma sygnału z ośrodka nerwowego do ataku.
Spoglądam na usta. Rozchylone lekko podejrzanym uśmiechem ukazują zaciśnięte zęby. Ostre kły.
Słuch wyłapuje najdrobniejszy szmer. Słyszę lekki pomruk wydobywający się z gardła.
Lekko przygarbiona sylwetka z szyją schowaną w barkach.
Rozprostowuję dłonie. Już za chwilę śnieżnobiałe, czyste paznokcie zaczerwienią się od krwi.
Tak.
Jestem gotowy na polowanie. Zaraz ruszam w dżunglę na krwawe łowy.
Gaszę światło. O dziwo nadal wszystko wyraźnie widzę. W mroku i ciszy słyszę komara który od trzech dni nie daje mi spokoju. Czuję go. Jestem w stanie zlokalizować go dokładnie i zlikwidować jednym palcem. Olewam go. Przede mną grubsza zwierzyna. W głowie afrykańskie bębny zaczynają wybijać miarowe rytmy. Dotykam nadgarstka. Tętno wyraźnie szybkie. Serce tłoczy litry krwi bogatej w tlen. Szybciej, szybciej, coraz szybciej. Zakładam słuchawki na uszy. Włączam muzykę i wychodzę w ciemne miasto.
Strzeż się. Myśliwy wyruszył.
Wytropię i rozszarpię.
Dziewczynko.
Komentarzy: 5
Ścieżka 36 Do przodu
2009-09-14
Maja Kleszcz.
Maja Kleszcz z Kapeli ze Wsi Warszawa to jest głos z którym mógłbym się zestarzeć. Piękne by było życie gdyby tak móc ten głos słyszeć codziennie. Rano i wieczorem. Po przebudzeniu i na dobranoc. Tak, to jest jeden ze składników który powinna mieć moja Piękna. Powinna mieć głos Mai Kleszcz.
Wiem teraz jak strasznym pokusom byli poddawani dawni żeglarze kuszeni głosem syren. Przed tym nie da się uciec, podąża krok w krok, dźwięczy w głowie. Nie daje spokoju a zarazem jest taki uspokajający. Uspokaja i pobudza, pobudza i uspokaja. Ten głos mnie przyciąga. Ten głos jest pięknie cichy i wybitnie głośny. Ciężko w to uwierzyć ale jak słyszę ten głos to słyszę wszystko. Ciszę i dźwięk, noc i dzień, słońce i gwiazdy, ziemię i powietrze, wodę i piasek. Słyszę chłodny wiatr i upalne powietrze drżące nad łąką. Słyszę łany zbóż i słyszę las. W tym głosie słyszę siebie.
Kupiłem sobie płytkę Mietka Fogg’a. W sumie to nie wiem dlaczego dopiero teraz? Mam słucham. Prosto i pięknie o miłości smutnej i radosnej.
Taki duet Maja + Mieczysław to by było coś.
Komentarzy: 2
Ścieżka 35 Do przodu
2009-09-11
Sku….ynem chcę być już trochę mniej. Chociaż żebym miał powiedzieć że wcale to nie powiem.
A może tak naprawdę to już może może może już nim jestem. Może może może jest to moja druga osobowość która stłamszona we wnętrzu próbuje się przebić do świata zewnętrznego. Ta zapomniana, taka biedna, samotna.
Kiedy więc byłbym / jestem sobą? Pomyślę nad tym ale wątpię bym w miarę szybko znalazł rozwiązanie. Osobowość mnoga?
Na razie powinienem się chyba skupić nad zaspokojeniem swojego libido. Całe to zamieszanie jak sądzę wynika właśnie z tego. Po prostu najzwyczajniej w świecie zaczyna mi odwalać z braku ten tego no właśnie tego. Zdrowy facet czasami musi uff inaczej się udusi uuu. Rozpatrzmy więc możliwe rozwiązania. Rozpatrzmy, oczywiście, ale realnie. Burdel to dla mnie poniżenie. Płacić za pseudo miłość? Chociaż z drugiej strony przecież tu nie chodzi o miłość a jedynie o rozładowanie napięcia ( hehe napięcia ) fizycznego. A ciekawe jakie są swoją drogą teraz stawki bo nie jestem świadom kosztów? Randka na jedną noc? To też mi zalatuje. No i jak to zorganizować? Wątpię żeby tak normalnie, z marszu coś trafić na zawołanie. Inne rozwiązania jakoś nie przychodzą mi do głowy. Jakoś ubogo to wygląda.
Ech żeby wreszcie znaleźć tą Piękną to może coś by się przy okazji udało uszczknąć :)
A na razie to tylko statki na niebie.
Sam sobie muszę świat tłumaczyć.
I żeby więcej się nie bać.
Komentarzy: 6
Ścieżka 34 Do przodu
2009-09-10
Uwielbiam znajdować pieniądze na ulicy. Można by rzec że jest to jedna z moich pasji. Można by również rzec że przez to nie jestem w stanie zauważyć, znaleźć Pięknej. Bo jak się cały czas patrzy pod nogi to się nie widzi .swiata wokół.
Najbardziej uwielbiam jednogroszówki i pięćdziesięciogroszówki. Mam na swoim koncie też kilka jednozłotówek i dwuzłotówek. Tak więc jakbyście chcieli i mieli na zbyciu deko wolnej gotówki to rzucie trochę na chodnik w trudno dostępne miejsce. A nóż będzie tamtędy przechodził wydeptywacz i swoim sokolim wzrokiem wypatrzy nowe znalezisko.
Jednakże w tą niedzielę pobiłem rekord. Znalazłem całe, piękne, śliczne i błyszczące pięćdych. Jako że nikt się po nie nie zgłaszał wsadziłem je do kieszeni i w długą.
Wczoraj był mecz. To pierwszy mecz biało-czerwonych którego nie dałem rady obejrzeć do końca. Tyle lat śledzę transmisje i zawsze łatwiej czy trudniej udawało mi się dotrwać do ostatniego gwizdka. Niestety wszystko ma swoje granice. Moja cierpliwość, wiara i miłość do repry też. Szkoda gadać.
Z innej dyscypliny to jeszcze raz wielki szacun dla pana Piotra Gruszki. Zasługuje na orzełka na piersi jak nikt w tym kraju.
Komentarzy: 3
Ścieżka 33 Do przodu
2009-09-03
Dnia 1 września roku obecnego,
Wybrałem się z Księżniczką na rozpoczęcie roku szkolnego.
Początek rymowany na wesoło ale dalej będzie mniej zabawnie.
Na rozpoczęciu przewidziana była również msza święta. Nie będę się zagłębiał w to po co i dlaczego. Nie mój problem.
Nie wszyscy uczniowie byli, jednak ci co przyszli trochę mnie zażenowali. Bo ja nie pojmuję jak można uczestniczyć i nie odpowiadać na wezwanie kapłana ? Przyszli po to żeby tylko popatrzeć ? Dla zabawy ? Ze strachu ? Żeby się pokazać ? Potem była krótka część świecka w auli. Dzieciaków było już dużo więcej niestety jakość nie uległa zmianie. Podczas hymnu – też cisza. Nikt nie śpiewał. Co ma oznaczać wezwanie : DO HYMNU ! ???
Patrzyłem na tą naszą młodzież gimnazjalną i licealną i myślałem sobie co by powiedzieli na tą ciszę w kościele czy podczas hymnu żołnierze z Westerplatte którzy 70 lat temu o tej porze walczyli o Polskę? Albo powstańcy warszawscy którzy ostatkiem sił przedzierali się kanałami? Jakby tak nagle stanęli pośrodku tej ciszy - w wolnej Polsce gdzie hymn narodowy nie stanowi żadnej wartości. Gdzie ideały chrześcijańskie przejęte od praojców nie są trendy.
Świat się zmienia a my z nim. Czy musi aż tak radykalnie?
Tak. Musi. Niestety musi. Trzeba być skurwysynem. Nie wierzyć w nic. Niczego nie przestrzegać. Nikogo nie szanować.
Tracę wiarę w przyszłość. Tracę wiarę w siebie. Gdzie to wszystko zmierza, dokąd ? Jak to się skończy?
Kasa i dobra zabawa bez ograniczeń. Kasa i dobra zabawa bez ograniczeń. Kasa i dobra zabawa bez ograniczeń. To się liczy.
A więc młodzieży nie miejcie skrupułów, nie przestrzegajcie przykazań, nie szanujcie przodków, olewajcie ojczyznę, nie bądźcie uczciwi. Nie róbcie wszystkich tych rzeczy chyba że chcecie skończyć jako stary zgorzchniały człowiek taki jak ja.
Komentarzy: 7
Ścieżka 32 Do przodu
2009-09-01
No i jestem.
Trochę się zaległości narobiło ale to przez to że „kombinat’’ zablokował mi dostęp do bloga a w domu spieprzył mi się komputer. Cały miesiąc zajęło jego naprawienie. Niestety tak to jest jak naprawia się po znajomości u kolegi kolegi kolegi. Czy już jest całkiem sprawny to nie jestem do końca pewien więc nie wykluczone że może się zdażyć kolejna przerwa. Najbardziej mnie martwi jednak brak dostępu do bloga z firmowego sprzętu. Dobrze było poczytać i popisać w czasie pracy. W domu zawsze brak czasu. Zobaczę jak to się potoczy dalej, może zmienię umiejscowienie mojego bloga. Pożywiom uwidzim.
Trochę sobie pojeździłem po Polsce w sierpniu. Podobała mi się Bydgoszcz w której spędziłem kilka dni i zaliczyłem mecz z Grecją. Świetna gra biało – czerwonych i atmosfera na trybunach spowodowały że wspomnienia po pobycie w Bydzi mam bardzo miłe. Doświadczyłem również wrażeń rodem z PRL-u wracając nocnym pociągiem z Ustki. Ścisk był taki że chcący dostać się do kibla chodzili po ścianach. Warunki podróży były tak tragiczne że nikomu nie chciało już się nawet denerwować i atmosfera „wesołego autobusu” była dość luzacka.
Te moje samotne podróże pełne były przemyśleń. Nie spotkałem niestety Pięknej i zaczynam być coraz bardziej tym faktem poirytowany. Te moje durne ideały, pragnienia, oczekiwania i marzenia. Myślę sobie że, podobnie jak to powiedział Wokulski, od dzieciństwa miałem wyidealizowany punkt postrzegania kobiet, podsycony jeszcze w młodości przez różnych poetów i pisarzy. A to tylko mrzonki. Rzeczywistość jest inna. Kobiety są zwykłymi samicami które potrzebują samca do rozrodu, zaspokojenia potrzeb i dostarczenia pokarmu. Nie kierują się sercem a najzwyklej w świecie instynktem samozachowawczym.
Kurcze jak ja bym chciał być takim zwykłym skurwysynem. Bez skrupułów, bez zahamowań, bez poczucia odpowiedzialności i winy. Kraść, gwałcić, wykorzystywać, kłamać, pogardzać. Jakie to jest proste życie. Koniec myślenia. Koniec zmartwień. Wolność. Radość. Szczęście. Wygoda.. Spokój.
Zaczynam żałować lat straconych. Mogłem tyle skorzystać. Mieć na koncie kilkanaście zaliczonych panienek, ukraść parę złotych, jeździć fajną furą i śmiać się z frajerów na ulicy. A tak to sam jestem samotnym frajerem. Wiem, wiem. Nie zaznam spokoju do póki sam siebie nie zaakceptuję, sam siebie nie docenię, sam siebie nie pokocham. Ciężko jest jednak żyć całe życie tylko ideałami które świat wokół cały czas podważa, neguje i ośmiesza. Tak jak mały chłopiec potrzebuję pocieszenia, potwierdzenia : Tak chłopczyku dobrze robisz że marzysz.
Chciałbym cofnąć czas. Dostać drugą szansę.
Już się nie boję śmierci, nie uciekam przed nią. Jest jedyną rzeczą której mogę być pewien. Nie jest straszna, nie jest kostuchą z kosą a wspaniałym aniołem który wyzwala od cierpień. Ostatnio umarła moja babcia. Przed śmiercią dużo chorowała, bardzo się męczyła. Nie widziałem tego osobiście ale z opowiadań mojej mamy i dziadka wiem że po śmierci wyglądała przepięknie, młodo, szczęśliwie a na ustach miała uśmiech.
Chcę być skurwysynem.
Ech. Nawet jak to piszę to znowu gdzieś tam na serca dnie zaczyna pojawiać się mała iskierka nadziei: trwaj, wierz, nie upadaj. A więc dalej z tym garbem przez życie.
Chcę być skurwysynem.
Komentarzy: 7
Ścieżka 31 Do przodu
2009-07-22
Kiedy Cię wreszcie spotkam - Piękna?
Co rano wychodzę na ścieżkę a po drodze spotykam setki Pięknych. Są różne.
Kolorowe i poszarzałe , promienne i gasnące, biegnące i czekające.
Jedne patrzą przed siebie a inne ze spuszczonym wzrokiem.
Jedne jeszcze szukają a inne właśnie straciły.
Samotne i otoczone bliskimi.
I jak w tym tłumie wyłapać to jedno spojrzenie? Jak uchwycić chwilę, szept podświadomości, spotkanie serc zawarte w źrenicy oka? Jak poznać że to kres poszukiwań ? Czy dobry los pomoże ? Czy zaznaczy wyjątkowość ?
Wiem że tak. Wiem że idę w dobrą stronę. I wtedy gdy autobus ucieka mi sprzed nosa i wtedy gdy stawiam stopę na peronie a pociąg wjeżdża jak na zawołanie. I kiedy czekam i kiedy nie czekam. Kiedy myślę i kiedy nie myślę. Kiedy śpię i kiedy nie śpię. Każda chwila, każdy krok przybliża mnie do spotkania. Już niedługo. Jestem coraz bliżej.
Kiedyś Cię znajdę.
I będziesz szczęśliwa. Bo taki mam cel. Być z tobą szczęśliwym. Pomóc Tobie i sobie.
Bo zasługujesz by Cię nosić na rękach.
To nie prawda że Ciebie niema.
Więc uważaj. Też bądź czujna gdy będę Cię mijał :)
Już niedługo będę trzymał Twoją dłoń.
Komentarzy: 19
Ściezka 30 Do przodu
2009-07-21
Przegląd prasy ( oczywiście sportowej ). Innej nie czytam bo szlag mnie trafia.
Gazeta Wyborcza NR 29 ( 664 ). Dodatek sportowy.
Wywiad z jedynym jak do tej pory piłkarzem skazanym za korupcję.
Ble, ble, ble i :
Pytanie : I nie było panu głupio, że tak kantujecie rywali? Że drużyny, które przyjeżdżają do Gdyni, za każdym razem są przekręcane? Tak po ludzku nie było panu wstyd?
Odpowiedź : Tylko raz żałowałem chłopaków z ŁKS Łódź, bo sędzia nawet nie próbował się ukrywać ze stronniczością. Strasznie nam wtedy sprzyjał, a i tak skończyło się 0:0.
Pytanie : Przeprosił pan za to rywali ?
Odpowiedź : Ja? A za co? Przecież nic złego nie zrobiłem. Zresztą rywale też nie mieli pretensji do nas, tylko do sędziego.
Pytanie : A reszta drużyn? Ich już panu nie szkoda?
Odpowiedź :Wie pan. Nie. Bo kiedy jechaliśmy na wyjazd, to sędziowie kręcili nas dokładnie tak samo jak naszych rywali w Gdyni………
Normalnie miszcz jak dla mnie.
Zawsze twierdziłem że prawdziwy sport w wykonaniu zawodowym kończy się na zawodnikach w wieku 12-13 lat. Dalej to już normalnie. Tak jak w zyciu.
I jeszcze jeden cytat.
Pytanie : Jaka była rola piłkarzy w korupcji?
Odpowiedź ; Nic o tym nie wiedzieliśmy. Graliśmy wtedy za 20 tys. premii za mecz, ale na kupowanie meczów nie oddaliśmy nawet złotówki.
Hehehe. Po prostu miszcz. Znam kilku kolesi co graja w piłeczkę pół zawodowo w niższych ligach i wiem że nawet na poziomie okręgówki piłkarze dobrze wiedzą co, gdzie i jak. A to że się zrzucają na „dolę’’ to rzecz normalna.
I na koniec.
Pytanie : A może pomoże pan prokuraturze i wskaże kilku winnych?
Odpowiedź : Nie jestem kapusiem.
Taaaaaak. Po prostu miszcz.
Aha. Jeszcze chciałbym nawiązać do felietonu pana Rafał Steca na temat Piotra Gruszki.
Zgadzam się z autorem, że kto jak kto ale pan Piotr zasługuje na odznaczenie Złotym Krzyżem Zasługi za wkład jaki wnosi do naszej reprezentacji. Zawodników którzy interes drużyny narodowej przedkładają ponad spodziewane zyski z klubów należy dawać jak najbardziej za wzór do naśladowania. Niestety chciałbym rozwiać nadzieje Pana Rafała. Takie odznaczenie nie zostanie przyznane dopóki prezydentem RP pozostanie jaśnie nam panujący obecny. Nic to że takiego zaszczytu dostapił ostatnio żużlowiec Rune Holta. Jak pan panie Rafale wie żużlowcy, podobnie jak dżokeje, powinni być wzrostu mikrego. Siatkarze wręcz przeciwnie. Więc jakby to wyglądało gdyby tak nasz prenio miał przypiąć orderek panu Piotrowi. Wydaje mi się że tak:
I
I
I
I
I
I
I I
Normalnie nie da rady.
Komentarzy: 6
Ścieżka 29 Do przodu
2009-07-20
Jestem jestem.
Piszę znowu ( dzisiaj przyziemnie ) ponieważ wiem że zapotrzebowanie u czytających na nowe notki na tym blogu jest ogromne!!
Nie pisałem gdyż nie mogłem się odnaleźć po tym jak dowiedziałem się jakie to nasi „następcy’’ maja autorytety. Cóż może znaczyć taka skromna osoba jak ja w zestawieniu z Kubusiem i Szymusiem.
Padłem na kolana i nie mogłem się podnieść. To mają byś autorytety? Nie będę nazywał spraw po imieniu ale jakie wartości tych dwóch panów przekazuje młodym ludziom. Jak dla mnie to żadnych. Boję się o ten kraj za kilka, kilkanaście lat.
Jakich to ludzi stawiałem sobie kiedyś za wzór?
Nie wiem czy to ja jestem nieprzystosowany czy to raczej ten świat dziwaczeje ale jakoś nie potrafię się odnaleźć w tej atmosferze.
W sobotę graliśmy w skwarze pustyni a niedzielę dla odmiany w deszczu. W niedzielę grało się lepiej :) Ale za to w sobotę się pięknie opaliłem tylko że potem bolała mnie głowa ( nie nie, nie od myślenia na boisku ).
Komentarzy: 6
Ścieżka 28 W miejscu
2009-07-17
Popołudnie.
Nuda. Książka jakoś nie pociąga, o telewizji nawet nie myślę.
Dla zabicia czasu wyskakuję do osiedlowego sklepiku, kupię coś słodkiego do herbaty. Bardzo rzadko chodzę do tego sklepiku ale jak się nie ma co ze sobą zrobić to niech i taka forma rozrywki będzie.
Przed wejściem, oparty o wystawę, stoi starszy gość. Z daleka widać że zdrowo doświadczony przez życie ( tzn. wódę ). Brak świeżości czuć na odległość. I po co on tam stoi, wiadomo po co. Stoi i liczy jakieś drobniaki, pewnie na browar. Mijam go ale o dziwo nie prosi o parę groszy? Może już nazbierał? Z bliska spoglądam na twarz, widać smutek i żal, kątem oka zauważam że nie niema nogi od kolana. No cóż takie życie.
W sklepie kupuję jakieś ciastka, wodę, czekoladę i wracając do kasy mijam regał z browarami. Przypomina mi się gość sprzed sklepu. A co tam, myślę sobie, kupię mu jedno piwko no i biorę Króla w puszce. Ma się ten gest :)
Kiedy wręczam mu te piwo spotykają się nasze oczy.
Prawdą jest że oczy są zwierciadłem duszy. Jego wzrok mówi wszystko.
W jego oczach widzę :
smutek i radość
wdzięczność i upokorzenie
szczęście i cierpienie.
Nie musiał nic mówić.
I może nie powinienem był tego robić. Wszak sam odpowiada za swój los. Myślę jednak o historii jego życia. Czy to słabość jego serca spowodowała że teraz zbiera pod sklepem na piwo zamiast brać udział w zawodach takich jak te które odbywały się w dniach 6-11.07 w Marriocie? Kiedy się dał złamać, kiedy stracił wiarę i nadzieję, kiedy przegrał?
Czy ja, będąc zdrowym na ciele, nie jestem jednak podobny do niego cierpiąc na duszy? Czy nie żebrzę o odrobinkę uczucia, odrobinkę miłości, zainteresowania? Czy nie stoję pod sklepem i nie liczę tych drobnych radości próbując uskładać z tego coś większego? Czy moje przetrącone serce i zwichnięta dusza nie są duchowym odpowiednikiem kalectwa takiego jak brak nogi?
Czy będę potrafił wygrać?
Komentarzy: 10
Ścieżka 27 Do przodu
2009-07-16
Dzisiaj trochę liczb.
Obliczyłem że w porannej drodze do pracy robię 2362 kroki.
Ostatnio marudziłem że za trafioną czwórkę w Dużego Lotka otrzymałem śmieszną sumę 78 zeta. Otóż to to jest jeszcze małe miki bo spojrzałem na wygrane z wtorku w zeszłym tygodniu i wtedy podobni do mnie wygrali po 39,3 pln hehehe. Ale to też jest jeszcze małe miki bo było 3 „szczęśliwców” którzy trafili szóstkę w Dużego Lotka i wygrali po 342 392,20pln. To to dla mnie jest już czysta złośliwość losu. Przy prawdopodobieństwie trafienia szóstki 1:13 983 816 trafić i wygrać te niecałe 350 tysia?. Minus podatek i zostaje w na skarpetki. A prezesi co budują stadiony przyznali sobie po 110 tysia premii rocznej. Do 2012 stadionów nie będzie ale trzej prezesi będą mogli sobie podać rączkę z trzema „szczęśliwcami”.
Siatkarze rozegrali 3 mecze z Finami. Możliwych setów było 15. Wyszło 11 z czego 9 wygrali oni a dwa my :)
Kurs średni NBP na 16.07
EUR 4,2994
Do soboty zostało 1,5 dnia roboczego.
Jutro piątek. Piątek z Pankracym.
Już za chwileczkę, już za momencik,
Pankracy z Panem zacznie się kręcić.
Kręcić się będzie Pankracy z Panem,
Czy wszystkie buzie już roześmiane ?
Komentarzy: 8
Ściezka 26 Do przodu
2009-07-15
Kiedy w poniedziałek wracałem do domu dopadł mnie smutek. Smutek to mało powiedziane. To było smuczysko! Tak normalnie, bez powodu, jakby nagle coś lub ktoś nacisnął czerwony guzik w mojej głowie i sercu. Był tak wielki, że po prostu myślałem ze się poryczę. Łzy napływały mi do oczu. Powstrzymywałem, walczyłem myśląc intensywnie - dlaczego?
Dzisiaj ( środa ) już wiem. Cóż za ciekawy zbieg okoliczności. W lekturze, którą właśnie czytam, doszedłem do rozdziału o osobach z silnie rozwiniętą intuicyjną empatią. Tak to ja, jestem jedną z nich. Wiele to tłumaczy, teraz więcej rozumiem. Już nie myślę o sobie jak o smutnym dziwaku :).
W związku z tym bedę płakał na filmach. Do tej pory to stanowiło problem. Tak jak ostatnio na Piorunie na którym byliśmy z Księżniczką. Ale się wtedy popłakałem, jak mała dzidzia. A jak się wstydziłem!!!! Myślałem : „ Jakie to szczęście że to film w 3D i spod okularów Księżniczka nie zobaczy jakie mam czerwone oczy”. Ale już nie stanowi. Prawdziwy mężczyzna nigdy ….?????
Na tym bym zakończył.
Niestety, rekordowa, jak na blog wydeptywacza, liczba komentarzy do mojej ostatniej notki kusi by jeszcze na chwilę wrócić do tematu.
Tak, to możliwe żeby mężczyźni byli wspaniali. Po całych latach wychowywania w ciągłej rywalizacji, ciągłym udowadnianiu że się jest najlepszym, najsilniejszym, że się nie płacze, że się nie jest beksą, że trzeba byś twardym. Po całych latach spotykania dziewczyn, kobiet które kochają herosów, bohaterów. milionerów ciężko być takim wspaniałym mężczyzną i się przebić , zaistnieć, pokazać. Bo cóż mają zrobić? Wystąpić w Mam talent, podjechać super bryką, kupić naszyjnik z diamentami, dać w mordę bramkarzowi na dyskotece, zaliczyć milion panienek?
Trwają w tej swojej inności która nijak się ma do amantów z pierwszych stron gazet, patrząc jak wspaniali macho bogacą się kosztem innych otoczeni przez wianuszek adoratorek. A z czasem, gdy już sił nie starcza, a ostatnia królewna odjeżdża na Bliski Wschód, dostosowują się do otoczenia. Bo ileż można żyć z plakietka idiota i frajer na plecach? I tak nikną coraz bardziej, usuwają się w cień, tracą wiarę w to że wybrali dobrą ścieżkę. Tylko tam na dnie, głęboko tak zostaje jedynie ślad.
Nie wszyscy mężczyźni to świnie. A ich obecny obraz to w dużej mierze zasługa kobiet.
Cyniczne ?
Ja na razie okopałem się mocno i trwam jednakże życie atakuje coraz silniej a amunicji coraz mniej.
P.S. Do Ewy.
To gdzie podać to śniadanie ???
Komentarzy: 10
Ścieżka 25 Do przodu
2009-07-13
Po co mi kobieta :?
po pierwsze pierwsze żeby gotowała obiadki żebym miał co zjeść
po pierwsze drugie żeby sprzątała i żeby było czyściutko
po pierwsze trzecie żeby pozmywała żeby roślinki nie wyrosły w zlewie
po pierwsze czwarte żeby poprała żeby koszulki były pachnące
po pierwsze piąte żeby poprasowała żeby ubranka były schludne
po pierwsze szóste żeby zrobiła zakupy żeby wszystko było na wyciągnięcie ręki
po pierwsze siódme żeby zajmowała się dzieckiem bo to matka przecież
po pierwsze ósme żeby zrobić to co nadają w TV po godzinie 23.
Hmmmm.
Pierwsze siedem z przyjemnością robię sam.
W sumie ósmą mógłbym również ale lepiej nie.
Więc więc po co ?
Hmmmm.
Myślę że chyba :
po pierwsze pierwsze żebym mógł ćwiczyć biceps nosząc ją na rękach
po pierwsze drugie żebym mógł dbać o dłonie wcierając jej balsam w stopy
po pierwsze trzecie bym ładnie pachniał jej perfumami
po pierwsze czwarte bym dał pracę producentom świec przygotowując kąpiel
po pierwsze piąte żebym zakosztował trochę kultury zabierając ją do kina czy teatru
po pierwsze szóste żebym się napił dobrego wina serwując jej kolację
po pierwsze siódme żeby Pan Bóg mi dał ( bo kto rano wstaje temu Pan Bóg daje ) gdy wstanę rano przygotować jej śniadanie
No i po pierwsze ósme też
aaa i po pierwsze dziewiąte żebym zażył trochę świeżego powietrza pokazując jej gwiazdy na wieczornym spacerze.
Komentarzy: 21
Ścieżka 24 Do przodu
2009-07-11
Wiadomości radiowe ( oczywiście za ChiliZet ):
- mówią że ( badania przeprowadził jakiś mądry ośrodek, nie pamiętam jaki ) trzech na czterech polaków jest przeciwnych legalizacji zwiazków homo, a przciw prawu wychowywania dzieci przez takie pary, nawet wiecej. To znaczy że czterech na czterech ?
- królowa angielska zrobiła imprezę i po okazało się że brakuje trochę ze srebrnej zastawy pamiętającej czasy Henryka któregoś tam. To znaczy że kryzys dotknął już naszych wyspach?
Wczoraj z Wisły zawędrowałem na Trakt Królewski. Miło mnie zaskoczyło że Nowy Świat i Krakowskie tętni życiem o 24. A więc miasto nie umiera po 22? Pełno obcokrajowców. Cała Europa się tam do nas zjeżdża. Jak pod Grunwald. Szkopy, Ruskie, Angole, Hiszpanie, Italjańce i jacyś wikingowie - niestety nie mogłem okreslić czy mówili po SWE, DEN,NOR,FIN czy ISL. Ale fajnie, niech się coś dzieje. Niech przyjeżdżają, złupimy ich z dóbr jak w 1410 i wrócą do domu goli ale zachwyceni.
Może i my Polacy nauczymy się żyć po 20 bez M jak Miłosć lub Doktora H ( wrrrrr grrrrr ).
Komentarzy: 4
Ściezka 23 Do przodu
2009-07-10
Kończę z dokiem. Ani słowa więcej.
Zastanawiam się czy nie lepiej by było mieć jedno żebro więcej zamiast zastanawiać się co poniektóre kobiety w nim widzą? A i kwiatki rosłyby sobie spokojnie zamiast kończyć gnijąc w stęchłej wodzie we flakonach.
Ciekawe czy doktorek H byłby taki mądry i cfany jakby przyszło mu pracować w jednym z naszych, polskich szpitali? Wątpię.
A poza tym gościowi daleko jeszcze do takiego ideału jak JA.
Popsuł mi tylko smaka na CeBRę. No cóż trzeba się będzie skoncentrować na GiXeRku albo eRce. Wybiorę chyba eRkę bo do nicka mi lepiej pasuje.
Nooo. Już mi lepiej. Wracam do siebie bo ostatni tydzień miałem trochę kiepski. Osłabła moja witalność i zaczęły mnie dopadać okropne przemyślenia. Wczoraj to już nawet skakałem sobie po schodkach ( stary idiota ? ) tak więc będzie dobrze.
Dzisiaj wieczorkiem wpadnę nad rzeczkę po podkradać szczęśliwym ludziom trochę pozytywnej energii. Może ktoś podkranie trochę mojej ale myślę że generalnie wezmę więcej niż zostawię. Hehe.
Jak się nasi rozprawią z Finami w trzech setach to pobędę dłużej. Jak się dłużej będą męczyć to wyjdę z domu później. Tak czy inaczej spacer nad Wisełkę pewny.
A wracając jeszcze do doktorka jako serialu to film jest beznadziejny. Czy ktoś poza Goździkową rozumie te ich dialogi ? Jak już chce ktoś coś obejrzeć w TV to polecam na TV Polonia powtarzają W LABIRYNCIE. Serial o życiu, poruszający i pouczający, a dodatkowo przypominający stare dobre czasy.
I na TVP 2 powtarzają po raz kolejny 40-latka. Ciekawe czy doktorka dałoby się tak oglądać po raz enty ? Myślę że gość nie miałby szans w konfrontacji z Maliniakiem, Walendziakiem i Kobietą Pracującą.
Kończę z dokiem. Ani słowa więcej.
Komentarzy: 8
Ściezka 22 Do przodu
2009-07-09
Nie wiem na ile to działanie „określonych’’ grup a na ile złośliwość pojedynczych osobników ale coraz bardziej zaczyna mnie irytować rosnąca popularność niejakiego doktorka H.
Jakiż to mianowicie mogę sobie wyrobić obraz mężczyzny idealnego na podstawie podsuwanych co i raz przez media różnego rodzaju sondaży lub czytając niektóre zamieszczone tu blogi.
A więc :
powinien być czuły, troskliwy i współczujący, powinien potrafić rozmawiać i rozumieć potrzeby innych, powinien potrafić przytulić i pocieszyć, wspierać i pomagać. Być gdy jest potrzebny. Szanować kobiety i kochać zwierzęta.Dbać o rodzinę i o dom, itd., itd., itd.
A cóż takiego prezentuje wspomniany bohater. Wszechwiedzący, nieomylny i zawsze dążący do celu nie zwracajac uwagi na uczucia innych. Poniża i obraża wszystkich wokół podbudowując tym samym swoje ego. Seksistowski w podejściu do współpracowniczek krytykuje każdą formę związku jaka się pojawia. Sam żyje w samotni nie dopuszczając do bliskiego kontaktu. Zamknięty na wszelkiego rodzaju sugestie wszystko sam wie najlepiej i nie ma najmniejszego zamiaru się zmieniać.
Pije i ćpa prochy nałogowo.
Nieogolony z ciągle mętnym wzrokiem.
No i co taki biedny miś yogybabu ma sobie o tym myśleć i się dziwić że taki grzeczny i miły, czarujący i ujmujący, czczący kobiety jak boginie siedzi sobie sam i to pisze.
Pragną jednego a podziwiają coś zupełnie innego. A potem te narzekania że wszyscy faceci to świnie i tylko jedno im w głowie.
A więc w porządku. Jeśli wspomniany doktorek jest taki czarujący, męski i sexy to ja zaczynam podziwiać Pamelę Anderson. Tak Pamela to kwintesencja kobiecości. Ideał.
I jej naszą, rodzimą odpowiedniczkę czyli Dodę. Bo przecież jakaż ta Dorota sexsowna, jaka mądra (wysokie IQ), jaka elokwentna. Na wszystkim się zna, jest bezpośrednia i szczera. Zawsze mówi prawdę i nie owija w bawełnę. Zawsze ma rację. Zdolna jest niesłychanie i ma o sobie bardzo dobre zdanie.
NO I NAJWAŻNIEJSZE CHODZI NA MECZE PIŁKI NOŻNEJ !!!!
P.S.
Wczoraj znowu grałem w piłkę. Do 23;00.
Tak więc masażystka lub nawet dwie pilnie potrzebna.
Ale mnie wszystko boli. Nawet palce jak klikam na klawiaturze więc niestety albo i stety kończę.
Komentarzy: 9
Ścieżka 21 Do tyłu
2009-07-07
Wykończą mnie te weekendy. Na dodatek w piątek miałem dzień wolny, więc trzy dni bez obowiązku wstawania do pracy osłabiły moją psychikę. Nie chodzi bynajmniej o to że jestem pracoholikiem ale zauważyłem że już nie potrafię się nudzić. Tak po prostu nudzić, nic nie robiąc spędzać wolny czas. Jak tylko dostanę wolną chwilę zaraz mnie gdzieś nosi, zaraz szukam spraw do załatwienia, najrozsądniejszych sposobów wykorzystania tego czasu. Bo przecież tyle na głowie, tyle problemów, tak się to wszystko piętrzy. Sam się sobie dziwię. Zidiociałem na starość. Przez pięć dni w tygodniu robię wszystko w/g ustalonego schematu więc ciężko się przestawić. Wstaję rano, śniadanko, ząbki, potem 9 ha w pracy, powrót, obiadek, coś do zrobienia w domu, kąpiel, ząbki i paluli. I tak jak robot. Dzień w dzień. Takie życie wchodzi w krew. Funkcjonuję w społeczeństwie jak trybik maszyny, zaczynam się przyzwyczajać. Ciągle jest coś do zrobienia, cały czas wypełniony, wszystko zgodne z planem, pod kontrolą. Potem trudno się odnaleźć jak coś zaczyna być inaczej. Tak jestem chory na głowę.
Na dodatek sobota i niedziela upłynęła na intensywnym graniu w piłkę nożną. Ten sport mnie wykończy. Moje obolałe i wycieńczone ciało odbija się teraz negatywnie na sprawności intelektualnej. Muszę zmienić dyscyplinę, albo sprawić sobie jakąś masażystkę. A jeszcze na dodatek w sobotni wieczór zapodałem sobie kurację piwną z kolegą Majkim więc wczoraj kac moralny i fizyczny sprowadziły mnie na dno. Moje myśli krążyły pomiędzy bezsensem życia a ewentualnymi korzyściami z palnięcia sobie w łeb. Zakończyć te cierpienia. Jak to pięknie i przyjemnie brzmi. Niestety resztki nadziei na lepsze jutro powstrzymują przed rozwalaniem mózgu na ścianie ( jeżeli coś takiego w ogóle kryje się pod moją czaszką ).
No ale dzisiaj jest już lepiej i raczej będę żył. Chyba pomału coś mi zaczyna padać na mózg ( jeżeli coś takiego w ogóle kryje się pod moją czaszką ) i myślę ze brak mi po prostu baby.
Spojrzałem w komentarze do mojej ostatniej notki. Nooo bravo. Chciałbym „pogratulować’’ sympatycznym „koleżankom’’ które temat INTENSYWNOŚCI przerobiły na luźną rozmowę przechodząc płynnie od tematu truskawek poprzez poziomki do spota w jakimś ogrodzie. Miszczostwo. Ja tu otwieram duszę a te sobie organizują spotkanie przy kawie. A potem pretensja do świata że faceci to tacy zamknięci w sobie i nic nie mówią. Ech te baby, baby :)
No dobra zaległości nadrobione. Pozdrowienia dla każdego kto zajrzy.
-Through
-Sru
-Through,
-Sru
-Through
-Sru
Jak mnie ten kuternoga dr House wkurza !! Mądrla.
Komentarzy: 8
Ścieżka 20 Do przodu
2009-07-02
Lipiec czas zacząć. To już lipiec. Lipa.
Wczoraj nic nie pisałem. Niestety dopadł mnie dołek. Wolałem nie popełniać ścieżki do tyłu.
We wtorek nad Wisłą świetnie się burza prezentowała na praskim brzegu. Błyskawice rozświetlające ciemne niebo robiły piorunujące wrażenie.( błyskawice – piorunujące to dobre :) ).
W telewizorni zobaczyłem jak Niania Frania reklamuje jakiś szampon czy farbę do włosów ( nie pamiętam, zresztą nie ważne ). Treść reklamy mówi o tym że żyje INTENSYWNIE i musi mieć INTENSYWNY kolor włosów.
Tak sobie pomyślałem. Nie za dużo tej intensywności w tym naszym życiu. Wszystko ma być takie intensywne.
Telewizory mają kolory bardziej intensywne niż naturalnie, jogurt truskawkowy jest intensywniej truskawkowy niż sama truskawka, zapach perfum jest tak intensywny że róże wręcz zalatują stęchlizną, zachód słońca nad morzem nigdy nie jest taki intensywny jak na pocztówce. Wszystko musi być takie intensywne!
Do czego służą alkohol i narkotyki? Żeby się intensywnie bawić. Co chwila jakiś idiota wymyśla nową głupotę tylko po to by intensywnie spędzić wolny czas.
Trochę mnie ta intensywność zaczyna przerażać. Jasne że dobrze jest czerpać jak najwięcej doznań z każdej chwili życia czy jednak nie przekraczamy pomału pewnej granicy ?
Ja osobiście zatrzymam się na chwilę i poobserwuję zwykły zachód słońca, popatrzę na krajobrazy w naturalnych kolorach, zjem małą truskawkę i powącham róże.
Dla mnie INTENSYWNE to nie to samo co PRAWDZIWE.
Komentarzy: 16
Ściezka 19 Do przodu
2009-06-30
No i nie poszedłem nad Wisełkę.
Posiedziałem na balkonie z herbatką malinową i posłuchałem deszczu.
Może i dobrze bo padało strasznie. U mnie na dzielnicy tylko zahaczyło ale centrum podobno nieźle popłynęło.
A może jednak szkoda.
Przypomniało mi się jak około lipiec / sierpień ubiegłego roku też mnie taka burza złapała w czasie powrotu do domu. Na początku byłem wściekły jak diabli. Każda kropla deszczu która na mnie spadała wywoływała rozdrażnienie. Byłem zły że zmoknę. Pytałem czy nie mogło trochę poczekać z tym deszczem aż wrócę do domu? Ale nie. Natura złośliwa. Padało coraz bardziej i bardziej. Padało i padało a ja byłem coraz bardziej mokry i wściekły. Szedłem tak w deszczu pomstując na świat cały kiedy nagle przestało mi to przeszkadzać. Mokre ubranie stało się przyjemne, woda w butach zaczęła miło chlupać a mokre okulary śmieszyć. Więcej deszczu, dawać więcej deszczu przemknęło mi przez głowę. Zdjąłem buty i na bosaka zacząłem zadowolony biec przez coraz to większe kałuże, z zadowoleniem rozbryzgując wodę na boki. Zrobiło się przyjemnie i śmiesznie. Już mi się nigdzie nie śpieszyło, już mnie nic nie denerwowało. Naprawdę mi się podobało, naprawdę byłem szczęśliwy że mnie ta burza spotkała.
Wspominam to z lekkim rozrzewnieniem. Ty stary głupi byku.
A tak sobie myślę. Czy nie jest podobnie z tymi wszystkimi przeciwnościami które spotykają nas w życiu. Smutek, żal, cierpienie, rozpacz. Początkowo walczymy. Nie chcemy. Jesteśmy przeciwni. Chcemy żeby już przestało. Chcemy uniknąć, uciec. Jednak z czasem się przyzwyczajamy. Krople nie denerwują już tak bardzo. Zaczynamy się z tego śmiać. Zaczynamy akceptować to co się dzieje. Już nie boli, już nie denerwuje, już nie przeszkadza. Chodzi o to że najtrudniej dojść do momentu zmiany nastawienia. Przetrwać początek. Dać się zmoczyć łzom by biec przez kałuże z radością. Nie zwracać uwagi na straty, zniszczone myśli, przemoczone marzenia. Biec do celu ciesząc się że deszcz już nie przeszkadza. Że pomaga, że obmywa, że orzeźwia, że sprawia przyjemność, że jest dla nas dobry.
Wszystkim którzy się smucą i walczą z cierpieniem życzę żeby nauczyli się biegać w deszczu.
Mógłbym tak jeszcze pisać bo mam wenę ale pomyślałem sobie że nikt nie doczyta do końca takiej epistoły.
P.S.
Dzisiaj idę nad Wisełkę choćby nie wiem co.
Może będzie padać deszcz :) Jest tak parno że chyba będzie.
Komentarzy: 5
Ścieżka 18 Do przodu
2009-06-29
Sobotni i niedzielny wieczór spędziłem nad Wisłą. Fajnie było posiedzieć bez celu i poobserwować ludzi. Szczególnie niedziela była w wakacyjnym klimacie. Mógłbym tak siedzieć do rana ale niestety trzeba było wracać do domu bo rano do pracy a i trzmiele się uaktywniły zakłócając spokój.
Siedziałem tak sobie i obserwowałem i oto parę spostrzeżeń :
- niestety żaden z licznych, bardzo licznych rowerzystów nie zderzył się z nadjeżdżajacym z naprzeciwka, jakimś szczęśliwym trafem wybierali zawsze właściwe kierunki mijania się, a tak czekałem, tak czekałem żeby w końcu na siebie wpadli, wiem jestem złośliwy.
- pod każdą ławką, na każdym kroku pełno butelek, śmieci, czy to tak trudno wynieść to co się przyniosło do smietnika albo zabrać do domu i rzucić pod łózko,
- naród pije na potęgę, w szczególności małolaty, i to oni mają za kilka lat robić na moją emeryturę?,
- dziewczyny piją jak faceci, to mnie razi w szczególności, walą browara z puszki, zaciagają się fajkiem i opowiadają coś z przejęciem okraszając co drugie słowo piekną łaciną, tak mają do tego prawo, nie będą gorsze od facetów, pokazać swoją wolność i luz to jest to, kurwa mać,
- spacerują głównie pary, zarówno mieszane jak i męsko - męskie i żeńsko - żeńskie, taki singiel jak ja wyglądał wśród nich jak kosmita, czułem że się na mnie gapią z zaciekawieniem i politowaniem,
- cwane ptaki płynęły sobie na gałęzich unoszonych przez wodę jak na tratwach, szczególnie wrony korzystały z tego jako punktu czerpania wody, fajnie też wyglądała pewna kaczka która tak sobie płynęła znudzona siedząc na gałęzi.
Jak mi czas pozwoli po powrocie z pracy do domu( muszę jeszcze pozmywać ) to dzisiaj też sobie pójdę nad królową polskich smierdzących rzek.
Jak to kiedyś powiedział mojemu koledze jeden krakus :
'' Przejmijcie nasze i dosrajcie Gdańskowi "
Komentarzy: 8
Ścieżka 17 Do przodu
2009-06-26
Powietrze lepkie.
Wychodzę z tramwaju. Na przystanku starsza pani z pustym wózkiem ( pewnie babcia ), obok młodsza z dzieckiem na ręku ( pewnie mama ). Cała trójka uśmiechnięta. Za mną wychodzi facet. Na jego widok cała trójka uśmiecha się jeszcze bardziej, a dziecko otwiera buzię z radości i wyciąga w jego kierunku swoje małe rączki.
Za wszystko inne zapłacisz kartą maestro.
Cieszę się ich szczęściem. Mój wzrok staje się płynny. Opuszczam oczy by nikt nie zauważył. Prawdziwy mężczyzna nigdy.
Komentarzy: 5
Ścieżka 16 Do tyłu
2009-06-25
Ja piredzielę.
Jak ja nie cierpię wstawać na budzik. To jest moje największe cierpienie fizyczne ( psychiczne też ).
Tak nie można. Człowiek powinien się budzić wówczas gdy budzi się jego organizm. Sam. Gdy czuje że już wystarczy spania.
To dlatego potem przez cały dzień łażę zły. Coś się dzieje wbrew mi. Coś mnie do czegoś zmusza. Od samego rana. Otwieram oczy a nie chcę, podnoszę nogę a nie chcę, podnoszę głowę a nie chcę. Wstaję a nie chcę. To co tu się dziwić że w tym stanie wychodzę do pracy ( a nie chcę ), spotykam ludzi ( a nie chcę ), jem ( a nie chcę ), wracam do domu ( a nie chcę ), rozmawiam ( a nie chcę ) itd . I tak w piz…….u do zaj……..ania :)
Ja już nie chcę wstawać na drrrrrrrrrrrrrrrrrr.
Komentarzy: 4
Ścieżka 15 Do przodu
2009-06-24
Tak sobie chodzę po tych swoich ścieżkach.
Od pewnego czasu zacząłem odczuwać czegoś brak, czegoś może mało ważnego jednak odczuwalnego. Nie mogłem sobie uświadomić co to. I tak bym pewnie chodził dalej w tej nieświadomości gdybym nie natrafił na wskazówkę na „pewnym” lubianym przeze mnie blogu. A więc :
Gdzie się podziały wróble !?
Tyle tego kiedyś było. Gdzie poranne ćwir, ćwir, gdzie ćwir, ćwir po deszczu, gdzie te wróble które wiecznie rozwrzeszczane fruwają to tu to tam, wiecznie skłócone toczą boje o najmniejszy okruszek? Gdzie zarośla tętniące życiem, gdzie ogrodzenia przystrojone ich obecnością? No gdzie, gdzie?
Z dziecięcych wakacji spędzanych u babci na wsi pamiętam całe ich stada, z nieodzownym świergotem, tarzające się w piachu. Ale jak tu teraz się „kąpać” w piachu jak wszędzie pełno betonu i asfaltu. Krzewy znikają, drzewa coraz bardziej gołe bez liści, ogrodzenia pod napięciem, ludzie bardziej zalatani i nie ma nikt czasu na pozostawienie resztek śniadania na chodniku. Odeszły wróble i zabrały radość dnia codziennego, zabrały wesołość i beztroskę.
Tylko gdzie ????
Na szczęście znalazłem je. Są. Na ostatnim spacerze spotkałem ich niedobitki na Starym Mieście. Aż usiadłem z wrażenia na ławeczce i obserwowałem. Nic się nie zmieniły. Nadal pełne życia, pełne wigoru, w ciągłym ruchu, w ciągłej kłótni kto pierwszy, kto wyżej. Fajnie było je znowu spotkać i poobserwować. Poczułem znowu smak dziecinnej radości, udzieliła mi się ich beztroska. Nigdy wcześniej bym nie pomyślał że tyle radości może dać podglądanie szarych wróbli, takich zwyczajnych, nikomu niepotrzebnych.
Wracajcie wróble i weźcie ze sobą radość dnia codziennego, weźcie wesołość i beztroskę.
Komentarzy: 3
Ściezka 14 Do przodu
2009-06-23
Jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem, na jakieś stronce natrafiłem na numerologiczny test który niby miał ustalić typ mojego charakteru. Zupełnie dla zabawy ( taaaa jakiej zabawy, sam w to nie wierzę ) raczej z ciekawości i z nadzieją potwierdzenia swoich super cech postanowiłem wprowadzić swoje dane.
Różne rzeczy tam wyszły, nawet pozytywnie potwierdzające, ale jedną cechę zapamiętałem szczególnie. Muzykalność.
Muzyka mnie pobudza, muzyka mnie porusza, wprawia w wibracje każdą część mojego słodkiego ciała. Każda komórka, każda cząsteczka, każdy atom zaczyna podskakiwać, krążyć, fruwać. Muzyka mnie przenika, dostaje się do krwioobiegu i krąży po organizmie. Jak powietrze, niewidoczne a niezbędne do życia. Naturalnie przyswajalne.
Kocham muzykę, kocham tańczyć. Tancerzem zawodowym ( zawodowstwo zabija radość ) raczej być nie chcę ale rozrywkowo i amatorsko to nie usiedzę w miejscu.
Każdy kto wczoraj między 17 a 18 widział mnie w tramwaju z pewnością to potwierdzi. Pewnie kilku puknęło się w czoło ale ja się nie mogłem powstrzymać. Nóżka miarowo podryguje, główka kiwa się to w przód to w tył, a rączka wystukuje rytm na oparciu. Fajne kawałki leciały na Chili Zet. Super radio. Cieszę się że wreszcie coś takiego zaistniało. PIN też jest dobry ale Chili ma fajniejsze granie i mniej gadania.
Swego czasu na Placu Zbawiciela mijałem dziewczynę która, w słuchawkach na uszach, szła tanecznym krokiem wywijając ‘węże” w powietrzu. Zadziwiła mnie. Wyglądała jakby nic poza muzyką w tamtej chwili nie istniało. Trans. Pewnie nigdy do takiego stanu nie dojdę, obawa przed ośmieszeniem jest jednak silniejsza, ale w pełni się z nią identyfikowałem.
Cisza jest piękna, lubię ciszę. Jednak gdy usłyszę dobrą muzykę to zapominam o ciszy i wkręcam się w rytm.
Komentarzy: 3
Ścieżka 13 Do przodu
2009-06-22
Panowie.
Nie psujcie twarzy.
Niech miłość w naszym wykonaniu nie ogranicza się tylko do statystyki zaliczeń i zużytego kondona w krzakach.
Panie.
Nie traćcie twarzy.
Niech miłość w waszym wykonaniu nie ogranicza się do jak najszybszego stracenia dziewictwa, tzw wolności i zużytego kondona w krzakach.
Szanujmy miłość.
Odebrałem prafko w piąteczek na motór ;)
Kocham urzędy. Pani-władczyni w okienku oczywiście w humorze rodem z PRL-u. Dopiero na moje, okraszone promiennym uśmiechem, pytanie dlaczego taka niemiła i czy coś się stało zmieniła podejście :) W kasie pełnia europy - terminal do kart płatniczych, ale jak się chce zapłacić kartą to pobieraja prowizję :)
Zapłaciłem gotówką ( sknera ) 70,50 zeta. Swoją drogą taki biznes na produkcję takich dokumentów to żyła złota. Żadne kryzysy niestraszne. Tłuszcza i tak musi zapłacić jak chce legalnie korzystać z polskich dróg. A wspominając czas oczekiwania na egzamin chętnych do płacenia całe tłumy w kolejce.
Komentarzy: 1
Ścieżka 12 Do przodu
2009-06-20
Ciągle pada i jest wilgotno ale ciepło. Pasuje mi nawet teraz taka aura. Lubię takie angielskie klimaty. Tylko roboty na spacerze trochę wiecej bo ślimaki całymi stadami zaczynaja wyłazić na chodniki i ulice no i trzeba je ratować.
Nie nogę pojać po co one opuszczają bezpieczne trawy i zarośla i tak uparcie lezą w niebezpieczeństwo? Czego spodziewaja się po drugiej stronie asfaltu? Lepszej trawy czy spotkania fajniejszego towarzystwa? Tego się nie dowiem. Przypominają mi trochę nas samych. Przykro tylko potem patrzeć na pozostałości tych którym sie nie udało dotrzeć, tych których nikt w porę nie zawrócił ze złej scieżki, tych którym nikt nie pomógł dotrzeć na drugi brzeg.
Dlatego pomagajcie ślimakom!!! One są takie wolne że same często nie dadzą rady, nie zdąrzą.
Wczoraj śniło mi się że żeglowałem. Z początku była to jakaś łódka, dosyć szybka, tak że bałem się że się wywróci do tyłu. Następnie okazało sie że jest to tylko sam żagiel którego dwa końce trzymam w ręku. I płynąłem tak jakąś rzeką pod prąd starając się zmieścić w bramkach zaznaczonych dwiema bojami. Aż dopłynąłem do betonowego parkingu ( czułem że znam to miejce ale nie wiem co, gdzie to było ). Zaskoczony byłem obecnoscią na tym parkingu dużej ilości osób-turystów, których moim zdaniem nie powinno było tam być. Moją uwagę na chwilę przyciągnęła dziewczyna która siedziała dalej. No i była tam jeszcze jakaś mała gastronomia z piwem i kiełbaskami ale to chyba mało ważne ( aha i ta gastronomia cienko przędła i jedynymi klientami którzy wczećniej tam coś kupili byli Niemcy, a kupili 250 kiełbasy ale nie wiem czy gramów, kilogramów czy metrów sześciennych ;)
Wczoraj było, tylko co dalej?
Komentarzy: 2
Ścieżka 11 Do przodu
2009-06-19
-Dzień dobry - powiedział Mały Książę.
-Dzień dobry - powiedział Zwrotniczy.
-Co ty tu robisz? - spytał Mały Książę.
-Sortuję podróżnych na paczki po tysiąc sztuk - odpowiedział Zwrotniczy. - Wysyłam w lewo i prawo pociągi, które ich unoszą.
Oświetlony pociąg pospieszny, hucząc jak grzmot, zatrząsł domkiem Zwrotniczego.
-Bardzo się spieszę - powiedział Mały Książe. - Czego oni szukają?
-Nawet człowiek prowadzący parowóz tego nie wie - odpowiedział Zwrotniczy.
I znów zagrzmiał oświetlony ekspres, pędzący w przeciwnym kierunku.
-Już wracają? - spytał Mały Książę.
-To nie ci sami - odpowiedział Zwrotniczy. - To wymiana.
-Czy było im źle tam, gdzie byli przedtem?
-Zawsza się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej - powiedział Zwrotniczy.
Znowu rozległ się grzmot trzeciego oświetlonego ekspresu.
-Czy oni ścigają poprzednich podróżnych? - zapytał Mały Książę.
-Oni nikogo nie ścigają - odparł Zwrotniczy. - Śpią w wagonach lub ziewają. Jedynie dzieci przyciskają noski do okien.
-Jedynie dzieci wiedzą, czego szukają - odparł Mały Książę. - Poświęcają czas lalce z gałganów, która nabiera dla nich wielkiego znaczenia, i płaczą, gdy się im ją odbierze.
-Szczęśliwe - powiedział Zwrotniczy.
Komentarzy: 0
Ścieżka 10 Do przodu
2009-06-18
Ale głupoty mi sie dzisiaj śniły.
Z moim przyjacielem z dzieciństwa i jeszcze dwoma kolegami wałęsalismy się na wsi u mojej baci nad rzeczką. Potem oni w jakiś krzakach obdzierali koty ze skóry i obcinali im głowy. Wrrr ohyda. A ja w tym czasie zniesmaczony stałem na mostku i ptrzyłem na małe rybki i myślałem o tym że powinienem ich powstrzymać. Potem z pobliskiej szkoły gonił nas dyrektor. Nie wiem czy któregoś z nas dogonił czy nie ale następnie pamietam że potępiał nas ksiądz z ambony w kościele i było mi wstyd ( chociaż czułem że jestem osobiście niewinny ). Tyle pamietam dokładnie. Jeszcze mi się kojarzy jakiś duch dziewczyny ale nie wiem co, jak.
No i o co chodzi z tym snem ? Skąd takie rzeczy w mojej głowie ?
Tak na marginesie to ten mój przyjaciel z dzieciństwa stoczył się strasznie. Szkoda mi go bardzo ale nie potrafię mu pomóc a chciałbym bardzo. Chciałbym się z nim spotkać i porozmawiać jak za dawnych czasów. Niestety pije tak że już traci kontakt z rzeczywistością. Za każdym razem kiedy go spotykam jest coraz gorzej. Raz to cudem go uratowali w szpitalu, tak się zatruł.
Powiem szczerze. Brakuje mi go. Brakuje mi przyjaciela. Nie znam żadnego meżczyzny z którym mógłbym pogadać po męsku. Z ojcem też nigdy nie miałem takiej możliwosci. Szkoda.
Komentarzy: 6
Ścieżka 9 Do przodu
2009-06-16
W sobotę trafiłem w dużego czwórkę. Nie wiem czy się cieszyć czy nie. Płacą 78 zeta :)
Gram dalej :)
W piątek byłoooo. Ale co dalej.
Trochę bezsensowne robi się to moje pisanie. Piszę o pierdołach a z założenia miało to być miejsce gdzie wyrażam swoje przemyślenia. Codzieność mnie pożera. Dni jak pogoda - żadnej stabilizacji. Trochę słońca, trochę deszczu i niewiadomo na co się nastawiać. Trochę nerwowości, trochę spokoju,. Trochę smutku, trochę radości. I co będzie dalej ? Jaka pogoda zapanuje w moim sercu jutro ? Wierzę że będzie pogodnie. Cały czas wierzę w cud. Cały czas wierzę że pewnego ranka się obudzę i poczuję że to już, że własnie się stało, że to dziś zaczyna się nowe życie. Że świat jest piękny, że spotkam na swej drodze Piękną. Wiem że ona gdzieś tam jest, ta moja druga połowa. Dlaczego tak długo muszę czekać. Przeklęte "Dlaczego". To słowo rujnuje mi życie. "Dlaczego" powoduje lawinę pytań na które nie znam odpowiedzi. Dlaczego tak się stało, dlaczego tak jest, dlaczego, dlaczego, dlaczego ....... ?
Ale to się musi zmienić. Wystarczy że zapomnę o 'Dlaczego", wyrzucę z głowy problemy które "Dlaczego" powoduje. I będzie dobrze i będzie spokój. Będę tylko ja i moje marzenia. Marzenia się spełnią i chociażbym miał umrzeć w tej wierze to nie zwatpię, nie zwatpię. Bedę marzył aż do chwili spełnienia albo śmierci. I niech mówią że :
-to nie te czasy,
-zejdź na ziemię,
-śmieszny romantyk,
-na co czekasz
i niech się pukają w czoło a ja i tak będę wydeptywał scieżkę do przodu, do przodu, do przodu, do przodu ....
Nawe Żaba się śmieje ( to boli najbardziej ). Cóż.
Ja się nie poddaję.
Wychodzi słońce - będzie pogoda.
P.S.
Do Księżniczki - jesteś super, jesteś mądra i piękna. Ja w twoim wieku nie miałem połowy tej madrosci co Ty. Trzymaj tak dalej a wyrośniesz na wielkiego człowieka.
Wychodzi słońce - będzie pogoda.
Komentarzy: 1
Ścieżka 8 Do przodu
2009-06-13
-Dzień dobry - rzekł Mały Książę.
-Dzień dobry - odparł kupiec.
Kupiec ten sprzedawał udoskonalone pigułki zaspokajające pragnienie. Połknięcie jednej na tydzień wystarcza, aby nie chciało sie pić.
-Po co to sprzedajesz ? - spytał Mały Ksiązę.
-To wielka oszczędność czasu - odpowiedział Kupiec. - Zostało to obliczone przez specjalistów. Tygodniowo oszczędza się piećdziesiąt trzy minuty.
-A co się robi z pięćdziesięcioma trzema minutami ?
-To co się chce....
"Gdybym miał pięćdziesiąt trzy minuty czasu - powiedział sobie Mały Książę - poszedłbym w kierunku studni..."
Komentarzy: 0
Ściezka 7 Do przodu
2009-06-10
Mam w głowie parę tematów które chciałbym opublikować ale jakoś nie czułem dzisiaj weny do podzielenia się myślami. Z nudów zacząłem czytać inne blogi.
Nie wiem czy to moje podświadome poszukiwania, czy jakiś przypadek ale wpadały mi do czytania opowieści podobnej treści. Niestety były to opowieści pełne smutku. Szkoda mi się zrobiło osób które takich uczuć doświadczają, a jednocześnie inaczej spojrzałem na swoje problemy. Niestety tak już jest że nieszczęścia innych pocieszają nas samych.
Ale ludzie! Co się z nami dzieje ? Czy aż tak wielu z nas musi tak cierpieć nie potrafiąc znaleźć szczęścia, ułożyć sobie życia ?
Niby czuję się lepiej a jednak nie mogę do końca pozbyć się uczucia że się zawiodłem. A myślałem że tylko ja nie jestem do końca spełniony. Myślałem że wszyscy wokół wiodą szczęśliwe, radosne życie. A tu taki zawód.
Poczytam dalej. Może natrafię na więcej optymizmu i wtedy będę mógł spokojnie powiedzieć że inni to mają dobrze a ja taki biedny.
Postanowiłem opisywać sny. To znaczy nie zawsze całe ale przynajmniej rzeczy charakterystyczne, dziwne, które zostały mi w głowie.
Niestety jak na złość nie pamiętam nic z tego co mi się dzisiaj śniło.
Temat snów chodzi zresztą za mną od kilku tygodni. Czym są, co przedstawiają, skąd się biorą, no i czy mają tą tajemną moc przepowiadania przyszłości ? Czy są próbą skontaktowania się, przekazania nam wiadomości od naszej podświadomości ?
Komentarzy: 1
Ścieżka 6 Do przodu
2009-06-09
Patrzę rano na proporczyk na ścianie a na nim pod datą 09.06.2006 Polen - Ecuador. Kurcze to już 3 lata od pamietnej podróży pociagiem pełnym kibiców. A potem była świetna atmosfera na stadionie, wchodząc tam przekroczyłem bramy raju :). Tylko nasi grajkowie zepsuli całe święto. Tragiczna porażka w kiepskim stylu. No i na zakończenie mimo wszystko wesoła noc na mieście i na dworcu. Pozdrowienia dla Huberta, ferajny z Radomia i całej reszty towarzyszy podróźy których nigdy później juz nie spotkałem.
Komentarzy: 0
Ścieżka 5 Do przodu
2009-06-08
Świetna sobota z Księżniczką.
Jestem pod wrażeniem zmian jakie w niej zachodzą. Żadnego marudzenia że nogi bolą, że nudno, że jeść, że pić itp. I ten rozsądek w szastaniu kasą. Jak nie ona. Dziękuję Ci Księżniczko że coraz więcej dojrzałości wykazujesz. Dzięki temu chwile spędzane z tobą mi samemu dają więcej radości. Mam tylko nadzieję że nie zaprowadzasz tych zmian w sobie – wbrew sobie. Największym moim błędem byłoby złamanie twojego własnego ja. Bądź sobą. Szanuj innych ale przede wszystkim siebie.
Znowu świetny mecz rozegraliśmy. Kolejne zwycięstwo w lidze z drużyną z czuba tabeli robi wrażenie. Tylko z chłopakami już nie czuję takiej więzi. Trzeba będzie sobie po sezonie to i owo wyjaśnić.
Szedłem w sobotę do fryzjera. Ewa jest super. Naprawdę widzę że się przykłada do tego co robi. Nie tak jak cała reszta która tylko raz raz maszynką i po sprawie. Szacunek dla wszystkich tych co nieważne co robią ( czy zamiatanie ulic, kopanie rowów czy zaprowadzanie ładu na mojej wymuskanej głowie ) ale robią to z zaangażowaniem.
Ale wracając do tematu. Szedłem sobie do fryzjera. Chodnik wąski a z naprzeciwka chwiejnym krokiem idzie jakiś gościu. Widać że dopiero co wstał po imprezie. Oceniam go z daleka na około 25-30 lat. Wysoki, o głowę wyższy ode mnie, krótko ostrzyżony. Jednym słowem niezły cwaniaczek. Nie lubię takich. Wkurzają mnie, chyba dlatego że sam jestem trochę takim cwaniaczkiem. Jest coraz bliżej i zaczyna się głupio uśmiechaća ja już wiem że pewnie zaraz wypali jakiś tekst w stylu :
- co się gapisz albo,
- poratuj fajką albo,
- dorzuć na browar,
- albo coś innego, podobnego.
Ewidentnie jestem negatywnie nastawiony. Już nie raz miałem do czynienia z takimi sytuacjami. Przygotowuję się na konfrontację, układam w głowie ewentualne zbywające odpowiedzi. Gdy jest już zupełnie blisko niespodziewanie, lekko się zataczając, schodzi mi z drogi na bok, rozkłada bezradnie ręce i bełkocze coś pod nosem że nie zmieścilibyśmy się razem na chodniku. I tyle. Poszedł sobie dalej.
A ja sobie myślę co sprawia że ludzie są źli ? Czy to jacy są ? Czy to co o nich myślimy ? A może raczej to co chcemy o nich myśleć ?
A więc przepraszam was wszystkich których mijam na ulicy, w tramwaju, w autobusie, w metrze, w sklepie, w pracy i w każdym innym miejscu na świecie i pochopnie negatywnie oceniam.
Przecież wszyscy jesteśmy Aniołami.
P.S.
Super kurtałkę sobie kupiłek na motór na giełdzie. I rękawiczki. Już mi tylko motóra brakuje.
Ta Żaba ( gość ) nie jest pewnie tą Zabą o której myślę ale dziękuję za troskę :) To było miłe.
Komentarzy: 1
Ścieżka 4 Do przodu
2009-06-05
Siedzę w pracy i klikam z nudów.
Przez pieprzony kryzys zamówień ostatnio jest miej i tak mi się zaczyna dłużyć te 8,5 ha. A na dodatek obciął nasz kochany chlebodawca część etatu i pobory będą niższe. Jedynie ekipa w dziale nadal spoko się trzyma więc nudę łatwiej znieść.
Zdałem egzamin na motór. Oczywiście miałem dużo szczęścia. Świadomy jestem błędów jakie popełniłem i wiem że w innych okolicznościach przyrody mógłbym go spokojnie oblać. Duża w tym pomoc gościa który jeździł przedemną i oblał. Średnia została zachowana więc mnie można było puścić. Życzę mu więcej szczęścia następnym razem. Przy okazji pozdrowienia dla chłopaków z którymi zdawałem.
Do Żaby :
A Ty się temu nie dziwisz,
wiesz dobrze co było by dalej.
Jakbyśmy byli szczęśliwi
gdybym nie kochał Cię wcale.
Do Księżniczki :
Widzę jaką pracę wykonujesz w sobie i wokół siebie.
Widzę jak walczysz ze swoimi starymi nawykami.
Widzę jak się starasz.
Cieszę się, bardzo się cieszę i
chcę Ci pomagać, wspierać, wynagradzać.
Dobrze jest być szlachetnym,
dobrze jest szlachetności uczyć - ale o ile przyjemniej.
Niestety
Komentarzy: 2
Ścieżka 3 Do tyłu
2009-06-02
Zaczyna mnie ostatnio nurtować pytanie. Dlaczego tak mi się ułożyło z Tatą ?
Wiem że był to człowiek wielkiego serca i charakteru i nie potafię zrozumieć skąd się brały te jego okresy notorycznego chlania wódy. Czy dlatego że był taki wrażliwy i nie mógł znieść widoku zmian które ciągną nasz światw w coraz większe bagno ? Czy raczej dlatego że był tak słaby że nie potrafił sobie poradzić z problemami jakie przed nim coraz bardziej wymagajace życie stawiało ? Jak go pamietam z dziciństwa, to na osiedlu miał ogromne poważanie. Potrafił załatwić, pomóc, zreperować, zorganizować. Dorastałem w przedświadczeniu że jest wspaniały i mocny. I nagle wszystko się urwało. Chwile kiedy leży pijany zaczęły być coraz dłuższe a częstotliwość dziennych wypadów na setę coraz większa. Nie zrozumie nikt normalny, co czuje dorastający chłopak gdy wraca do domu w którym unosi się odór gorzały a osoba na której powinien budować swoje dorosłe życie leży nieprzytomna. Uczuć które wówczas przeżywałem mam cały worek. Ciężki ten worek.
Ale co się stało ? Dlaczego tak sie stało ? Jaka była w tym wszystkim rola mojej świadomości ? Czy wpływałem na to, czy to raczej mój krzyż ? A może to raczej miało mnie przed czymś uchronić ? Nic nie wiem. Nic nie rozumiem. Szukam odpowiedzi.
Najgorsze jest to że na chwilę obecną nie potafię nazwać swojego własnego ojca aniołem.
Komentarzy: 1
Ścieżka 2 Do przodu
2009-06-01
23.05.2009
Wstaję rano. Dzień ponury. W głowie wspomnienie wieczornej awantury z Księżniczką. Jak ja niecierpię się z nia spierać. Dobrze być szlachetnym ale o ile lepiej i ŁATWIEJ uczyć szlachetności. Codziennie walczę z samym sobą by zacząć od siebie ale kończy się tym że pouczam ją. Ale gdzie umieścić tą granicę pomiędzy wychowaniem a ingerowaniem. Trudno być rodzicem a powinno być to takie cudowne uczucie. To jednak temat na zupełnie inną ścieżkę.
Wstałem więc.Jem dwie kanapki które jakoś nie zabardzo wchodzą. Żaba śpi. Od chwili kiedy powiedziała że mnie nie kocha już jej tak nie nazywam. Patrzę codziennie na nią i widzę tą wspaniałą osobę którą tak bardzo skrzywdziłem. Czy to jednak tylko moja wina ? Boże szukam odpowiedzi. Łzy w oku.
Ubieram się i wychodzę. Dzień jak wspomiałem ponury. Na każdym przejściu czerwone swiatło. Nasuwa mi sie myśl że to symbol mojego życia - Czerwone swiatło. Dochodzę do metra. Tam jak zwykle wieje. Automatyczne drzwi otwarte na cała szerokość i przeciąg . Jeszcze tylko muszę pobrać trochę gotówki z bankomatu. Na wyświetlaczu pociag za minutę trzudzieści. Zdążę pobrać. Kurdę nie zdązę. Facet przy bankomacie wykonuje jakieś dziwne ruchy. POSPIESZ SIĘ GOSCIU !!! No i nie zdążyłem. Ale co tu sie dziwić. Dzień jak codzień - Czerwone swiatło. Następny pociag za 5 min. Podchodzę wkładam kartę, PIN, bez potwierdzenia i kochana maszyna wprawia w ruch kochany podajnik. Jest kasiorka. Mam zamiar odejść gdy obok pojawia się ten palant przez którego nie zdążyłem na poprzedni pociąg. Wyglada zupełnie normalnie, na twarzy maluje się mu zagubienie. Na oko miedzy czterdziestką a pięćdziesiątką. Wąsy, normalny. Czego jeszcze chce ? W ręku trzyma kartę do bankomatu i pyta zmieszany jak tego uzyć. Nie wierzę, normalnie nie wierzę. XXI wiek, facet normalny, sputnik lata w kosmosie a on nie wie jak wybrać swoje pieniądze. Okazuje się że wkładał nie ta stroną. Uśmiecham się. Uśmiecham się że mu pomogłem. Jest szczęśliwy i mi dziękuje. Schodzę po schodach na peron taki lepszy. Los postawił mnie na jego drodze bym mu pomógł. Te czerwona światła na przejściach nabierają sensu. Nie mogliśmy się przecież minąć. Jestem jego ANIOŁEM. Napływa do mnie radość. Miło było mu pomóc. Czuję się lepiej. Jestem z siebie zadowolony. Schodzę na peron i właśnie wjeżdż pociąg. Idealnie. Jakby specjalnie dla mnie. Znowu się uśmiecham . To już drugi raz dzisiaj ! Siadam na fotelu i wyciągam ksiażkę. I nagle olśnienie. Przebłysk swiadomości w natłoku pychy i żalu. To nie ja byłem aniołem ale on. To dzięki niemu czuję się zadowolony i nawet się uśmiechałem. Wszystko nabiera kolorów. Jak wyjdę z metra napewno z za ponurych chmur wyjrzy słonko.
Dziękuję Ci aniele za pomoc.
Wszyscy jesteśmy aniołami.
Komentarzy: 1
Ścieżka 1 Do tyłu
2009-06-01
No i stało się. T o co zapowiadało sie od paru lat, a w ostatnich miesiącach przyspieszyło z prędkoscią trudną do ogarniecia, właśnie się wypełniło.
Górnik w drugiej lidze ( i niech nikt z " fachowców " nie zarzuca tutaj nieścisłosci że teraz w pierwszej ) NIe ma czegoś takiego jak ekstraklasa, pierwsza liga, druga liga itd. Jest tylko pierwsza liga, druga liga itd. Twór zwany ekstraklasą nie istnieje. Kto to wogóle wymyslił. Ekstraklasa - smiechu warto - jakiś idiota. Czegoś takiego nie ma i długo w Polsce nie będzie. Tak więc Górnik w drugiej lidze i to jeden z najgorszych weekendów w życiu.
Komentarzy: 0
Początki są dziwne
2009-05-26
Ale czuję się coraz lepiej :)
Komentarzy: 0
początki są dziwne
2009-05-26
Czuję się dosyć dziwnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz