Ścieżka
73 Do przodu
2009-12-28
Święta,
święta i po świętach.
Mógłbym
napisać że nie lubię świąt Bożego Narodzenia i byłoby to
prawdą.
Mógłbym
napisać że wolę święta Wielkanocne i to też byłoby prawdą.
Mógłbym
napisać że mam przykre doświadczenia z dzieciństwa/młodości i
to również byłoby prawdą. Że w czasie gdy kształtował się mój
pogląd na temat tych świąt mój tata nie dawał sobie z tym rady.
Że w mojej rodzinie, w te najbardziej rodzinne ze świąt, w
napięciu oczekiwało się na jego powrót do domu na Wigilię. I
zawsze była nadzieja że wróci trzeźwy. Niestety. Wracał nawalony
jak meserszmit. I potem ciągnął cug ze dwa/trzy tygodnie. Przed
świętami mógł nie pić i pół roku. Cóż z tego. Wigilia to
Wigilia. Jego tradycją było spędzić ją tak a nie inaczej. A mnie
nie cieszyła ani choinka, ani prezenty ani kolędy.
I piszą
różni mądrzy ludzie w różnych mądrych księgach żeby żyć
chwilą obecną i nie rozpamiętywać smutnej przeszłości. Prawda.
Trudno jednak tak całkiem zapomnieć. To siedzi gdzieś głęboko i
nie daje zapomnieć. Odzywa się w takich chwilach. Powraca jak echo
i trwa w głowie. Może i można zapomnieć ale to chyba wtedy jest
skleroza lub amnezja i to się chyba leczy.
Mógłbym
również napisać że nie lubię całego tego zamieszania,
organizowania, nerwów, kupowania prezentów, tłumów na zakupach
ale to akurat nie wiem czy byłoby prawdą.
Mógłbym
w końcu napisać że nie cierpię jazdy na święta. Godzinnego
stania w korkach na trasach wyjazdowych. Jazdy w deszczu i
chroboczących wycieraczek. Zastanawiania się w czasie jazdy co jak
będzie. Zastanawiania się nad standardowymi życzeniami przy
opłatku, nad wyuczonymi uśmiechami. I to też byłoby prawdą.
Ale.
Jest
jedno ale.
Gdy już
dojechałem. Gdy zamiast standardowych życzeń usłyszałem i sam
powiedziałem to co podpowiadało serce. Gdy siadłem do stołu i
skosztowałem karpia. Gdy spiskując z ciotkami udało się wreszcie
podrzucić prezenty pod choinkę i gdy ujrzałem jak małolaci z
zapałem, z wymalowaną na twarzach gorączką złota, rozrywają
papier na paczkach i gdy wreszcie udaje im się dotrzeć do
zawartości krzyczą : Ludzie patrzcie !!!
Gdy
wreszcie zaśpiewałem w kościele, z niewielką grupką osób nie
zważających na swój brak talentu, Przybieżeli do Betlejem, Cichą
Noc czy Lulajże Jezuniu to muszę jednak przyznać.
MAGIA
ŚWIĄT DZIAŁA – i to jest prawda.
Moje
były spokojne i radosne.
Życzyłbym
wszystkim żeby mogli podsumować je podobnie.
MAGIA
ŚWIĄT DZIAŁA.
A
spóźniony śnieg pada i pada i pada…….
Komentarzy:
8
Ścieżka
73 Do przodu
2009-12-23
Dzisiaj
rewizja osobista.
Osobista
refleksja więc bez komentarzy.
Zgrzeszyłem.
Nie
oczekuję rozgrzeszenia, wybaczenia, usprawiedliwienia, zrozumienia
czy pocieszenia.
Jestem
chrześcijaninem. Znam wszystkie prawa i nauki Kościoła. Słyszałem
je i uczyłem się o nich wielokrotnie.
Jestem
również jednym z wielu stu procentowych, polskich katolików. Wiem
wszystko. Wiem jak należy żyć zgodnie z wyznawaną wiarą. Wiem
wszystko. Wiem to doskonale. Niestety w odniesieniu do innych.
Potrafię wskazać palcem dokładnie, z chirurgiczną dokładnością
wytknąć błędy. Doskonale pamiętam o czym mówił ten którego
już niedługo po raz 2009 urodziny będę świętował. Mówił o
belce w moim oku. Bym ją wyjął nim zacznę pomagać innym z ich
drzazgami.
I
wiedziałem o tym i żyłem sobie. Łatwiej jest reperować nie swoje
błędy.
I teraz
ta oczywista prawda. Ta prawda która była zakopana w głębi
wreszcie się przebiła.
Rekolekcje
już dawno straciły dla mnie sens. Coś mnie jednak pchnęło do
Bazyliki. I dobrze. Usłyszałem i przejrzałem.
A więc
przepraszam. Wybacz mi. Wiesz że mówię do Ciebie. Nie powiem Ci
tego wprost. Boję się że nie uwierzysz. I rozumiem Cię. Ale
gdybyś kiedyś to przeczytała to wiedz że mówię ze szczerego
serca : Przepraszam. Niech to słowo, niech jego moc przeniknie atomy
świata wokół mnie. Nich te atomy podają tą moc dalej i dalej. Aż
dojdzie do świata wokół Ciebie. Nich Cię otoczy, nich spowoduje
że poczujesz spokój i radość. Spokój i radość których źródła
nie będziesz umiała określić.
Wybacz
mi że tak łatwo Cię podsumowałem. Bez poznania, bez zrozumienia.
I potępiłem. Potępienia żałuję najbardziej. To twoje życie i
nie mnie to oceniać. Ktoś mówił : Kto jest bez winy nich pierwszy
rzuci kamień, niech rzuci. Nikt nie rzucił?
A ja
rzuciłem. Rzuciłem. Czy byłem bez winy? Nie! Nie byłem bez winy.
A jednak rzuciłem. Rzuciłem prosto w twoje kochane, czułe serce. I
kiedy? Wtedy gdy byłaś taka bezbronna. Gdy czekałaś na pomoc, gdy
utrudzona życiem wyciągałaś rękę o pomoc. Rzuciłem oceniając
Cię. Jakim prawem? Wszystko się złamało.
Jeżeli
kiedyś ta moc do Ciebie dotrze, jeżeli dotrze, proszę, odrzuć ten
kamień. Odrzuć go na moją ścieżkę. Nich się o niego potknę,
niech zaryję mordą o glebę, niech poczuję ból. I marzę bym
leżąc i podnosząc wzrok ujrzał twoją, wyciągniętą w geście
pomocy dłoń. Wiem że nic nie powiesz. Wiele wiesz. Wiesz że
nieraz nie trzeba nic mówić. Wiem że Ty mnie nie ocenisz. Nie
skomentujesz mojego upadku.
Wstań i
chodź.
Ścieżka
72 Do przodu
2009-12-21
Siedziałem
zatopiony w swoim świecie. Z moich ust nie wydobywało się żadne
słowo. Język ludzki, a być może to tylko mój za ubogi zasób
słów, posiada zbyt mało dźwięków by opisać tęsknotę mojej
duszy. Wstałaś. Spojrzałaś na moją twarz i zapytałaś o powód
mojego smutku. Szukałaś złożonego problemu. To miało być coś
wielkiego. A w tej właśnie chwili, w tej chwili do szczęścia
wystarczyła mi najprostsza rzecz na świecie. Najprostsza? Nieraz
najtrudniejsza. Chciałem się przytulić, chciałem by ktoś
przytulił mnie. Ale ten dziwny wstyd, ta niezrozumiała duma nie
pozwalał mi wyrazić tej potrzeby serca.
Położyłem
się spać. Było dość wcześnie. Brak jakiejkolwiek alternatywy. O
dziwo zasnąłem bardzo gładko. Mroźne, świeże powietrze ułatwia.
Pamiętam ten sen. Pamiętam dokładnie jak kolega M opowiadał mi w
nim o zaletach telewizji N. I gdy właśnie dochodził do programu 48
ze snu wyrwał mnie twój przerażony krzyk. Wołałaś moje imię.
Powtórzyłaś je kilka razy nim, odzyskawszy świadomość, zacząłem
Cię budzić. Otworzyłaś oczy. Straszny sen, sen z którego nie
mogłaś się wyrwać. Diabeł. Diabeł tam był. Bałaś się.
Poprosiłaś bym Cię przytulił. Przytulił mocno. Przytuliłem.
Leżeliśmy tak chwilę. Chwilę która mogła trwać pięć minut.
Zacząłem myśleć. Diabeł mi pomógł w tym by się do Ciebie
przytulić? Poczułem suchość w ustach. Wstałem by się napić.
Spojrzałem na zegarek. Na wyświetlaczu, niebieskie, ostre cyfry
prześwietlały ciemność ukazując znamienne 00:05. Wróciłem do
łóżka. Przytuliłem Cię bardzo mocno.
Ranek
przywitał mnie pochmurny. Śnieg leciutko, powolnie opada na ziemię.
Spojrzałem na zegarek nad łóżkiem. Spieszy się o pięć minut.
Nigdy się nie śpieszył. Widziałem często zegarki które się
późniły. Ale żeby tak sam z siebie, zegarek wskazówkowy,
przyśpieszył, to widzę pierwszy raz.
Komentarzy:
5
Ścieżka
71 Do przodu
2009-12-16
Co to do
kuźwy nędzy jest za kraj? Tzn kraj piękny i kochany ale co to za
do kuźwy nędzy za przepisy/prawo. Okradli mnie! Okradli mnie
skurczysyny. Zabrali całe 10% procent mojej wygranej!!! Pierdzielony
podatek od wygranych. Dostałem kwitek:
wygrana
4627,30 zł
kwota do
opodatkowania 4587,00 zł
podatek
459,00 zł
kwota do
wypłaty 4168,30 zł.
Okradllllliiii
mnnniiieee sssskkkuuurrczyssyyny !!!!!! Eeeeeeeeee!!!!! Zachodzę se
ja dzisiaj do oddziału zadowolony i szczęsliwy. Kasiorę już we
głowie żech podzielił a tu taka niespodzianka. Kuuuuurnnna!!! I co
teraz z moim planowanym rekaxem? Przeznaczyłem na to trzy ostatnie
cyfry przed przecinkiem wygranej a teraz to to się skurczyło do
nędznych 168 złociszy. Za to to ja se mogę kupić ze dwadzieścia
lizaków i pączki. A miało być tak przyjemnie.
Ech.
Pogansky kraj poganskie obyczaje.
Mogli od
razu podać że wygrana to 4168,30 pacany. A przecież w
zakładzie/kuponie jest już chyba wliczony podatek. Ze wszystkich
stron chce mnie ogołocić banda podłych krwiożerców. Na limuzyny
dla BOR-u. Z moich wygranych pieniążków. Oddajcie mi moje 459,00
zł na relax złodzieje-bandyty!! Okradli mnie!!
Chyba
wezmę tę kasę i se polatam samolotem jak wiecie kto z kim w wiecie
jakim filmie. Bo my z kolegą jesteśmy wygrani.
Podli
krwiożercy!! Okradli mnie podli krwiożercy!! Jeszcze im moja
krzywda bokiem wyjdzie!!
A
wszystkich przyjaznych mi blogowiczów zapraszam na lizaki i pączki.
P.S.
Magneniu.
Zdajesz sobie chyba sprawę że swoim ostatnim komentarzem
wykluczyłaś się z grona zaproszonych gości. Nie będzie lizaka i
pączka!!! Taki komentarz 13 grudnia. Uch.
W
„Rozmowach kontrolowanych” to było by coś w tym stylu:
A to
prawda że Jaruzelski nie spał?
Spaaaał.
Ale Er 323 nie spał. Zaatakowałaś przecież jego czołg.
Komentarzy:
8
Ścieżka
70 Do przodu
2009-12-13
Tylu
fajnych chłopaków, zmarnowało się.
Zmarnowało
się przez kobiety.
Tyle z
„Wniebowziętych”.
Widziałem
kiedyś wywiad z Pudzianem i jak to zwykle w wywiadach padło pytanie
o żonę/narzeczoną/dziewczynę/kobietę. Pudzian z rozbrajającą
szczerością odparł że na razie o tym nie myśli, nie chce o tym
teraz gadać, może później.
Od 23:50
w piątek, do teraz jego walkę z Najmanem obejrzałem już ze 20
razy. I nadal robi na mnie wrażenie. On go po prostu zmiótł,
zmiażdżył, zniszczył. Jestem w szoku i pełen podziwu dla
zaangażowania, dla determinacji z jaką walczył. To było jak
huragan, jak Rudy 102 pod Studzienkami.
I teraz
mi się to wszystko pięknie układa w całość.
Jakby
myślał o babach to by nie dał rady. Tzn radę Najmanowi by pewnie
dał ale pewnie nie w tak imponującym stylu.
I
przypominają mi się moi koledzy, koledzy – kumple z dzieciństwa.
Gdzie są, co robią? Rozleźli się za babami po całej Polsce. A
jak już którego spotkam to dogadać się za cholerę nie idzie.
Zmarnowali się.
A
wracając do walki Pudziana. To trzeba pokazywać ludziom. To jest
dla mnie lekcja, wzór jak mam podchodzić do przeciwności w moim
życiu. Rozpierdzielić, zniszczyć, zdeptać, przetoczyć się po
nich jak Pudzian po Najmanie, skopać. Bez litości, bez
niepotrzebnego kalkulowania. Do przodu, do przodu, jak czołg.
Zacisnąć zęby i przeć. Aaaaaaaaaaaaaaaaa
Jeszcze
raz gratulacje za efektowne zwycięstwo i podziękowanie za lekcję.
Tylu
fajnych chłopaków, zmarnowało się.
Zmarnowało
się przez kobiety.
P.S.
Mam
nadzieję że pan Mariusz nie okaże się niedługo gejem.
Komentarzy:
5
Ścieżka
69 bis Do przodu
2009-12-12
Wygrałem
:) :)
Wygrałem
lalalalalalllllaaaaa.
8
trafione
13
trafione
20
trafione
25
trafione
38
trafione
Czyli
pięć z 49 we wtorek. Tzw piątka w Dużym Lotku. Teraz to się
inaczej nazywa ale jak to mówiła Balcerkowa : Proszę Pana, jak
ktoś całe życie mieszkał w mieście to się za chiny na wiochę
nie wyniesie. Tak więc dla mnie Duży Lotek zawsze będzie dużym
lotkiem a nie jakimś tam lotto.
A więc
mam piątkę i jak 57 innych mieszkańców naszego pięknego kraju
zgarniam całe 4587,30. Chociaż motyla noga żeby zamiast 49
wylosowali 33 które miałem skreślone byłbym milionerem. Kurcze
pióro, jedna liczba, a tyle mogła zmienić. Tak niewiele brakowało.
Cóż, nie teraz, będzie za tydzień. Er – milionEr.
Stare
przysłowie pszczół mówi że darowanemu w paszczu się nie zagląda
więc dobre i te 4587,30. Przynajmniej trochę mi się zwróciło za
to co przez te lata zainwestowałem. Ciekawe czy jak bym te pieniądze
włożył na książeczkę SKO to czym teraz wyciągnął bym więcej?
Poprzednia
notka była o przegranej. Cóż chwila słabości – dziękuję
wszystkim za słowa wsparcia. Teraz dla odmiany o radości. Miotam
się z tymi emocjami jak żyd po pustym sklepie. Co jak co ale
stabilny psychiatrycznie to ten er raczej nie jest :)
A co z
wygraną?
Większość
zostanie dołożona do motóra. Trzy ostatnie cyfry przed przecinkiem
pójdą na świętowanie, na uciechy. Niech mnie jakaś piękna
„lala” masuje , niech mnie pieści. Niech przez parę chwil
poczuję pełny relax za pieniądze.
A potem
wezmę sobie szyszki, zrobię sobie kąpiel i poczuję się jak
gwiazda.
Komentarzy:
7
Ścieżka
69 Do tyłu
2009-12-06
Jestem
zmęczony.
Jestem
zmęczony tym zamkniętym kręgiem. Szukam i czekam, szukam i czekam.
Chciałbym
krzyknąć : Kurna jest tam ktoś? Ale mi się nie chce. Jestem
zmęczony i zrezygnowany.
Jest mi
zimno.
Chłodny
wiatr coraz bardziej owiewa moja duszę. Jeszcze się trochę żaru
tli na dnie ale ciepła z tego nie ma. Czuję chłód.
Czuję
się samotny.
Chciałbym
gdzieś pójść ale brak mi zapału.
Mrok.
Ciemne
chmury zakryły całe błękitne niebo i światełka nadzieji nie
widzę. Zgasło.
Jestem
jak złamany konar co dynda na wietrze. Bezwładny i uschły. Wiatr
miota nim na wszystkie strony chcąc ostatecznie oderwać.
Chcę
wywiesić białą szmatę. Poddaję się.
Tego
złego co zrobiłem nie naprawię. Czasu nie cofnę. Chwil ulotnych
nie zbiorę. Uśmiechów i radości nie dodam.
Słów
zadających rany nie uciszę.
Chcę
wywiesić białą szmatę. Nie dałem rady.
Słaby
jestem.
Słabość
mnie przygniata.
Przyznaję
się.
Jestem
słaby.
Zawiodłem.
Przepraszam.
Co
zrobiłem.
Przepraszam
co napisałem powyżej.
Kiepskie
to moje podsumowanie życia mojego.
Komentarzy:
13
Ścieżka
68 Do przodu
2009-12-02
Jest
takie jedno powiedzonko Marcina Dańca, które bardzo lubię, kidy to
występując w Koszalinie zwraca się do publiczności :
Koszaliniuniuniuuuu.
A więc
Aniuniuniuuu Trzystniuniuuuuu. Tak, oglądałem pancerniaków ale
Aganiok na ekranie jest brunetką :). A tak między Bogiem a prawdą
jeżeli już mam być poważny i szczery to muszę się przyznać, że
zawsze wolałem Lidkę. Fakt, niewiasty z ZSRR, piękne i zaradne są.
Ja wybieram jednakże naszą, swojską, warszawiankę - Lidkę. W
pewnym okresie mojego życia stanowiło to zresztą niemały problem.
Bo jak to być mogło, że ja - Janek - dowódca czołgu - wybieram
Lidkę. Wiele poważnych, nieżatko = nierzadko ( pseplasam
Magnenniuniuniuuu zamyśliłem się i poleciał z rospętu na żatko
) kończących się tzw solówką, rozmów musiałem odbyć z
kolegami z podwórka - czyli załogą. Za jej Poli Raksy twarz zabić
się jednak nie dałem.
A swoją
drogą żeby przerywać pancerniaków reklamami! Profanacja. Tu
Szarik walczy z esemanem i nagle cich, pampersy czy jakiś inne 1
grosz do eszystkich za esemesa. To graaanda jest ! - jak mówiła
Balcerkowa.
Apropos
telewizorni. Ostatnio trafiło się "W samo południe". Już
zapomniałem jak to się kiedyś, z wypikami na twarzy, oczekiwało w
sobotni wieczór, na western. Ja to się osobiście na takich filmach
wychowałem ( nie bylo nic innego hehe ). A więc gdy tak tą razą
przysiadłem i obejrzałem nagle mnie olśniło. Bo czym skorupka za
młodu. Bo cóż to mały er widział? Mały er widział jak to
szeryf Will Kane, opuszczony przez wszystkich, zmęczony, samotny i
zdradzony staje do nierównej walki. Narażając życie, staje do
walki o honor i o sprawiedliwość. I jak ma teraz żyć duży er w
tym cynicznym świecie?
Miał
jescze jedną rzezcz szeryf Will Kane ( choć słowo rzezcz nie
pasuje mi tu jak cholera ) którą imponował małemu erowi. Miał
kobietę, która koniec końców pomaga mu w tej walce i z którą
odjeżdża w siną dal, ku zachodzącemu słońcu.
A teraz
duży er ( a może wciąż jeszcze mały ) szuka i szuka takiej
kobiety. Tęskni i tęskni bo chce już zakończyć tą swoją walkę
i odjechać ku zachodzącemu słońcu.
A
dzisiaj to sobie obejrzę w telewizorni "Skazanych na
Shawshank". Świetna historia. Ile razy bym jej nie oglądał
zawsze utwierdza mnie w przekonaniu że warto być uczciwym
człowiekiem z zasadami. W każdej sytuacji.
Warto.
Komentarzy:
10
Ścieżka
67 Do przodu
2009-11-30
Jam jest
er.
A liczbą
mą trzystadwadzieściatrzy
Jam jest
najmądrzejszy z mądrych i najsprawiedliwszy ze sprawiedliwych.
Jam jest
dobroć.
Jam jest
pytanie i jam jest odpowiedź.
Jam jest
ten który głosi prawdę.
Jam jest
widzący w mroku i słyszący w ciszy.
A głosem
mym wiatr zrozumienia.
Jam jest
ten co oznacza nieoznaczone i nazywa nienazwane.
Na mocy
prawa nadanej mi przez Wszechmoc nakazuję by w odwiecznej wojnie
pomiędzy brunetkami i blondynkami.
Na mocy
prawa nadanej mi przez Nieskończoność oświecony blaskiem
nieomylności oto co nakazuję.
Z
pradziejów konflikt ten wynikły, które to blondynki czy brunetki,
ja er323 rozejmcą ustanowion nakazuje by cześć największa i
zaszczyt wszelki po wsze czasy przypadł rudym.
Niech
będą uwielbione.
Nich
łask wszelkich dostąpią od każdego stworzenia na ziemi i na
niebie.
Jam jest
er.
A liczbą
ma trzystadwadzieściatrzy.
Amen.
Punkt.
Komentarzy:
8
Ścieżka
66 Do przodu
2009-11-28
Zawsze w
takich chwilach przypomina mi się taka scena z Potopu gdzie to imć
pan Andrzej Kmicic wraz ze swoją kompaniją stoją w
mroźno-słoneczny ranek przy studni, po nocnej, suto zakrapianej
imprezce na której to było i strzelanie z bandoletów do świętych
obrazów i pociagnięcie dziewek dworskich do izby dla rozpusty ( tfu
obraza boska ). I stoją tacy zblazowani i zmęczeni co jeden z nich
podsumowuje głosem pełnym sprzeciwu przeciw istnieniu stanu dnia
następnego : Chryyyyste.
Oj tak.
I choć to już nie ranek to też mógłbym tak zawyć. Chryyyyyste.
Co tam
rany i zmęczenie pomeczowe. Nic to przy karuzeli która wiruje mi w
dyńce powodując ucisk czaszki i wytrzeszcz oczu.
Niech
ktoś mi tu da studnię z zimna wodą.
Ale było
fajnie.
Oczywiście
na kręgielni nikt mnie nie pokonał i wynik 140 w jednej grze został
firmowym rekordem.
Potańczyłem
też trochę z prześliczną i przesympatyczną, poznaną na dysco,
Magdą. Magda ma niestety / stety chłopaka. Jako że nie mam w
zwyczaju wpier.....ać się między wódkę a zakąskę więc nawet
mi przez głowę nie przeszło staranie się o coś więcej.Była to
tylko luźna i miła zabawa przy muzyce.
Chłopaku
Magdy, jezeli to czytasz, to uwież mi. Pełna kultura, nic na chama.
Ale jakby się wam kiedyś coś nie teges ( odpukać puk puk ) to nie
powiem, chetnie uderzę do Madzi w konkury.
Mniemam
że miałbym duże szanse. Samo to że się wczoraj zgodziła na
densy swiadczy że mój nieodparty czar i urok osobisty zrobiły na
niej wrażenie. Na pożegnanie rzuciła jeszcze : Świetnie tańczysz.
Też mi odkrycie. To u mnie rodzinne. Mój śp tatuńcio to to był
tancerz. Jak już wchodził na orbitę to tańczył na bosaka. Ja
narazie to jednak jeszcze pozostaję w obuwiu.
Z
ostatniej chwili. Płonie sejm czy coś tam. Mówią w TV że nie ma
ofiar. Kurcze no.
Komentarzy:
4
Ścieżka
65 Do przodu
2009-11-25
Zaprzysiągłem
se w niedzielę że przynajmniej do następnej nie wypowiem żadnego
słowa narzekania, nie pomyślę niczego negatywnego i nikogo nie
obgadam.
Jest
dobrze. Za mną ta łatwiejsza połowa a ja się trzymam. Jest ciężko
ale walczę, i nawet wczoraj gościowi który podsiadł mi miejscówkę
w metrze nie pożyczyłem w duchu zwyczajowego : " A żeby cię
pogieło " tylko delikatnie, z uśmiechem : " A siedź se
dziadu".
W
kombinacie nic narazie nie słychać by chcieli oddać 10% ( to nie
narzekanie tylko stwierdzenie faktu ) ale na kolację integracyjną
sypnęli. Tak więc we piątek żarcie i chlanie na krzywy ryj (
chociaż to nie do końca taki klasyczny krzywy ryj bo to przecież
ciężko zapracowany, również przez mnie, firmowy grosz ).
Może
się uda przy okazji wyrwać jakąś larwę, bo wiadomo że po
kolacji ruszymy się na jakieś kręgle lub disko kukuła kukuła
dsisko.
Komentarzy:
14
Ścieżka
64 Do przodu
2009-11-23
Wcześniej
czy później.
Codziennie
rano, gdy idę do pracy, przechodzę przez takie jedno przejście dla
pieszych ze swiatłami. Ruch samochodowy prawie zerowy, a czerwone
dla pieszych świeci się zawsze bardzo długo. Aż szlak człowieka
trafia, bo niby nic a stoi się i stoi. Tzn ja stoję, bo cała
reszta śmiga bez czekania aż miło. Dzieci i emeryci o laseczce,
bez wyjątku. A ja stoję i choćby nie wiem jak mi się śpieszyło
stoję i czkam na zielone. Nieraz to sobie nawet myślę jakim to
frajerem jestem że tak stoję. A co z tego że czerwone, jakieś
bzdurne przepisy, a kto mi zabroni przejść na czerwonym, i tak nic
nie jedzie - przelatuje przez głowę. Ale jednak stoję i czekam.
Ale po co, dlaczego?
W sobotę
zasiedziałem się w empiku w Arkadii i jako że wyszedłem około 22
to sie trochę śpieszyłem. Idę na Rondo Babka, do tramwaju, a z
daleka widzę że mój numer już jedzie. Jak mi ten uciknie, to o
tej porze, następny bedę miał za jakieś 20 minut. Dobrze by było
zdąrzyć i nie stać potem jak pała. Ale kurna na przejściu dla
pieszych czerwone. Eż naturo złośliwa - pomyślałem. No i co
teraz ? Przechodzić na czerwonym czy czekać, przechodzić czy
czekać ? Idź bo ci ucieknie. Dobra lecę, pieprzyć, szkoda życia
na czekanie. Patrzę w bok, całe rondo puste, ani jednego samochodu,
aż się prosi by przejść, jeszcze raz się upewniam że nic nie
jedzie. Nic nie jedzie. Jestem pewny na 100, na 200%. Dobra idę. I
już stawiam nogę na ulicy, już się widzę na środku jezdni, gdy
przypomina mi się to przejście z coddziennej, porannej drogi do
pracy. Tyle razy tam stałeś jak frajer - pomyślałem - To co ci
szkodzi ten jeden raz tutaj postać. Wstrzymuję się na chwilę, na
tą krótką chwilę w przeciągu której mógłbym być już na
środku przejścia dla pieszych. I nie wiem skąd, nie wiem jak ale
właśnie w tej chwili przed moim długim nosem z potforną
prędkością przemyka czarne bymywy. Nie wiem ile miał na zegarze
ale fak jest taki że w zakręt wchodził z piskiem opon, prawie na
drifcie. Przęmknął jak błyskawica. Jeden jedyny, żadne inne auto
po nim nie przejechało. I jak tylko przejechał zapaliło się
zielone dla pieszych. Nie wszedłem od razu. Chwilę stałem i
patrzyłem na siebie, na tego siebie który ruszył chwilę
wcześniej, na tego siebie który był te trzy kroki przede mną.
Oszukałem
przeznaczenie ? Do następnego razu.
A na
tramwaj zdąrzyłem.
Komentarzy:
4
Ścieżka
63 Do przodu
2009-11-22
Wreszcie
koniec tedo łyk endu. Wreszcie, bo dobił mnie trochę psychicznie.
Całą sobotę łaziłem wk....iony i smętny. Dzisiaj było deko
lepiej ale bez fajerwerków. Dla poprawienia nastroju postanowiłem
się wybrać na na Stare Miasto i na 18 do bazyliki. Wychodząc z
metra moją uwagę przykuły szklane drzwi noszące na sobie ślady
niezłych przejść w przeciagu ostatnich 12 godzin. Kurna,
pomyślałem, znowu jakiemuś bezmózgowi przeszkadzała bezduszna
materia. Jeszcze tylko pożyczyłem mu w duchu by go jak najszybciej
trafił grom z jasnego nieba i pojechałem dalej. No i jest. Aaaaaa,
Stare Miasto. Tu sie oddycha. Nawet ćwiartka zamglonego księzyca
jakby bardziej usmiechnięta. Nieopodal dwoje paroletnich szkrabów
baraszkuje wokół przytulonej pary. Uwielbiam patrzeć na szczęśliwe
dzieci ze swoimi rodzicami. Na praskim brzegu żurawie na narodowym.
Aż się chce zakrzyknąć : Niech się trybuny pną do góry ! Pod
kolumną jakiś gość, otoczony ludźmi, którym niestraszne
listopadowe 6 stopni, gra na fortepianie. Jednak pomimo ciemności i
chłodu czar Starego Miasta nadal na mnie działa.
Atmosferę
psuje trochę jakiś projektor który na barbakanie wyświetla
reklamę lokaty pięciomiesięcznej - żenada.
Jakiś,
lekko odchylony rowerzysta, zaczyna trąbić trabką. Taką trąbką
rowerową. Trąbi i trąbi czym zakłóca dżwięk fortepianu. Już
mam zamiar interweniować gdy słyszę obok : Ku...a ! Przestań
trabić baranie. Na fortepianie grają ! Patrzę w bok. Stoi gość,
na pierwszy rzut oka lepszy cfaniaczek. Spodnie dresowe, biała bluza
z kapturem. Tamten trąbi nadal. Kuuur......a !!! Przestań bo jak ci
zaraz zaajj...... !!!! Na fortepianie grają - powtarza groźbę.
Tamten przestaje. Muzyka łagodzi obyczaje ? - myślę i ruszam na
Trakt. Jesze tylko "wspieram" człowieka na wózku
"drobnymi" i wracam na chatę.
I choć
ludzi wokół tyle, trochę przykro że dusza nadal samotna.
No cóż.
Ciepłe mleczko z miodem na dobranoc i czas paluli.
A więc
dobranoc Piękna. Gdziekolwiek jesteś - dobranoc.
Komentarzy:
6
Ścieżka
62 Do przodu
2009-11-20
Nie będę
wcale starał się walczyć z naturą i robić z siebie wyjątkowego
faceta który nie myśli "o tych sprawach". Nie będę
wcale udawał że nie patrzę na kobiety pod kątem spędzenia z nimi
przysłowiowego „bara bara sam na sam”. Jest to ważne i istotne.
Ale powiem, że w moim kontakcie z płcią przeciwną, nie
najważniejsze. Najbardziej to chcę zawsze, uwielbiam chwile, gdy
mogę się przytulić wieczorem, układając się do snu, lub
rankiem, zaraz po przebudzeniu. Gdy śpi na boku, odwrócona plecami,
owinąć jej ciało ręką, splątać nogi, przysunąć twarz do szyi
i zamruczeć: Grrrrrrmmmmmmmrrrrrrrrrr.
No i
właśnie tak jest. To lubię najbardziej.
P.S.
Zainspirowany
przykładem jaskiniowym popełniam na tę okoliczność :
Gdybym tylko mógł.
Gdybym
tylko mógł, chciałbym Cię ucałować na dobranoc.
Gdybym tylko mógł.
Gdybym
tylko mógł, chciałbym Cię przytulić co rano.
Gdybym tylko mógł.
Gdybym
tylko mógł, chciałbym Ci podać różę do śniadania.
Gdybym tylko mógł.
Gdybym
tylko mógł, chciałbym wierzyć w miłość bez pytania.
Komentarzy:
6
Ścieżka
61 Do przodu
2009-11-18
Wszystkie
kobiety są piękne. I wcale nie zależy to od ilości wina.
Wszystkie
kobiety są piękne. I wcale nie muszą ukrywać ani pogarszać swej
naturalnej urody zbyt bogatym malowaniem.
Są
piękne. Co sprawia że są piękne? Piękne włosy, piękne oczy,
piękne usta, szyja, dłonie. No i wiadomo to, na co faceci zwracają
największą uwagę czyli biust, „część” do siedzenia i
„część” która najdłużej zawsze pozostaje w ukryciu a której
odkrycie jest najważniejszym z celów.
Najpiękniejsze
są jednak nogi. Dla mnie nogi są najistotniejsze.
Teraz,
jesienią, dostaję zawrotów głowy. Nogi kobiet rozbłyskują ferją
wzorów i kolorów. Są jednokolorowe i wielobarwne. Są czarne, są
w odcieniach brązu, są szare, są żółte, zielone, niebieskie. Są
gładkie i w przeróżne wzorki.
Wodzę
wzrokiem za tymi nogami i nie mogę przestać.
Wiem.
Spodnie są wygodne i często sexy. Wiem. Do niektórych butów
spódnice nie pasują. Ale jak to dobrze że jest wiele kobiet które
odkrywają swoje nogi.
Niech
odkrywają. A ja będę nadal wodził wzrokiem i walczył z bólem
głowy.
Daj mi
nogę, daj mi nogę, daj mi nogę.
Bo bez
nogi, bo bez nogi żyć nie mogę.
Komentarzy:
4
Ścieżka
60 Do przodu
2009-11-16
Pierwszy
dzień inwalidztwa poza mną.
Teraz
rozumiem jak wielką barierą są schody i jak wielkiego bólu
potrafią być przyczyną.
Zacząłem
się zastanawiać po cholerę zadaję sobie te cierpienia. Zamiast
jak przystało na starszego pana, walnąć się w ciepełku na
kanapie, pogapić w TV popijając pifko i podgryzając orzeszkami ja
ganiam za tą szmacianką tam i z powrotem i tracę zdrowie. Zamiast
leżeć i tylko się przekręcać z boku na bok, latam po boisku,
przewracam się, przewracają mnie inni, ja ich przewracam i tak w
kółko. A potem nie mam siły na zwykłe chodzenie. Poświęcam swój
czas i swoje pieniądze bez sensu. A mógłbym przecież przekazać
tą kasę i spożytkować ten czas na bardziej szczytny cel, taki jak
na przykład, hmm, na przykład, niech pomyślę, chociażby na
dziwki.
I tak
myślę. Czy warto nadal?
I myślę
że warto. Bo gdy wracam po tej kopaninie i patrzę w lustro to widzę
tą umorusaną, szczęśliwą i beztroską twarz tego dziesięciolatka
dla którego nie ma problemów świata, miłości, zazdrości.
Jedno
jest tylko problemem. Bo choć serce jak dawniej chce, to organizm z
każdym rokiem mniej może. Czasu nie oszukam. Serca jednak też nie
oszukam, więc wracam na boisko i cierpię nadal. A że serce w
granie wkładam całe to i ból fizyczny potem spory.
Zawsze
jednak zostaje mi na koniec spojrzenie tego małego chłopca -
bezcenne.
Komentarzy:
5
Ścieżka
59 Do przodu
2009-11-15
Miasto :
Warszawa
Adres :
ul. Łazienkowska 3
Data :
14-11-2009
Godzina
: 17:00
Sektor :
E
Rząd :
8
Miejsce
: 1
Byłem,
widziałem na własne oczy. Nie wiem co by jeszcze musiało się stać
żebym przestał się tym fascynować? Ale myślę, że i tak, jak
się to stanie, to nie przestanę.
Tak było
wczoraj.
A
dzisiaj?
Do domu
doczłapałem się to mało powiedziane. Ja się doczołgałem.
Zmarznięty, przemoczony, poobijany i przegrany. No niestety. Była
porażka.
W nogach
czuję jakbym miał wbite w mięśnie trzy „gwoździe”. Dwa w
prawą i jeden w lewą. Teraz cała sztuka polega na tym by chodzić
tak aby tych „gwoździ” nie „drażnić”. Jest to dosyć
problematyczne a wygląda przekomicznie. Sam się z siebie śmieję
jakie to ruchy rąk i tułowia można wykonywać by tych „gwoździ”
nie drażnić. Wygibasy. Nie napiszę więcej bo i siedzieć ciężko
a dodatkowo boli mnie też palec fakujący.
Komentarzy:
5
Ścieżka
58 Do przodu
2009-11-11
Święto
narodowe 11 Listopada powinno być w czerwcu. Listopad to nie pora na
takie historie. Buro i ponuro.
Patrzę
po domach, po blokach ale flag nie widzę. W moim bloku wiszą dwie.
Bandera u mnie na balkonie i malutka chorągiewka u sąsiada. My
Polacy to potrafimy zamanifestować swoją narodowość. W takim USA
gdzie historię narodu mają o kilkanaście wieków krótszą, a
walki o wolność też jak na lekarstwo, barwy narodowe wieszają
prawie wszyscy. Widocznie ich flaga ładniejsza. Nasza taka skromna,
biel i czerwień, a orzeł taki mikry, dobrze że mu koronę włożyli,
to już nie taki obciachowy.
Eh kiedy
oni wreszcie skończą ten narodowy. Tam przynajmniej będzie
biało-czerwono. Za każdym razem ilekroć przejeżdżam al.
Waszyngtona i mijam budowę narodowego ( a robię to przynajmniej raz
w tygodniu tak żeby popatrzeć ) odczuwam wielką radość. Bardzo,
ale to bardzo cieszy mnie widok konstrukcji która coraz wyżej
wychodzi z dziury w ziemi. Oczami wyobraźni widzę to cudo, jak stoi
już gotowe. Już nie mogę się doczekać kiedy będzie gotowe.
Będąc na Starym Mieście i patrząc na światła żurawi na placu
budowy podziwiam piękną panoramę Pragi ze wspaniałym stadionem po
środku. Niech to już będzie gotowe!
Będzie
to moja osobista porażka jeżeli nie uda mi się dostać na gotowy
już stadion na mecz otwarcia.
Kontuzja
uda wykluczyła mnie niestety z udziału w Biegu Niepodległościowym.
Muszę oszczędzać zdrowie na niedzielę. W niedzielę 15.11. w samo
południe ul Zbaraska ostatni mecz rundy jesiennej sezonu 2009/10.
Trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba
wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać trzeba wygrać
trzeba wygrać .
Komentarzy:
9
Ścieżka
57 Do przodu
2009-11-09
Dzisiaj
znowu Cię widziałem.
Mój
tramwaj mknął po szynach jak szalony. Stałaś. Ubrana w szarość.
Szarość jest tej jesieni modna. Jest piękna.
Potrząsnęłaś
głową. Włosy zatańczyły na wietrze.
Czy
hamulec bezpieczeństwa jest do właśnie takich sytuacji?
Nie
pociągnąłem. Penial. Niebezpieczeństwo minięcia Cię stało się
faktem.
Jeszcze
tylko obejrzałem się. Stałaś nadal. Coraz bardziej odległa,
coraz
Komentarzy:
4
Ścieżka
56 Do przodu
2009-11-08
No to
możemy sobie znowu dopisać trzy punkty. Kolejne zwycięstwo stało
się faktem. Czas najwyższy zacząć się piąć w górę tabeli aby
zimową przerwę spędzić na bezpiecznym miejscu w „ czubie”. I
chociaż dzisiaj zaczęło się od 0:1, to pewnie dlatego że
pierwszy raz od dłuższego czasu graliśmy przed południem i
drużyna się jeszcze nie obudziła. Początek wyraźnie
przespaliśmy. Jednak jeszcze przed przerwą szczęśliwie
wyciągnęliśmy na 2:1 – szczęśliwie użyłem nieprzypadkowo –
bo choć sami zmarnowaliśmy kilka sytuacji to przeciwnik miał ich
trochę więcej. W drugiej połowie graliśmy już swoje nie
pozwalając rywalom na wiele. Zwycięstwo przypieczętowaliśmy
trzecią bramką przy której nie chwaląc się miałem spory udział.
Uwielbiam te swoje akcje gdy odbieram rywalowi piłkę w środku
„pola” poczym przebiegam z nią pół boiska, mijam dwóch
obrońców i schodzę na prawą stronę ( niestety lewa noga służy
mi na boisku tylko do podpierania ). Bramkarz instynktownie przesuwa
się do prawego słupka a ja wtedy silnym plasowanym uderzeniem
puszczam piłkę na piąty metr na pole karne gdzie naszemu
napastnikowi pozostaje dostawić tylko nogę i strzelić do pustej
bramki.
Niestety
dzisiejszy mecz kosztował dużo zdrowia. Nie zaleczone naciągnięcie
mięśnia uda w lewej nodze jeszcze bardziej się pogłębiło. Ledwo
łażę. Na dodatek jak kuleję to zaczyna się odzywać dawna
kontuzja w pachwinie w prawej nodze. Po prostu wrak. Na szczęście
1,5 godzinny pobyt na basenie, w saunie i dżakuzzzzi poprawiły
trochę stan mojego ciała. Do pełni szczęścia brakuje jakiejś
pięknej bogini która potrafiłaby robić cuda ręcami, nogami i
ustami. Z pewnością poczułbym się jak nowo narodzony.
No nic.
Pozostaje wziąć laseczkę i pokuśtykać w ten mglisty wieczór na
spacer by mięśnie nie zwiotczały. A nóż spotkam jakąś
„laseczkę” i mnie uzdrowi?
Komentarzy:
5
Ścieżka
55 Do przodu
2009-11-07
I żyję
niby normalnie. I jest niby wszystko „ w porzo”. I śpię, i
wstaję, i jem, i jadę do pracy, i pracuję, i wracam do domu, i
gram w piłkę, i oglądam mecze, i czytam, i piszę, i robię to
wszystko z zaangażowaniem. I niby jestem szczęśliwy. Jednak jak
tak mam chwilę i usiądę i pomyślę to dochodzę do wniosku że to
wszystko to ch….j. Dochodzę do wniosku że tak naprawdę to cały
czas koncentruję się, cały czas rozważam, cały czas rozmyślam.
I kłębi mi się w głowie milion pytań na które szukam
odpowiedzi. A czy człowiek pochodzi od Boga czy od małpy, a czy Bóg
istnieje czy nie, a czy po życiu jest życie czy nie, a czy to życie
jest prawdziwe czy to jakiś sen wariata, a czy sny są prorocze czy
nie itp. itd. ? I zamiast żyć normalnie i nie zaprzątać sobie
łepetyny tematami na które i tak odpowiedzi nie znajdę to ja nie.
Ja sobie tworzę obciążenie na mózg. I myślę i myślę. Czytam w
kółko mądre księgi. A odpowiedzi ciągle brak. Życie sobie
płynie, ludzie się rodzą i umierają zbytnio się nad tym nie
rozczulając, a ja myślę. A dlaczego ktoś się urodził, a
dlaczego umarł? I zatruwa mi to myślenie całą rzeczywistość.
Może ja byłem w poprzednim wcieleniu jakimś pustelnikiem? A czy w
ogóle reinkarnacja jest? Nawet teraz nawał pytań i myśli zalewa
mi głowę.
Nie.
Normalny to ja nie jestem.
Może to
wpływ dzisiejszej, ponurej pogody i niekorzystnego biometu. A może
wpływ pustej do połowy butelki taniego wina która właśnie stoi
przede mną i uśmiechając się zachęca:
„ Wypij
mnie do końca, wypij. A znajdziesz odpowiedzi, a znajdziesz
ukojenie.”
A czy ta
butelka taniego wina jest do połowy pusta czy do połowy pełna????
Komentarzy:
4
Ścieżka
54 Do przodu
2009-11-05
Z życia
wzięte.
„Kombinat”
w którym odwalam chałturę handluje z taką firmą z Wrocławia -
swoja drogą jest to jedno z niewielu polskich miast w którym nigdy
nie byłem, a które chciałbym bardzo zobaczyć. No więc moja firma
handluje z tą firmą, nazwijmy ją WSN. No i w tej firmie WSN
pracuje/wała bardzo specyficzna pani, nazwijmy ją Burza. Na temat
pani Burzy krążą u mnie w „kombinacie” już legendy. Czego to
ona nie wyprawiała. Strasznie roztrzepana. Jak dzwoniła, to każdy
kto odbierał telefon, z uśmiechem pod nosem stwierdzał : „
Oooooo. Dzwoni pani Burza”. Pani Burza miała bardzo wiele pytań.
Gdy dostała szczegółową odpowiedź stwierdzała :”Aha,aha,aha”
i się rozłączała, po czym po pół minucie dzwoniła ponownie i
znowu dostawała wyczerpujące wyjaśnienie i znowu mówiła :
„Aha,aha,aha” i się rozłączała, po czym po pół minucie
dzwoniła ponownie. Potrafiła tak w nieskończoność. A i tak
składając zamówienie nic nie pamiętała. Nigdy nie widziałem jej
w „realu”. Zobaczyć ją było dla mnie ważniejszą sprawą niż
zobaczenie Wrocławia.. Po głosie niestety nie potrafiłem sobie
wyrobić wyobrażenia jak wygląda i ile lat ma.
Niestety.
Nie będzie mi już chyba dane zweryfikowanie moich domysłów.
Wczoraj
zadzwonił do kombinatu pan Burza ( nie , nie mąż ) brat pani Burzy
i właściciel firmy WSN z informacją że pani Burza już nie będzie
składać u nas zamówień.
A
dlaczego? I tu przechodzę do sedna tej notki.
Firma
WSN robiła jakieś interesy przy okazji budowy autostrady. Tą
autostradę „budował” jakiś tam Francuz. Francuz poznał się z
panią Burzą. Pani Burza wyjechała z Francuzem ( już swoim mężem
) do Gwinei Równikowej gdzie Francuz ma dom i gdzie teraz razem będą
mieszkać.
Dla mnie
historia jak z filmu.
Pani
Burzo wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Gwinea
Równikowa. Ahhhh. Już sama nazwa skłania do marzeń.
Komentarzy:
3
Ścieżka
53 Do przodu
2009-11-02
Dzisiaj
Cię widziałem.
Jak co
rano wsiadłem do zaspanego pociągu metra. Usiadłem na jednym z
niewielu wolnych miejsc. Jak zwykle sięgnąłem po książkę
schowaną w torbie razem z drugim śniadaniem. I jak zwykle
pociągnąłem po wagonie badawczym wzrokiem. Najpierw tam daleko, na
początek a potem bliżej i bliżej i bliżej Aż do momentu gdy
spojrzałem przed siebie. Zazwyczaj nie lubię patrzeć na przeciwko.
W smutne twarze pasażerów, w smutne, niewyspane i już na początku
dnia zmęczone. Tym razem zrobiłem wyjątek.
Byłaś
tam. Też smutna. A może tylko zamyślona? W rysach twojej twarzy
pozostały indiańskie śladu. Kruczoczarne, długie włosy opadały
Ci na ramiona, a ja szukałem w nich orlego pióra. Ale nie uroda,
chociaż wspaniała, była najważniejsza. Widziałem w Tobie, czułem
namacalnie ciepło indiańskiego ogniska. Takiej prawdziwej kobiety.
Odważnej i delikatnej, dzielnej i spokojnej, dumnej i uległej.
Pewnej.
I obok
siedział on. Czytał gazetę. Miał Cię obok a czytał gazetę.
Czekałaś na słowo od niego a on czytał gazetę. Byłaś z nim a
on czytał gazetę. Sama.
Nie
wkraczałem dalej swoim wzrokiem.
Jeszcze
tylko wracając do książki musnąłem twoje delikatne dłonie.
Piękne dłonie zdolne do pieszczot i do walki.
A potem
wtargnął tłum i nas rozdzielił.
Komentarzy:
6
Ścieżka
52 Do przodu.
2009-10-30
Brakuje
mi Starego Miasta. Oj brakuje.
Ciemne,
zimne ( no na razie raczej tylko chłodne ) wieczory nie skłaniają
do tak częstych i tak długich wizyt w tym miejscu. Ech klapnął by
sobie człowiek pod Zygmuntem, posiedział bez myślenia o niczym,
posłuchał, popatrzył, ponudził, pouśmiechał.
Ale co
takiego właściwie, tak mnie tam ciągnie? Dlaczego tak bardzo lubię
tracić tam czas?
Dzisiaj
to zrozumiałem wracając metrem do domu z pracy. Jako że skończyłem
czytać książkę a następnej nie miałem siedziałem patrząc się
bez celu. Kiedy wzrok mój trafił na przytuloną parę, a potem na
następną zacząłem się uśmiechać. Początkowo nie zwróciłem
na to uwagi lecz po chwili uświadomiłem sobie że się cieszę, że
jest mi jakoś milej, cieplej, szczęśliwiej.
Tak i to
jest właśnie to.
Bo
jakich ludzi jest w ciepłe dni najwięcej na Starym Mieście?
Zakochanych.
Spacerują
trzymając się za ręce, obejmując, siedzą przytuleni.
Uśmiechnięci, zadowoleni, spokojni. Z magicznym wzrokiem. Czy jest
im coś więcej potrzebne do szczęścia, czy jest coś co może ich
zdenerwować? Nie. Oni są inni. Nie pędzą, oni spacerują. Nie
rozpychają się łokciami, oni sobie siedzą.
I na to
lubię, uwielbiam, kocham patrzeć na Starym Mieście. Patrzeć i
uśmiechać się podświadomie. Chłonąć tą ich radość, ciesząc
się razem z nimi i życząc by nie dali się pokonać codzienności.
A więc
zakochani. Nie dajcie się pokonać. Cieszcie moje oczy, moje serce,
moją duszę.
A więc
oby do wiosny.
Aha.
Jesio odno. Już wiem jak się nazywa Piękna. Piękna nazywa się
Idealny Pąk.
I jesio
odno. Czy to normalne że mi się podoba piosenka Ani Wyszkoni „Z
ciszą pośród czterech ścian”? Hmmm?
Komentarzy:
8
Ścieżka
51 Do przodu
2009-10-26
Jako że
moje buty piłkarskie po czwartkowym graniu osiągnęły kres swojej
wytrzymałości a w niedzielę miałem kolejny mecz postanowiłem w
piątek wieczorem udać się po zakup nowych. Wybór padł na Faktory
Ursus a w podróż ruszyłem pociągiem. Wydawał mi się to
najszybszy środek transportu. Każdy kto popołudniami porusza się
autem po stolicy wie dobrze jak ciężko jest się gdziekolwiek
dostać. A w piątek to już masakra.
No to
pojechałem. Kupiłem piękne czerwone Umbro i wracam.
Jak
dochodziłem do stacji to właśnie mi uciekła SKeMka. A tam
pomyślałem sobie. Ciemno (było około 21), wilgotno – przyjemnie
– mogę poczekać. Traf chciał że z przejścia podziemnego
wylazłem na środkowy peron. To taki z którego można wsiadać w
obie strony tylko niestety surowa skała ( beton ). Nie wiem
dlaczego ani ławki, ani daszku? Na peronie w stronę W-wy a jakże i
daszek i ławeczka. Oj siadło by się, siadło. Starość nie
radość. Ale wracać do przejścia podziemnego by przejść na drugą
stronę? Bez sensu. No to hop przez tory. A jak wygodnie. Siedzę
sobie zadowolony. Od strony przejścia podziemnego idzie jakichś
dwóch drabów. Ciemno, nic nie widać. Nie zwracam uwagi. Nagle:
- Dobry
wieczór. Dokumenty do kontroli.
Łeee.
Kurna te ich nowe mundury. Dziadostwo. Nie widać z daleka że
komenda. No cóż, wpadłem. Daję dowód.
- A
dlaczego przechodzi pan przez tory? – pyta ten mniejszy.
Nawet mi
się nie chciało tłumaczyć że bolą mnie nogi ;) No to zaczął
pisać coś w tym swoim pamiętniku. Ja se stoję. Cisza. Nagle zza
blaszanej ścianki, z sąsiedniej ławeczki dobiega charakterystyczne
pssstryk. Panowie władza zbystrzyli się jak zające i nasłuchują.
Ten mały przerwał nawet pisanie pamiętnika. Chwila oczekiwania.
Cisza. Ten większy rusza na rekonesans i po chwili wraca z kolejnym
wolnym młodym człowiekiem. Mały przez szczekaczkę wrzuca nasze
peselki na bęben.
- Ten (
tutaj pada mój numer ) pouczenie. Ten 85…….. mandat.
Ufff.
Myślę sobie. Wypisują mandat „koledze”, dobranoc i poszli. A
my z kolegą mamy już temat do gadania aż do samego Centralnego.
Wiecie jaka była treść mandatu ?
NA
DWORCU WARSZAWA URSUS PRÓBOWAŁ SPOŻYĆ PIWO MARKI ŁOMŻA.
Marki
Łomża? Ja pierdzielę. A za Lecha, Warkę, Okocim czy jakieś inne
mandatu nie ma?
A więc
pamiętaj narodzie. Nie pij Łomży! To jest bardziej niebezpieczne
niż przechodzenie przez tory w miejscu niedozwolonym!
Mam
nadzieję że kolega świetnie się bawił na baletach na które
jechał.
A buty
git. Wczoraj, po dwóch remisach i porażce, wreszcie zwycięstwo. I
to 8:0 ( ja jedna bramka i dwie asysty ).
Komentarzy:
6
Ścieżka
50 Do przodu
2009-10-25
Swoją
drogą współczuję Adamkowi że przez tyle rund musiał się
powstrzymywać przed tym żeby rozłożyć Endrju.
No bo
przecież jest sponsor którego logo odpowiednią ilość razy musi
się przewinąć w tle na ekranie. No bo przecież jest polsatowska
panna z welonem która w przerwach między rundami musi odpowiednią
ilość razy wjechać schodami do góry.
Cyrk się
odbył. Kto miał zarobić, zarobił. Tłum dostał igrzyska a
karawana pojechała dalej.
A ja
sobie myślę. Po cholerę? Polska walka stulecia wyglądała jak
farsa. Nie lepiej byłoby Polsatowi całą tą forsę przeznaczyć na
fundację polsatu?
Endrju
weź ty te swoją „ciężko” zarobioną forsę i wracaj do
czikago i siedź tam cicho bo tam polonia, tam murzyni, żeby tylko
nie pobili. Faceta poznaje się podobno po tym jak kończy.
Skończyłeś najgorzej jak można było. Przed ludźmi którzy w
ciebie wierzyli, którzy ci kibicowali. Forsa to wszystko co ci było
potrzebne. Wyjść, pomachać łapą, zainkasować czek i spieprzyć
pod kołderkę. Tylko po co ci były te prowokująco - poniżające
gesty? Nawet nie zdobyłeś się na to żeby pogratulować zwycięzcy.
Z niecierpliwością czekam na dzisiejsze wywiady i jutrzejsze gazety
żeby się dowiedzieć co ty tam jeszcze dopowiesz.
Wielkie
halo o nic
Polska
walka stulecia – polska żenada stulecia. A dla chorych dzieci
forsy brak.
P.S.
Jak ja
nie cierpię zmiany czasu. Nieważne czy się śpi dłużej czy
krócej. Niiieeeee cierpię !!!!!
Komentarzy:
6
Ścieżka
49 Do przodu
2009-10-24
- Panie
Zenku. Pan go zleje. – jak rzekł Janek do Zenka żeby ten zlał
Dąbczaka.
- Zenek
go zleje – jak potwierdziła Lusia.
Tyle z „
Nie ma róży bez ognia”
- Panie
Tomku. Pan go zleje. – jak rzeknę ja do Adamka żeby ten zlał
Endrju.
Panie
Tomku niech pan go zleje, niech znowu płacze, niech znowu ucieka.
Może wreszcie zrozumie że bez serca walki się nie wygra. Może
zrozumie że się nie nadaje.
Nie chcę
już oglądać przestraszonej twarzy Endrju. Nie chcę słuchać
pojękujących wywiadów.
Na
pierwszej lepszej wiejskiej potańcówce, na co drugim weselisku
znajdzie się niejeden gość który załatwiłby Endriu w pierwszej
rundzie. Nie gadaniem, nie wagą ale sercem do walki. Tego serca
Endrju nie masz i razem z naszymi kopaczami nożnymi nie chcę żebyś
reprezentował biało-czerwone barwy.
Ciekaw
jestem co wymyślisz na kolejne usprawiedliwienie?
Jedyny
profit z twojego występu to to że może Kazik napisze kolejną
piosenkę opiewająca twoje „dokonania”, a Daniec stworzy kolejny
genialny skecz.
A więc
z wielką ciekawością zasiądę dzisiaj żeby zobaczyć co znowu
nie pozwoli ci zwyciężyć. Jakie to przeciwności staną na drodze.
- Panie
Tomku. Pan go zleje.
P.S.
Pani
Madżento od polskiego proszę o sprawdzenie. Starałem się.
Komentarzy:
7
Ścieżka
48 Do przodu
2009-10-23
Jakimi
kryteriami kieruje się los rzucając nas w określone miejsca?
A czy
rzeczy z którymi się wiąrzemy emocjonalnie potrafią nas słyszeć?
Jakieś
3 miechy temu mój kolega M zadzwonił i z dumą w głosie oznajmił
że na Rondzie Wiatraczna właśnie widział moją ( byłą ) kochaną
eFkę. Sprzedałem ją dokładnie rok i miesiąc temu. Czułem się
wtedy jakbym sprzedawał część siebie. Ile to potu, ile
zaangarzowania w nią włożyłem. Ile wspaniałych tras, pięknych
chwil dzięki niej przeżyłem. Myślałem nieraz co tam u niej
słychać a po tym telefonie od M cieszyłem się że jeszcze się
trzyma.
No i
wczoraj, po piłce stało się.
Gram w
tym miejscu od miesiąca zawsze tego samego dnia o tej samej porze.
A więc
wczoraj o 22 stargany z obolałą nogą dowlokłem się z boiska do
porzyczonego "terkota" którym przyjechałem, wsiadłem do
środka, odpaliłem silnik, przetarłem zaparowaną szybę i
zapaliłem światła. Dwa metry przedemną w słabych światłach
"terkota" zobaczyłem ją. Stała sobie jak gdyby nigdy
nic. Moja była eFka. Czerwoniutka, z orzełkiem na klapie którego
tak mozolnie przyklejałem. Oczywiście przywitałem się z nią
klepiąc delikatnie po błotniczku ciesząc się że jest.
Skłoniło
mnie to jednak do zastanowienia. Jak to się stało? Czy to moje
myśli ją przywołały? Jak to wogóle jest że się coś spotyka?
Kto czy co kieruje naszymi drogami tak byśmy właśnie w tej chwili,
w tym miejscu się zatrzymali?
Powiedzą
niektórzy zwykły przypadek. Może?
Dla mnie
chwila magiczna.
Komentarzy:
7
Ściezka
47 Do przodu
2009-10-21
Można
by rzec że trafiło się jak ślepej kurze ziarko, a bardziej
ślepemu psu ….
To była
bardzo miła sobota, a bardziej soboto - niedziela.
Było
miło, tak jak powinno być w takich sytuacjach, tak jak sobie to
wyobrażałem, tak jak o tym myślałem i marzyłem.
Jestem
zadowolony.
I
chociaż już zostało tylko „było” i nie jestem przekonany czy
jeszcze będzie, to sam fakt że jednak było daje mi wiele siły,
wiary i nadziei. Cuda się zdarzają, marzenia spełniają.
Moje
jedno małe marzonko się spełniło.
Jestem
zadowolony.
Komentarzy:
7
Ścieżka
46 Do przodu
2009-10-13
Jeździło
się kiedyś za kadrą, oj jeździło. I było fajnie bez względu na
wyniki. Bo w tym wszystkim ważni byli ludzie - kibice których się
spotykało, poznawało. Nadal, siedząc sobie przed telewizorem i
oglądając mecze wygodnie, wypatruję nazw miast na flagach i szukam
takich które leżą najdalej od miejsca rozgrywania meczu. Bo to
kibice i dla kibiców są te zawody. To oni wydają ostatnie
pieniądze, zarywają noce w podróży by odśpiewać Mazurka
Dąbrowskiego. I za to ich podziwiam, i dlatego z dumą przyznaję
się do tego że jestem kibicem. Śmieszą mnie te nasze grajki jak w
tych wywiadach pozerują że gra się dla Polski i dla kibiców.
Barany. Kasują kasę, mazsażyk i w samolot do siebie. Najlepszy był
swego czasu Borubar. Wrócił do Glasgow po meczu na Śląskim i nie
mógł trenować bo odmroził sobie palce u stóp. Kuuuurna Artur
znamy się od dziecińswa i wiem żeś chłopak charakterny. Więc do
kogo ta mowa. Murawa była podgrzewana to raz, po meczy wpakowałeś
się napewno pod ciepły prysznic to dwa, potem do hoteliku 5
gwiazdek to trzy a pięćdziesiąt tysia luda na stadionie stało na
betonie a po meczu w auto, pociąg czy co tam jeszcze jeździ i pieć
godzin podróży zanim walną się w wyro. I płacą za to z własnej
krwawicy.
Więc co
się leśne dziady z PZPN dziwią na bojkot.
A wogóle
to od początku schedy po Leo wiedziałem że tak będzie. Najpierw
jak wybrali Majewskiego to najlepiej poinformowana telewizja czyli
TVN 24 w programie na żywo zadzwoniła do Radosława Majewskiego -
piłkarza żeby go zapytać jak zamierza prowadzić drużynę:) Potem
w jednym z portali internetowych kadrę miał prowadzić Szymon:) Ale
najlepszy był sam Stefan. Gdy w dzień po nominacji na meczu Lecha
we Wronkch w przerwie meczu była jakaś tam uroczystość i on
wylazł na środek boiska i kibice zaczęli gwizdać i potem
dziennikarz się Stefana zapytał co sądzi o tych gwizdach to ten
stwierdził że nic nie słyszał i że chyba byli w dwóch różnych
miejscach:) Ja leżę pod klawaiturą, NA GLEBIE.
Komentarzy:
7
Ścieżka
45 Do przodu
2009-10-12
Gdy
wczoraj wieczorem wróciłem do domu po meczyku. Zmarznięty,
zmęczony, poobijany. Gdy wypiłem gorącą herbatę z sokiem
malinowym. Gdy zrobiłem sobie ciepłą kąpiel z olejkiem
lawendowym. Gdy zgasiłem światło. Gdy z ulgą i rozkoszą w głosie
jęknąłem OOOOOO kładąc się do łóżka przytulając głowę do
miękkiej poduszki i przykrywając się kołderką.Gdy zapanowała
ciemność i cisza.
Usłyszalem
jak zimny i wilgotny wiatr szarpie resztkami pożółkłych liści na
drzewach. Jak natarczywie próbuje na siłę sforsować barierę
okna.
Pomyślałem.
Kurczę
jakie to szczęście, jaki dar od losu że żyję tu i teraz. W tym
miejscu, w tym czasie.
W innych
czasach w innych miejscach były/są to rzeczy niewyobrażalne.
Mogę
żyć i cieszyć się spokojem, ciepłem. Śpię bezpieczny.
Chcę
mieć tego świadomość, chcę pamiętać o tym na każdym kroku. O
tym że to życie codzienne na które często marudze jest darem,
wyróżnieniem.
Komentarzy:
5
Ścieżka
44 Do przodu
2009-10-09
Dostrzegłem
dzisiaj pierwszy siwy włos na swojej skroni!!!!
I
przyznam że przed wzruszeniem trudno się uchronić.
Dodaje
mi dużo uroku :) Taki mały element podkreślający nabytą latami
doświadczeń mądrość. Tak. Teraz jestem nie tylko przystojny ale
i mądry, a pal licho skromność, niezwykle przystojny i bardzo
mądry. Chociaż z tą mądrością to nie do końca prawda. Stare
przysłowie pszczół mówi że mądrości uczymy się całe zycie a
i tak głupi umieramy. Nie wiem co będę myślał za lat 10.
Nie
chciałbym być znowu dwudziestolatkiem. Byłem taki głupi. Taki
śmieszny i zaślepiony pseudowolnością. Dopiero teraz dostrzegam
jak wiele zła uczyniłem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie
powinno było tak być. Jeżeli już miałbym być znowu
młodzieniaszkiem to tylko z tą madrością którą mam obecnie, z
tym siwym włosem.
No nic
było minęło. Wszyscy zyją. Ja piękniejszy i mądrzejszy. Jest
dobrze a będzie jesio lepij.
Aaaaachchchchch.
Teraz
ruch należy do Pięknej. Teraz niech ona szuka.
Jakby co
to jestem na ławce w parku albo na Starym Mieście.
Komentarzy:
9
Ścieżka
43 Do przodu
2009-10-02
A było
już tak pięknie.
Tak
pięknie było gdy przez kilka dni czułem że stać mnie na wszystko
z tymi czterdziestoma bańkami. Tak. Byłem bogaty. Cholernie bogaty
- choć są pewnie ludzie dla któtych 40 baniek to nic ale dla nie
to było wystarczająco. I czułem się świetnie myśląc o moim
błyszczącym DB 9 czekającym w garażu. I pamiętając że za kilka
dni lecę na wymarzone wakacje w Nowej Zelandi. I miło było widzieć
zdziwioną minę ulicznego grajka w którego kapeluszu z kilkoma
groszami na dnie lądował pokaźny plik banknotów. I fajnie było
spłacić kredyt mieszkaniowy zaprzyjaźnionym państwu MiA.B którym
ciąży on już od kilku lat. I nie dla sławy zasponsorować
operację serca małej Ani. I z uśmiechem kupić 2000 lizaków i
rozdać na ulicy dzieciakom wracającym ze szkoły. I z łzą w oku
widzieć jak stary lew wykupiony z zoo powoli znika wolny w trawach
afrykańskiej sawanny.
Było
pięknie do 01.10.2009 godz. 22:07. Potem wiatr uderzył o okno a ja
się obudziłem. I nie było już czterdziestu baniek. Nie było.Nie.
Ale
zostało jednak jeszcze coś. Zostało jednak i siedzi nadal w mojej
głowie.
Widzę
wciąż i starego lwa który odszedł w sawannę i małą Anię ze
zdrowym serduszkiem i szczęśliwych MiA.B których wreszcie stać na
wakacje i gromadę rozwrzeszczanych dzieciaków z lizakami w dłoniach
i grajka z pełnym kapeluszem i siebie mknącego błyszczącym DB 9
poprzez bezdroża NZ.
ER323
04.10.2009 ( tak madzientuju raczej 02.10.) godz 12:10, CHILIZET
ślicznie gra, koty śpią, drzewa błyszczą złotem w słońcu, idę
na spacer do parku, posiedzieć na ławeczce i pomyśleć o tym zeby
nie zapomnieć starego lwa.
Komentarzy:
10
Ścieżka
42 Do przodu
2009-09-25
Nie
cierpię palaczy. Pchają się z tym swoim nałogiem wszędzie.
Zatruwają mnie, biernego palacza, na każdym kroku. Niech sobie
założą dzbanek na baniak i niech się kiszą w tym smrodzie proszę
bardzo ale dlaczego i ja mam. Ale nie, to przecież chodzi o lans .
To ich wyjątkowe wciąganie dymu, z taką powagą nadymanie
policzków. Wyglądają wówczas jakby czuli się oderwani od
rzeczywistości. Może i są wówczas w innym wymiarze tylko dlaczego
zatruwają moje powietrze przy wydechu. Czy jak bym im nasrał na
głowę, a zapewniam że czułbym się wówczas równie oderwany od
rzeczywistości , taki w innym wymiarze, taki skupiony i nieobecny,
to byłoby w porządku? A to trzymanie fajana. Jak jakiegoś skarbu
największego. Delikatniusio. Najlepsi są tacy co trzymają kciukiem
i palcem wskazującym.
A te
szczyle, ledwo taki z gleby trochę wyrośnie a już z fajanem. Tacy
dorośli, woli i niezależni.
I te
ciągłe proszenie o ogień. Kurna jak masz na papierosy to miej i na
podpałkę. I taki zdziwiony że nie palisz.
I te
kiepy. Wszędzie. Tony kiepów. Jak jakiś dywan.
I jedzie
taki furą, okno otwarte i pali. Dym wypuszcza na zewnątrz,
zrelaksowany, pełen luz. A potem pstryk. Niedopałek na ulicę. Bo w
aucie czyściutko i pachnąco, popielniczka jeszcze dziewicza.
Jadę
pociągiem na korytarzu bo w przedziałach wszystko zajęte. Wychodzi
dziunia z przedziału na korytarz. Pamiętam ją bo 20 minut
wcześniej awanturowała się o miejsce w przedziale dla siebie i
swojego „biednego” chłopaka. No więc wychodzi, rozwala okno i
wyjmuje papierosa. Wszystko leci na mnie a jak jej zwracam uwagę to
się patrzy jak na głupka i stwierdza że jestem psychiczny. Pal se
w przedziale jak jesteś taka przebojowa. Ale nie, przecież tam
mogłaby zaszkodzić ukochanemu. Następnym razem nasram jej na
głowę.
Nie
cierpię palaczy. Wazon na baniak i niech się kiszą, proszę
bardzo.
A czy
pamiętają swojego pierwszego papierosa? Był taki słodki i
smaczny. Nie wzbudzał odruchu wykrztuśnego, dym wchodził w płuca
lekko i przyjemnie. Ciekaw jestem czy wsród tych smakoszy nikotyny
jest chociaż jeden który swojego pierwszego fajana zakończył bez
kaszlu?
Mięczaki.
By zaistnieć w grupie, nie być odrzuconym byliby zdolni zjeść
gówno i zrobić z tego rytuał. Płycizna ich osbowości nie daje im
szansy na zabłyśnięcie czymś innym więc jedzą te gówno i już
nikt nie uważa ich za mięczaków. Bo jak się pali to się ma jaja.
A ja
twierdzę że jaj się nie ma. Rekompensuje się tylko swoje
niedostatki, zakłada maskę kogoś innego, bardziej niezależnego.
A mam
jaja i nie palę. Jaja aż do kolan :)
Komentarzy:
14
Ścieżka
41 Do przodu
2009-09-21
To
granda jest.
Jakby to
powiedział Stanisław Anioł , to się rozprzestrzenia jak dżuma,
powiem bardziej, jak tyfus. Gangrena w polskim futbolu zatacza coraz
większe kręgi. Doszło do tego że kurupcja dotyka już nawet
amatorskiej ligi. To granda jest.
Nie
można inaczej tego nazwać. Bo to jak w naszym ostatnim meczu sędzia
na trzy minuty przed końcem meczu podarował przeciwnikowi rzut
karny z kapelusza to jest wielka granda. Przegraliśmy przez to 1:2.
I nic nie pomogło że nasz zawodnik na dowód niewinności sciągnął
koszulkę by pokazać ślad na piersi po piłce. Ten drań sędzia
twierdził że była ręka.
To
granda jest.
Jakby to
powiedział Stanisław Anioł , to się rozprzestrzenia jak dżuma,
powiem bardziej, jak tyfus. Bo jak nazwać fakt ze kobieta jaskiniowa
od kilku już dni jest nr 1 na blogowni. Układy i układeczki nawet
w sieci. Dlatego nie mogę jej z czystym sumieniem pogratulować i
życzyć dalszych owocnych kontaktów.
To
wszystko jest granda jak to mawiała Balcerkowa.
Komentarzy:
2
Ścieżka
40 Do przodu
2009-09-18
Warszawska
starówka i Krakowski Przedmieście.
Odkrywam
na nowo te miejsca. Uwielbiam przesiadywać bez celu na Placu
Zamkowym.
Zaczęło
się nawet nie pamiętam kiedy. Siadam na schodach i patrzę. Patrzę
na spacerujących, szczęśliwych ludzi. Patrzę na dorożki, na
motory, na gołębie, na wróble, na chmury, na słońce, na czas. I
mogę tak siedzieć godzinami, chłonąć ten spokój, tą atmosferę.
Przenoszę się wówczas w minione czasy. Nieraz międzywojenne,
nieraz XVIII wieczne i widzę przechodzących ludzi w strojach z
tamtych lat .Panów w cylindrach i z laseczkami, panie w kapeluszach
i z parasolkami.
Lubię
bardzo tak siedzieć i patrzeć. Ludzie którzy tam przychodzą są
jacyś inni niż w innych częściach miasta. Nigdzie nie pędzą, za
niczym nie gonią, są uprzejmi i mili. Z ich twarzy znika grymas
bólu a pojawia się autentyczny uśmiech. Chłonę ten uśmiechy.
Bardzo
lubię również chodzić do bazyliki archikatedralnej na niedzielną
mszę świętą o 18:00. Ksiądz Bogdan bardzo ciekawie, przystępnie
i ciepło mówi tam o życiu. Można się zgadzać, można nie ale mi
się podoba. Mi pomaga, prostuje niektóre sprawy, pozwala znaleźć
inny punk widzenia, skłania do refleksji. Co najważniejsze nie jest
nudno, pompatycznie, sztywniacko a za to miło, serdecznie.
A Plac
Zamkowy ma swój niepowtarzalny klimat gdzie czuję się dobrze. Jak
jeszcze sobie wyobrażę widok z placu na praski brzeg gdzie stoi
nasz nowy stadion narodowy to przepełnia mnie uczucie radości i
nadziei.
Szkoda
tylko że dnie już coraz krótsze i coraz chłodniejsze. Już za
kilka tygodni zimno wygoni mnie z mojej miejscówki. Adijos moje
schody. W długie, złe zimowe wieczory wasze wspomnienie w pamięci
będę miał.
Komentarzy:
3
Ścieżka
39 Do przodu
2009-09-17
No i co
? – jak powiedział kierowca wywrotki do kierowcy wywrotki w „ Co
mi zrobisz jak mnie złapiesz”
No i nic
– jak odpowiedział kierowca wywrotki kierowcy wywrotki w „ Co mi
zrobisz jak mnie złapiesz”
Prawda
jest taka że nie pozaliczałem sobie za młodu ze względu na zbytni
szacunek do dziewczyn / kobiet. Zawsze uważałem że szacunek przede
wszystkim. Że nie można oszukiwać, wykorzystywać, że trzeba być
uczciwym. Że musi być uczucie, więź emocjonalna. Że najpierw
należy otworzyć jej serce a dopiero potem rozchylać jej nogi.
I nie
pozaliczam sobie na „starość” ze względu na zbytni szacunek do
siebie samego. Tak. Prawda jest taka że ciężko mi się zniżyć do
poziomu jaki się obecnie preferuje.
No i co
?
No i
nic.
Komentarzy:
6
Ścieżka
38 Do przodu
2009-09-16
Echa
stadionów.
Rozpoczęliśmy
nowy sezon w nowej lidze, w nowej „starej” drużynie. Wyszło
nieźle bo wygraliśmy 4:zero a zwycięstwo mogło być jeszcze
bardziej okazałe gdybym wykorzystał swoją stuprocentową okazję
na strzelenie gola :) Fakt faktem przeciwnik grał w osłabieniu
jednego zawodnika, a 50% z tych co byli była na kacu. Wynik jednak
idzie w świat i niedługo nikt nie będzie pamiętał o stylu..
Bardzo
ważne. Zostałem mianowany kapitanem drużyny. Odpowiedzialność
potForna na mych barkach.
A co dla
drużyny znaczy kapitan pokazał sir Piotr Gruszka.
Będzie
musiał się jednak prezydent Kaczor wdrapać na stołek i wręczyć
mu order. Śmiałem się swego czasu że nie da rady ale teraz się
nie wywinie. Chociaż coś tam do mnie doleciało w niedzielnych
Faktach TVN że najpierw miał się z mistrzami europy
spotkać,
potem że nie, potem że tak i nie wiem w końcu czy się spotkał.
Widocznie w kancelarii prezydenta nie mieli odpowiedniego stołka.
Żenada. Nie cierpię polityków i polityki.
Wracając
do sir pana Piotra i jego kolegów z drużyny. Nie wyróżniają się
ani wymyślnymi fryzurami które od początku do końca meczu
pozostają w niezmienionym stanie, ani wymyślnymi tatuażami
podkreślającymi siłę ich charakteru.
Nie
przypominam sobie również żebym widział sir Piotra w
jakiejkolwiek reklamie. Ooo zaraz przepraszam, widziałem. Wystąpił
w akcji „pij mleko” i ostatnio również w „nie bij”.
Nie
słyszałem także żeby kiedykolwiek sir Piotr narzekał na warunki
treningu, na duszne sale, krzywy parkiet, za mało okrągłe piłki,
na działaczy, na brak pieniędzy, na ciągłe kontuzje, na
dziennikarzy którzy ciągle przeszkadzają itp., itd.
Nie
słyszałem nigdy też o potrzebie naturalizowaniu jakiegoś
Nigeryjczyka czy Brazylijczyka czy innego murzyna by wreszcie móc
zacząć wygrywać, by móc wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego.
I to
właśnie robi różnicę pomiędzy siatkarzami i piłkarzami. Ci
pierwsi są sportowcami, ci drudzy celebrytami.
Sir pan
Piotr i koledzy z drużyny która bez porażki w turnieju wywalczyła
złoto w tureckich warunkach pełnych niedociągnięć nie marudzą
tylko grają. I wygrywają. I wielki szacunek.
I da się
wygrywać bez murzyna z orzełkiem na piersi w zespole ?????????
Komentarzy:
3
Ścieżka
37 Do przodu
2009-09-15
Patrzę
w lustro.
Brylantyną
poprawiam ostatnie nie ułożone kosmyki włosów. Fryzura postawiona
do góry w małego irokeza. Wygląda jak u Indianina na wojennej
ścieżce. Stroszę włosy jeszcze bardziej. Biały Kieł przed
walką.
Spoglądam
niżej. Szramy na czole i łuku brwiowym przypominają o otrzymanych
ciosach. Są teraz jeszcze bardziej widoczne.
Patrzę
sobie w oczy. Źrenice rozszerzone, czujne na każdy ruch. Wyostrzam
wzrok mrużąc powieki. Nic nie jest w stanie ujść mojej uwadze.
Poniżej
nos. Wciągam powietrze. Głęboko. Płuca rozszerzają się
napełniane tlenem. Nozdrza szeroko. I wydech. I znowu wdech. Klatka
piersiowa rozszerzona do granic wytrzymałości. Krew transportuje
życiodajny tlen do mięśni. Czuję jak się napinają, są gotowe
do działania. Na razie nie ma sygnału z ośrodka nerwowego do
ataku.
Spoglądam
na usta. Rozchylone lekko podejrzanym uśmiechem ukazują zaciśnięte
zęby. Ostre kły.
Słuch
wyłapuje najdrobniejszy szmer. Słyszę lekki pomruk wydobywający
się z gardła.
Lekko
przygarbiona sylwetka z szyją schowaną w barkach.
Rozprostowuję
dłonie. Już za chwilę śnieżnobiałe, czyste paznokcie
zaczerwienią się od krwi.
Tak.
Jestem
gotowy na polowanie. Zaraz ruszam w dżunglę na krwawe łowy.
Gaszę
światło. O dziwo nadal wszystko wyraźnie widzę. W mroku i ciszy
słyszę komara który od trzech dni nie daje mi spokoju. Czuję go.
Jestem w stanie zlokalizować go dokładnie i zlikwidować jednym
palcem. Olewam go. Przede mną grubsza zwierzyna. W głowie
afrykańskie bębny zaczynają wybijać miarowe rytmy. Dotykam
nadgarstka. Tętno wyraźnie szybkie. Serce tłoczy litry krwi
bogatej w tlen. Szybciej, szybciej, coraz szybciej. Zakładam
słuchawki na uszy. Włączam muzykę i wychodzę w ciemne miasto.
Strzeż
się. Myśliwy wyruszył.
Wytropię
i rozszarpię.
Dziewczynko.
Komentarzy:
5
Ścieżka
36 Do przodu
2009-09-14
Maja
Kleszcz.
Maja
Kleszcz z Kapeli ze Wsi Warszawa to jest głos z którym mógłbym
się zestarzeć. Piękne by było życie gdyby tak móc ten głos
słyszeć codziennie. Rano i wieczorem. Po przebudzeniu i na
dobranoc. Tak, to jest jeden ze składników który powinna mieć
moja Piękna. Powinna mieć głos Mai Kleszcz.
Wiem
teraz jak strasznym pokusom byli poddawani dawni żeglarze kuszeni
głosem syren. Przed tym nie da się uciec, podąża krok w krok,
dźwięczy w głowie. Nie daje spokoju a zarazem jest taki
uspokajający. Uspokaja i pobudza, pobudza i uspokaja. Ten głos mnie
przyciąga. Ten głos jest pięknie cichy i wybitnie głośny. Ciężko
w to uwierzyć ale jak słyszę ten głos to słyszę wszystko. Ciszę
i dźwięk, noc i dzień, słońce i gwiazdy, ziemię i powietrze,
wodę i piasek. Słyszę chłodny wiatr i upalne powietrze drżące
nad łąką. Słyszę łany zbóż i słyszę las. W tym głosie
słyszę siebie.
Kupiłem
sobie płytkę Mietka Fogg’a. W sumie to nie wiem dlaczego dopiero
teraz? Mam słucham. Prosto i pięknie o miłości smutnej i
radosnej.
Taki
duet Maja + Mieczysław to by było coś.
Komentarzy:
2
Ścieżka
35 Do przodu
2009-09-11
Sku….ynem
chcę być już trochę mniej. Chociaż żebym miał powiedzieć że
wcale to nie powiem.
A może
tak naprawdę to już może może może już nim jestem. Może może
może jest to moja druga osobowość która stłamszona we wnętrzu
próbuje się przebić do świata zewnętrznego. Ta zapomniana, taka
biedna, samotna.
Kiedy
więc byłbym / jestem sobą? Pomyślę nad tym ale wątpię bym w
miarę szybko znalazł rozwiązanie. Osobowość mnoga?
Na razie
powinienem się chyba skupić nad zaspokojeniem swojego libido. Całe
to zamieszanie jak sądzę wynika właśnie z tego. Po prostu
najzwyczajniej w świecie zaczyna mi odwalać z braku ten tego no
właśnie tego. Zdrowy facet czasami musi uff inaczej się udusi uuu.
Rozpatrzmy więc możliwe rozwiązania. Rozpatrzmy, oczywiście, ale
realnie. Burdel to dla mnie poniżenie. Płacić za pseudo miłość?
Chociaż z drugiej strony przecież tu nie chodzi o miłość a
jedynie o rozładowanie napięcia ( hehe napięcia ) fizycznego. A
ciekawe jakie są swoją drogą teraz stawki bo nie jestem świadom
kosztów? Randka na jedną noc? To też mi zalatuje. No i jak to
zorganizować? Wątpię żeby tak normalnie, z marszu coś trafić na
zawołanie. Inne rozwiązania jakoś nie przychodzą mi do głowy.
Jakoś ubogo to wygląda.
Ech żeby
wreszcie znaleźć tą Piękną to może coś by się przy okazji
udało uszczknąć :)
A na
razie to tylko statki na niebie.
Sam
sobie muszę świat tłumaczyć.
I żeby
więcej się nie bać.
Komentarzy:
6
Ścieżka
34 Do przodu
2009-09-10
Uwielbiam
znajdować pieniądze na ulicy. Można by rzec że jest to jedna z
moich pasji. Można by również rzec że przez to nie jestem w
stanie zauważyć, znaleźć Pięknej. Bo jak się cały czas patrzy
pod nogi to się nie widzi .swiata wokół.
Najbardziej
uwielbiam jednogroszówki i pięćdziesięciogroszówki. Mam na swoim
koncie też kilka jednozłotówek i dwuzłotówek. Tak więc
jakbyście chcieli i mieli na zbyciu deko wolnej gotówki to rzucie
trochę na chodnik w trudno dostępne miejsce. A nóż będzie
tamtędy przechodził wydeptywacz i swoim sokolim wzrokiem wypatrzy
nowe znalezisko.
Jednakże
w tą niedzielę pobiłem rekord. Znalazłem całe, piękne, śliczne
i błyszczące pięćdych. Jako że nikt się po nie nie zgłaszał
wsadziłem je do kieszeni i w długą.
Wczoraj
był mecz. To pierwszy mecz biało-czerwonych którego nie dałem
rady obejrzeć do końca. Tyle lat śledzę transmisje i zawsze
łatwiej czy trudniej udawało mi się dotrwać do ostatniego
gwizdka. Niestety wszystko ma swoje granice. Moja cierpliwość,
wiara i miłość do repry też. Szkoda gadać.
Z innej
dyscypliny to jeszcze raz wielki szacun dla pana Piotra Gruszki.
Zasługuje na orzełka na piersi jak nikt w tym kraju.
Komentarzy:
3
Ścieżka
33 Do przodu
2009-09-03
Dnia 1
września roku obecnego,
Wybrałem
się z Księżniczką na rozpoczęcie roku szkolnego.
Początek
rymowany na wesoło ale dalej będzie mniej zabawnie.
Na
rozpoczęciu przewidziana była również msza święta. Nie będę
się zagłębiał w to po co i dlaczego. Nie mój problem.
Nie
wszyscy uczniowie byli, jednak ci co przyszli trochę mnie
zażenowali. Bo ja nie pojmuję jak można uczestniczyć i nie
odpowiadać na wezwanie kapłana ? Przyszli po to żeby tylko
popatrzeć ? Dla zabawy ? Ze strachu ? Żeby się pokazać ? Potem
była krótka część świecka w auli. Dzieciaków było już dużo
więcej niestety jakość nie uległa zmianie. Podczas hymnu – też
cisza. Nikt nie śpiewał. Co ma oznaczać wezwanie : DO HYMNU ! ???
Patrzyłem
na tą naszą młodzież gimnazjalną i licealną i myślałem sobie
co by powiedzieli na tą ciszę w kościele czy podczas hymnu
żołnierze z Westerplatte którzy 70 lat temu o tej porze walczyli o
Polskę? Albo powstańcy warszawscy którzy ostatkiem sił
przedzierali się kanałami? Jakby tak nagle stanęli pośrodku tej
ciszy - w wolnej Polsce gdzie hymn narodowy nie stanowi żadnej
wartości. Gdzie ideały chrześcijańskie przejęte od praojców nie
są trendy.
Świat
się zmienia a my z nim. Czy musi aż tak radykalnie?
Tak.
Musi. Niestety musi. Trzeba być skurwysynem. Nie wierzyć w nic.
Niczego nie przestrzegać. Nikogo nie szanować.
Tracę
wiarę w przyszłość. Tracę wiarę w siebie. Gdzie to wszystko
zmierza, dokąd ? Jak to się skończy?
Kasa i
dobra zabawa bez ograniczeń. Kasa i dobra zabawa bez ograniczeń.
Kasa i dobra zabawa bez ograniczeń. To się liczy.
A więc
młodzieży nie miejcie skrupułów, nie przestrzegajcie przykazań,
nie szanujcie przodków, olewajcie ojczyznę, nie bądźcie uczciwi.
Nie róbcie wszystkich tych rzeczy chyba że chcecie skończyć jako
stary zgorzchniały człowiek taki jak ja.
Komentarzy:
7
Ścieżka
32 Do przodu
2009-09-01
No i
jestem.
Trochę
się zaległości narobiło ale to przez to że „kombinat’’
zablokował mi dostęp do bloga a w domu spieprzył mi się komputer.
Cały miesiąc zajęło jego naprawienie. Niestety tak to jest jak
naprawia się po znajomości u kolegi kolegi kolegi. Czy już jest
całkiem sprawny to nie jestem do końca pewien więc nie wykluczone
że może się zdażyć kolejna przerwa. Najbardziej mnie martwi
jednak brak dostępu do bloga z firmowego sprzętu. Dobrze było
poczytać i popisać w czasie pracy. W domu zawsze brak czasu.
Zobaczę jak to się potoczy dalej, może zmienię umiejscowienie
mojego bloga. Pożywiom uwidzim.
Trochę
sobie pojeździłem po Polsce w sierpniu. Podobała mi się Bydgoszcz
w której spędziłem kilka dni i zaliczyłem mecz z Grecją. Świetna
gra biało – czerwonych i atmosfera na trybunach spowodowały że
wspomnienia po pobycie w Bydzi mam bardzo miłe. Doświadczyłem
również wrażeń rodem z PRL-u wracając nocnym pociągiem z Ustki.
Ścisk był taki że chcący dostać się do kibla chodzili po
ścianach. Warunki podróży były tak tragiczne że nikomu nie
chciało już się nawet denerwować i atmosfera „wesołego
autobusu” była dość luzacka.
Te moje
samotne podróże pełne były przemyśleń. Nie spotkałem niestety
Pięknej i zaczynam być coraz bardziej tym faktem poirytowany. Te
moje durne ideały, pragnienia, oczekiwania i marzenia. Myślę sobie
że, podobnie jak to powiedział Wokulski, od dzieciństwa miałem
wyidealizowany punkt postrzegania kobiet, podsycony jeszcze w
młodości przez różnych poetów i pisarzy. A to tylko mrzonki.
Rzeczywistość jest inna. Kobiety są zwykłymi samicami które
potrzebują samca do rozrodu, zaspokojenia potrzeb i dostarczenia
pokarmu. Nie kierują się sercem a najzwyklej w świecie instynktem
samozachowawczym.
Kurcze
jak ja bym chciał być takim zwykłym skurwysynem. Bez skrupułów,
bez zahamowań, bez poczucia odpowiedzialności i winy. Kraść,
gwałcić, wykorzystywać, kłamać, pogardzać. Jakie to jest proste
życie. Koniec myślenia. Koniec zmartwień. Wolność. Radość.
Szczęście. Wygoda.. Spokój.
Zaczynam
żałować lat straconych. Mogłem tyle skorzystać. Mieć na koncie
kilkanaście zaliczonych panienek, ukraść parę złotych, jeździć
fajną furą i śmiać się z frajerów na ulicy. A tak to sam jestem
samotnym frajerem. Wiem, wiem. Nie zaznam spokoju do póki sam siebie
nie zaakceptuję, sam siebie nie docenię, sam siebie nie pokocham.
Ciężko jest jednak żyć całe życie tylko ideałami które świat
wokół cały czas podważa, neguje i ośmiesza. Tak jak mały
chłopiec potrzebuję pocieszenia, potwierdzenia : Tak chłopczyku
dobrze robisz że marzysz.
Chciałbym
cofnąć czas. Dostać drugą szansę.
Już się
nie boję śmierci, nie uciekam przed nią. Jest jedyną rzeczą
której mogę być pewien. Nie jest straszna, nie jest kostuchą z
kosą a wspaniałym aniołem który wyzwala od cierpień. Ostatnio
umarła moja babcia. Przed śmiercią dużo chorowała, bardzo się
męczyła. Nie widziałem tego osobiście ale z opowiadań mojej mamy
i dziadka wiem że po śmierci wyglądała przepięknie, młodo,
szczęśliwie a na ustach miała uśmiech.
Chcę
być skurwysynem.
Ech.
Nawet jak to piszę to znowu gdzieś tam na serca dnie zaczyna
pojawiać się mała iskierka nadziei: trwaj, wierz, nie upadaj. A
więc dalej z tym garbem przez życie.
Chcę
być skurwysynem.
Komentarzy:
7
Ścieżka
31 Do przodu
2009-07-22
Kiedy
Cię wreszcie spotkam - Piękna?
Co rano
wychodzę na ścieżkę a po drodze spotykam setki Pięknych. Są
różne.
Kolorowe
i poszarzałe , promienne i gasnące, biegnące i czekające.
Jedne
patrzą przed siebie a inne ze spuszczonym wzrokiem.
Jedne
jeszcze szukają a inne właśnie straciły.
Samotne
i otoczone bliskimi.
I jak w
tym tłumie wyłapać to jedno spojrzenie? Jak uchwycić chwilę,
szept podświadomości, spotkanie serc zawarte w źrenicy oka? Jak
poznać że to kres poszukiwań ? Czy dobry los pomoże ? Czy
zaznaczy wyjątkowość ?
Wiem że
tak. Wiem że idę w dobrą stronę. I wtedy gdy autobus ucieka mi
sprzed nosa i wtedy gdy stawiam stopę na peronie a pociąg wjeżdża
jak na zawołanie. I kiedy czekam i kiedy nie czekam. Kiedy myślę i
kiedy nie myślę. Kiedy śpię i kiedy nie śpię. Każda chwila,
każdy krok przybliża mnie do spotkania. Już niedługo. Jestem
coraz bliżej.
Kiedyś
Cię znajdę.
I
będziesz szczęśliwa. Bo taki mam cel. Być z tobą szczęśliwym.
Pomóc Tobie i sobie.
Bo
zasługujesz by Cię nosić na rękach.
To nie
prawda że Ciebie niema.
Więc
uważaj. Też bądź czujna gdy będę Cię mijał :)
Już
niedługo będę trzymał Twoją dłoń.
Komentarzy:
19
Ściezka
30 Do przodu
2009-07-21
Przegląd
prasy ( oczywiście sportowej ). Innej nie czytam bo szlag mnie
trafia.
Gazeta
Wyborcza NR 29 ( 664 ). Dodatek sportowy.
Wywiad z
jedynym jak do tej pory piłkarzem skazanym za korupcję.
Ble,
ble, ble i :
Pytanie
: I nie było panu głupio, że tak kantujecie rywali? Że drużyny,
które przyjeżdżają do Gdyni, za każdym razem są przekręcane?
Tak po ludzku nie było panu wstyd?
Odpowiedź
: Tylko raz żałowałem chłopaków z ŁKS Łódź, bo sędzia nawet
nie próbował się ukrywać ze stronniczością. Strasznie nam wtedy
sprzyjał, a i tak skończyło się 0:0.
Pytanie
: Przeprosił pan za to rywali ?
Odpowiedź
: Ja? A za co? Przecież nic złego nie zrobiłem. Zresztą rywale
też nie mieli pretensji do nas, tylko do sędziego.
Pytanie
: A reszta drużyn? Ich już panu nie szkoda?
Odpowiedź
:Wie pan. Nie. Bo kiedy jechaliśmy na wyjazd, to sędziowie kręcili
nas dokładnie tak samo jak naszych rywali w Gdyni………
Normalnie
miszcz jak dla mnie.
Zawsze
twierdziłem że prawdziwy sport w wykonaniu zawodowym kończy się
na zawodnikach w wieku 12-13 lat. Dalej to już normalnie. Tak jak w
zyciu.
I
jeszcze jeden cytat.
Pytanie
: Jaka była rola piłkarzy w korupcji?
Odpowiedź
; Nic o tym nie wiedzieliśmy. Graliśmy wtedy za 20 tys. premii za
mecz, ale na kupowanie meczów nie oddaliśmy nawet złotówki.
Hehehe.
Po prostu miszcz. Znam kilku kolesi co graja w piłeczkę pół
zawodowo w niższych ligach i wiem że nawet na poziomie okręgówki
piłkarze dobrze wiedzą co, gdzie i jak. A to że się zrzucają na
„dolę’’ to rzecz normalna.
I na
koniec.
Pytanie
: A może pomoże pan prokuraturze i wskaże kilku winnych?
Odpowiedź
: Nie jestem kapusiem.
Taaaaaak.
Po prostu miszcz.
Aha.
Jeszcze chciałbym nawiązać do felietonu pana Rafał Steca na temat
Piotra Gruszki.
Zgadzam
się z autorem, że kto jak kto ale pan Piotr zasługuje na
odznaczenie Złotym Krzyżem Zasługi za wkład jaki wnosi do naszej
reprezentacji. Zawodników którzy interes drużyny narodowej
przedkładają ponad spodziewane zyski z klubów należy dawać jak
najbardziej za wzór do naśladowania. Niestety chciałbym rozwiać
nadzieje Pana Rafała. Takie odznaczenie nie zostanie przyznane
dopóki prezydentem RP pozostanie jaśnie nam panujący obecny. Nic
to że takiego zaszczytu dostapił ostatnio żużlowiec Rune Holta.
Jak pan panie Rafale wie żużlowcy, podobnie jak dżokeje, powinni
być wzrostu mikrego. Siatkarze wręcz przeciwnie. Więc jakby to
wyglądało gdyby tak nasz prenio miał przypiąć orderek panu
Piotrowi. Wydaje mi się że tak:
I
I
I
I
I
I
I
I
Normalnie
nie da rady.
Komentarzy:
6
Ścieżka
29 Do przodu
2009-07-20
Jestem
jestem.
Piszę
znowu ( dzisiaj przyziemnie ) ponieważ wiem że zapotrzebowanie u
czytających na nowe notki na tym blogu jest ogromne!!
Nie
pisałem gdyż nie mogłem się odnaleźć po tym jak dowiedziałem
się jakie to nasi „następcy’’ maja autorytety. Cóż może
znaczyć taka skromna osoba jak ja w zestawieniu z Kubusiem i
Szymusiem.
Padłem
na kolana i nie mogłem się podnieść. To mają byś autorytety?
Nie będę nazywał spraw po imieniu ale jakie wartości tych dwóch
panów przekazuje młodym ludziom. Jak dla mnie to żadnych. Boję
się o ten kraj za kilka, kilkanaście lat.
Jakich
to ludzi stawiałem sobie kiedyś za wzór?
Nie wiem
czy to ja jestem nieprzystosowany czy to raczej ten świat dziwaczeje
ale jakoś nie potrafię się odnaleźć w tej atmosferze.
W sobotę
graliśmy w skwarze pustyni a niedzielę dla odmiany w deszczu. W
niedzielę grało się lepiej :) Ale za to w sobotę się pięknie
opaliłem tylko że potem bolała mnie głowa ( nie nie, nie od
myślenia na boisku ).
Komentarzy:
6
Ścieżka
28 W miejscu
2009-07-17
Popołudnie.
Nuda.
Książka jakoś nie pociąga, o telewizji nawet nie myślę.
Dla
zabicia czasu wyskakuję do osiedlowego sklepiku, kupię coś
słodkiego do herbaty. Bardzo rzadko chodzę do tego sklepiku ale jak
się nie ma co ze sobą zrobić to niech i taka forma rozrywki
będzie.
Przed
wejściem, oparty o wystawę, stoi starszy gość. Z daleka widać że
zdrowo doświadczony przez życie ( tzn. wódę ). Brak świeżości
czuć na odległość. I po co on tam stoi, wiadomo po co. Stoi i
liczy jakieś drobniaki, pewnie na browar. Mijam go ale o dziwo nie
prosi o parę groszy? Może już nazbierał? Z bliska spoglądam na
twarz, widać smutek i żal, kątem oka zauważam że nie niema nogi
od kolana. No cóż takie życie.
W
sklepie kupuję jakieś ciastka, wodę, czekoladę i wracając do
kasy mijam regał z browarami. Przypomina mi się gość sprzed
sklepu. A co tam, myślę sobie, kupię mu jedno piwko no i biorę
Króla w puszce. Ma się ten gest :)
Kiedy
wręczam mu te piwo spotykają się nasze oczy.
Prawdą
jest że oczy są zwierciadłem duszy. Jego wzrok mówi wszystko.
W jego
oczach widzę :
smutek i
radość
wdzięczność
i upokorzenie
szczęście
i cierpienie.
Nie
musiał nic mówić.
I może
nie powinienem był tego robić. Wszak sam odpowiada za swój los.
Myślę jednak o historii jego życia. Czy to słabość jego serca
spowodowała że teraz zbiera pod sklepem na piwo zamiast brać
udział w zawodach takich jak te które odbywały się w dniach
6-11.07 w Marriocie? Kiedy się dał złamać, kiedy stracił wiarę
i nadzieję, kiedy przegrał?
Czy ja,
będąc zdrowym na ciele, nie jestem jednak podobny do niego cierpiąc
na duszy? Czy nie żebrzę o odrobinkę uczucia, odrobinkę miłości,
zainteresowania? Czy nie stoję pod sklepem i nie liczę tych
drobnych radości próbując uskładać z tego coś większego? Czy
moje przetrącone serce i zwichnięta dusza nie są duchowym
odpowiednikiem kalectwa takiego jak brak nogi?
Czy będę
potrafił wygrać?
Komentarzy:
10
Ścieżka
27 Do przodu
2009-07-16
Dzisiaj
trochę liczb.
Obliczyłem
że w porannej drodze do pracy robię 2362 kroki.
Ostatnio
marudziłem że za trafioną czwórkę w Dużego Lotka otrzymałem
śmieszną sumę 78 zeta. Otóż to to jest jeszcze małe miki bo
spojrzałem na wygrane z wtorku w zeszłym tygodniu i wtedy podobni
do mnie wygrali po 39,3 pln hehehe. Ale to też jest jeszcze małe
miki bo było 3 „szczęśliwców” którzy trafili szóstkę w
Dużego Lotka i wygrali po 342 392,20pln. To to dla mnie jest już
czysta złośliwość losu. Przy prawdopodobieństwie trafienia
szóstki 1:13 983 816 trafić i wygrać te niecałe 350 tysia?. Minus
podatek i zostaje w na skarpetki. A prezesi co budują stadiony
przyznali sobie po 110 tysia premii rocznej. Do 2012 stadionów nie
będzie ale trzej prezesi będą mogli sobie podać rączkę z trzema
„szczęśliwcami”.
Siatkarze
rozegrali 3 mecze z Finami. Możliwych setów było 15. Wyszło 11 z
czego 9 wygrali oni a dwa my :)
Kurs
średni NBP na 16.07
EUR
4,2994
Do
soboty zostało 1,5 dnia roboczego.
Jutro
piątek. Piątek z Pankracym.
Już za
chwileczkę, już za momencik,
Pankracy
z Panem zacznie się kręcić.
Kręcić
się będzie Pankracy z Panem,
Czy
wszystkie buzie już roześmiane ?
Komentarzy:
8
Ściezka
26 Do przodu
2009-07-15
Kiedy w
poniedziałek wracałem do domu dopadł mnie smutek. Smutek to mało
powiedziane. To było smuczysko! Tak normalnie, bez powodu, jakby
nagle coś lub ktoś nacisnął czerwony guzik w mojej głowie i
sercu. Był tak wielki, że po prostu myślałem ze się poryczę.
Łzy napływały mi do oczu. Powstrzymywałem, walczyłem myśląc
intensywnie - dlaczego?
Dzisiaj
( środa ) już wiem. Cóż za ciekawy zbieg okoliczności. W
lekturze, którą właśnie czytam, doszedłem do rozdziału o
osobach z silnie rozwiniętą intuicyjną empatią. Tak to ja, jestem
jedną z nich. Wiele to tłumaczy, teraz więcej rozumiem. Już nie
myślę o sobie jak o smutnym dziwaku :).
W
związku z tym bedę płakał na filmach. Do tej pory to stanowiło
problem. Tak jak ostatnio na Piorunie na którym byliśmy z
Księżniczką. Ale się wtedy popłakałem, jak mała dzidzia. A jak
się wstydziłem!!!! Myślałem : „ Jakie to szczęście że to
film w 3D i spod okularów Księżniczka nie zobaczy jakie mam
czerwone oczy”. Ale już nie stanowi. Prawdziwy mężczyzna nigdy
….?????
Na tym
bym zakończył.
Niestety,
rekordowa, jak na blog wydeptywacza, liczba komentarzy do mojej
ostatniej notki kusi by jeszcze na chwilę wrócić do tematu.
Tak, to
możliwe żeby mężczyźni byli wspaniali. Po całych latach
wychowywania w ciągłej rywalizacji, ciągłym udowadnianiu że się
jest najlepszym, najsilniejszym, że się nie płacze, że się nie
jest beksą, że trzeba byś twardym. Po całych latach spotykania
dziewczyn, kobiet które kochają herosów, bohaterów. milionerów
ciężko być takim wspaniałym mężczyzną i się przebić ,
zaistnieć, pokazać. Bo cóż mają zrobić? Wystąpić w Mam
talent, podjechać super bryką, kupić naszyjnik z diamentami, dać
w mordę bramkarzowi na dyskotece, zaliczyć milion panienek?
Trwają
w tej swojej inności która nijak się ma do amantów z pierwszych
stron gazet, patrząc jak wspaniali macho bogacą się kosztem innych
otoczeni przez wianuszek adoratorek. A z czasem, gdy już sił nie
starcza, a ostatnia królewna odjeżdża na Bliski Wschód,
dostosowują się do otoczenia. Bo ileż można żyć z plakietka
idiota i frajer na plecach? I tak nikną coraz bardziej, usuwają się
w cień, tracą wiarę w to że wybrali dobrą ścieżkę. Tylko tam
na dnie, głęboko tak zostaje jedynie ślad.
Nie
wszyscy mężczyźni to świnie. A ich obecny obraz to w dużej
mierze zasługa kobiet.
Cyniczne
?
Ja na
razie okopałem się mocno i trwam jednakże życie atakuje coraz
silniej a amunicji coraz mniej.
P.S. Do
Ewy.
To gdzie
podać to śniadanie ???
Komentarzy:
10
Ścieżka
25 Do przodu
2009-07-13
Po co mi
kobieta :?
po
pierwsze pierwsze żeby gotowała obiadki żebym miał co zjeść
po
pierwsze drugie żeby sprzątała i żeby było czyściutko
po
pierwsze trzecie żeby pozmywała żeby roślinki nie wyrosły w
zlewie
po
pierwsze czwarte żeby poprała żeby koszulki były pachnące
po
pierwsze piąte żeby poprasowała żeby ubranka były schludne
po
pierwsze szóste żeby zrobiła zakupy żeby wszystko było na
wyciągnięcie ręki
po
pierwsze siódme żeby zajmowała się dzieckiem bo to matka przecież
po
pierwsze ósme żeby zrobić to co nadają w TV po godzinie 23.
Hmmmm.
Pierwsze
siedem z przyjemnością robię sam.
W sumie
ósmą mógłbym również ale lepiej nie.
Więc
więc po co ?
Hmmmm.
Myślę
że chyba :
po
pierwsze pierwsze żebym mógł ćwiczyć biceps nosząc ją na
rękach
po
pierwsze drugie żebym mógł dbać o dłonie wcierając jej balsam w
stopy
po
pierwsze trzecie bym ładnie pachniał jej perfumami
po
pierwsze czwarte bym dał pracę producentom świec przygotowując
kąpiel
po
pierwsze piąte żebym zakosztował trochę kultury zabierając ją
do kina czy teatru
po
pierwsze szóste żebym się napił dobrego wina serwując jej
kolację
po
pierwsze siódme żeby Pan Bóg mi dał ( bo kto rano wstaje temu Pan
Bóg daje ) gdy wstanę rano przygotować jej śniadanie
No i po
pierwsze ósme też
aaa i po
pierwsze dziewiąte żebym zażył trochę świeżego powietrza
pokazując jej gwiazdy na wieczornym spacerze.
Komentarzy:
21
Ścieżka
24 Do przodu
2009-07-11
Wiadomości
radiowe ( oczywiście za ChiliZet ):
- mówią
że ( badania przeprowadził jakiś mądry ośrodek, nie pamiętam
jaki ) trzech na czterech polaków jest przeciwnych legalizacji
zwiazków homo, a przciw prawu wychowywania dzieci przez takie pary,
nawet wiecej. To znaczy że czterech na czterech ?
-
królowa angielska zrobiła imprezę i po okazało się że brakuje
trochę ze srebrnej zastawy pamiętającej czasy Henryka któregoś
tam. To znaczy że kryzys dotknął już naszych wyspach?
Wczoraj
z Wisły zawędrowałem na Trakt Królewski. Miło mnie zaskoczyło
że Nowy Świat i Krakowskie tętni życiem o 24. A więc miasto nie
umiera po 22? Pełno obcokrajowców. Cała Europa się tam do nas
zjeżdża. Jak pod Grunwald. Szkopy, Ruskie, Angole, Hiszpanie,
Italjańce i jacyś wikingowie - niestety nie mogłem okreslić czy
mówili po SWE, DEN,NOR,FIN czy ISL. Ale fajnie, niech się coś
dzieje. Niech przyjeżdżają, złupimy ich z dóbr jak w 1410 i
wrócą do domu goli ale zachwyceni.
Może i
my Polacy nauczymy się żyć po 20 bez M jak Miłosć lub Doktora H
( wrrrrr grrrrr ).
Komentarzy:
4
Ściezka
23 Do przodu
2009-07-10
Kończę
z dokiem. Ani słowa więcej.
Zastanawiam
się czy nie lepiej by było mieć jedno żebro więcej zamiast
zastanawiać się co poniektóre kobiety w nim widzą? A i kwiatki
rosłyby sobie spokojnie zamiast kończyć gnijąc w stęchłej
wodzie we flakonach.
Ciekawe
czy doktorek H byłby taki mądry i cfany jakby przyszło mu pracować
w jednym z naszych, polskich szpitali? Wątpię.
A poza
tym gościowi daleko jeszcze do takiego ideału jak JA.
Popsuł
mi tylko smaka na CeBRę. No cóż trzeba się będzie skoncentrować
na GiXeRku albo eRce. Wybiorę chyba eRkę bo do nicka mi lepiej
pasuje.
Nooo.
Już mi lepiej. Wracam do siebie bo ostatni tydzień miałem trochę
kiepski. Osłabła moja witalność i zaczęły mnie dopadać okropne
przemyślenia. Wczoraj to już nawet skakałem sobie po schodkach (
stary idiota ? ) tak więc będzie dobrze.
Dzisiaj
wieczorkiem wpadnę nad rzeczkę po podkradać szczęśliwym ludziom
trochę pozytywnej energii. Może ktoś podkranie trochę mojej ale
myślę że generalnie wezmę więcej niż zostawię. Hehe.
Jak się
nasi rozprawią z Finami w trzech setach to pobędę dłużej. Jak
się dłużej będą męczyć to wyjdę z domu później. Tak czy
inaczej spacer nad Wisełkę pewny.
A
wracając jeszcze do doktorka jako serialu to film jest beznadziejny.
Czy ktoś poza Goździkową rozumie te ich dialogi ? Jak już chce
ktoś coś obejrzeć w TV to polecam na TV Polonia powtarzają W
LABIRYNCIE. Serial o życiu, poruszający i pouczający, a dodatkowo
przypominający stare dobre czasy.
I na TVP
2 powtarzają po raz kolejny 40-latka. Ciekawe czy doktorka dałoby
się tak oglądać po raz enty ? Myślę że gość nie miałby szans
w konfrontacji z Maliniakiem, Walendziakiem i Kobietą Pracującą.
Kończę
z dokiem. Ani słowa więcej.
Komentarzy:
8
Ściezka
22 Do przodu
2009-07-09
Nie wiem
na ile to działanie „określonych’’ grup a na ile złośliwość
pojedynczych osobników ale coraz bardziej zaczyna mnie irytować
rosnąca popularność niejakiego doktorka H.
Jakiż
to mianowicie mogę sobie wyrobić obraz mężczyzny idealnego na
podstawie podsuwanych co i raz przez media różnego rodzaju sondaży
lub czytając niektóre zamieszczone tu blogi.
A więc
:
powinien
być czuły, troskliwy i współczujący, powinien potrafić
rozmawiać i rozumieć potrzeby innych, powinien potrafić przytulić
i pocieszyć, wspierać i pomagać. Być gdy jest potrzebny. Szanować
kobiety i kochać zwierzęta.Dbać o rodzinę i o dom, itd., itd.,
itd.
A cóż
takiego prezentuje wspomniany bohater. Wszechwiedzący, nieomylny i
zawsze dążący do celu nie zwracajac uwagi na uczucia innych.
Poniża i obraża wszystkich wokół podbudowując tym samym swoje
ego. Seksistowski w podejściu do współpracowniczek krytykuje każdą
formę związku jaka się pojawia. Sam żyje w samotni nie
dopuszczając do bliskiego kontaktu. Zamknięty na wszelkiego rodzaju
sugestie wszystko sam wie najlepiej i nie ma najmniejszego zamiaru
się zmieniać.
Pije i
ćpa prochy nałogowo.
Nieogolony
z ciągle mętnym wzrokiem.
No i co
taki biedny miś yogybabu ma sobie o tym myśleć i się dziwić że
taki grzeczny i miły, czarujący i ujmujący, czczący kobiety jak
boginie siedzi sobie sam i to pisze.
Pragną
jednego a podziwiają coś zupełnie innego. A potem te narzekania że
wszyscy faceci to świnie i tylko jedno im w głowie.
A więc
w porządku. Jeśli wspomniany doktorek jest taki czarujący, męski
i sexy to ja zaczynam podziwiać Pamelę Anderson. Tak Pamela to
kwintesencja kobiecości. Ideał.
I jej
naszą, rodzimą odpowiedniczkę czyli Dodę. Bo przecież jakaż ta
Dorota sexsowna, jaka mądra (wysokie IQ), jaka elokwentna. Na
wszystkim się zna, jest bezpośrednia i szczera. Zawsze mówi prawdę
i nie owija w bawełnę. Zawsze ma rację. Zdolna jest niesłychanie
i ma o sobie bardzo dobre zdanie.
NO I
NAJWAŻNIEJSZE CHODZI NA MECZE PIŁKI NOŻNEJ !!!!
P.S.
Wczoraj
znowu grałem w piłkę. Do 23;00.
Tak więc
masażystka lub nawet dwie pilnie potrzebna.
Ale mnie
wszystko boli. Nawet palce jak klikam na klawiaturze więc niestety
albo i stety kończę.
Komentarzy:
9
Ścieżka
21 Do tyłu
2009-07-07
Wykończą
mnie te weekendy. Na dodatek w piątek miałem dzień wolny, więc
trzy dni bez obowiązku wstawania do pracy osłabiły moją psychikę.
Nie chodzi bynajmniej o to że jestem pracoholikiem ale zauważyłem
że już nie potrafię się nudzić. Tak po prostu nudzić, nic nie
robiąc spędzać wolny czas. Jak tylko dostanę wolną chwilę zaraz
mnie gdzieś nosi, zaraz szukam spraw do załatwienia,
najrozsądniejszych sposobów wykorzystania tego czasu. Bo przecież
tyle na głowie, tyle problemów, tak się to wszystko piętrzy. Sam
się sobie dziwię. Zidiociałem na starość. Przez pięć dni w
tygodniu robię wszystko w/g ustalonego schematu więc ciężko się
przestawić. Wstaję rano, śniadanko, ząbki, potem 9 ha w pracy,
powrót, obiadek, coś do zrobienia w domu, kąpiel, ząbki i paluli.
I tak jak robot. Dzień w dzień. Takie życie wchodzi w krew.
Funkcjonuję w społeczeństwie jak trybik maszyny, zaczynam się
przyzwyczajać. Ciągle jest coś do zrobienia, cały czas
wypełniony, wszystko zgodne z planem, pod kontrolą. Potem trudno
się odnaleźć jak coś zaczyna być inaczej. Tak jestem chory na
głowę.
Na
dodatek sobota i niedziela upłynęła na intensywnym graniu w piłkę
nożną. Ten sport mnie wykończy. Moje obolałe i wycieńczone ciało
odbija się teraz negatywnie na sprawności intelektualnej. Muszę
zmienić dyscyplinę, albo sprawić sobie jakąś masażystkę. A
jeszcze na dodatek w sobotni wieczór zapodałem sobie kurację piwną
z kolegą Majkim więc wczoraj kac moralny i fizyczny sprowadziły
mnie na dno. Moje myśli krążyły pomiędzy bezsensem życia a
ewentualnymi korzyściami z palnięcia sobie w łeb. Zakończyć te
cierpienia. Jak to pięknie i przyjemnie brzmi. Niestety resztki
nadziei na lepsze jutro powstrzymują przed rozwalaniem mózgu na
ścianie ( jeżeli coś takiego w ogóle kryje się pod moją czaszką
).
No ale
dzisiaj jest już lepiej i raczej będę żył. Chyba pomału coś mi
zaczyna padać na mózg ( jeżeli coś takiego w ogóle kryje się
pod moją czaszką ) i myślę ze brak mi po prostu baby.
Spojrzałem
w komentarze do mojej ostatniej notki. Nooo bravo. Chciałbym
„pogratulować’’ sympatycznym „koleżankom’’ które temat
INTENSYWNOŚCI przerobiły na luźną rozmowę przechodząc płynnie
od tematu truskawek poprzez poziomki do spota w jakimś ogrodzie.
Miszczostwo. Ja tu otwieram duszę a te sobie organizują spotkanie
przy kawie. A potem pretensja do świata że faceci to tacy zamknięci
w sobie i nic nie mówią. Ech te baby, baby :)
No dobra
zaległości nadrobione. Pozdrowienia dla każdego kto zajrzy.
-Through
-Sru
-Through,
-Sru
-Through
-Sru
Jak mnie
ten kuternoga dr House wkurza !! Mądrla.
Komentarzy:
8
Ścieżka
20 Do przodu
2009-07-02
Lipiec
czas zacząć. To już lipiec. Lipa.
Wczoraj
nic nie pisałem. Niestety dopadł mnie dołek. Wolałem nie
popełniać ścieżki do tyłu.
We
wtorek nad Wisłą świetnie się burza prezentowała na praskim
brzegu. Błyskawice rozświetlające ciemne niebo robiły piorunujące
wrażenie.( błyskawice – piorunujące to dobre :) ).
W
telewizorni zobaczyłem jak Niania Frania reklamuje jakiś szampon
czy farbę do włosów ( nie pamiętam, zresztą nie ważne ). Treść
reklamy mówi o tym że żyje INTENSYWNIE i musi mieć INTENSYWNY
kolor włosów.
Tak
sobie pomyślałem. Nie za dużo tej intensywności w tym naszym
życiu. Wszystko ma być takie intensywne.
Telewizory
mają kolory bardziej intensywne niż naturalnie, jogurt truskawkowy
jest intensywniej truskawkowy niż sama truskawka, zapach perfum jest
tak intensywny że róże wręcz zalatują stęchlizną, zachód
słońca nad morzem nigdy nie jest taki intensywny jak na pocztówce.
Wszystko musi być takie intensywne!
Do czego
służą alkohol i narkotyki? Żeby się intensywnie bawić. Co
chwila jakiś idiota wymyśla nową głupotę tylko po to by
intensywnie spędzić wolny czas.
Trochę
mnie ta intensywność zaczyna przerażać. Jasne że dobrze jest
czerpać jak najwięcej doznań z każdej chwili życia czy jednak
nie przekraczamy pomału pewnej granicy ?
Ja
osobiście zatrzymam się na chwilę i poobserwuję zwykły zachód
słońca, popatrzę na krajobrazy w naturalnych kolorach, zjem małą
truskawkę i powącham róże.
Dla mnie
INTENSYWNE to nie to samo co PRAWDZIWE.
Komentarzy:
16
Ściezka
19 Do przodu
2009-06-30
No i nie
poszedłem nad Wisełkę.
Posiedziałem
na balkonie z herbatką malinową i posłuchałem deszczu.
Może i
dobrze bo padało strasznie. U mnie na dzielnicy tylko zahaczyło ale
centrum podobno nieźle popłynęło.
A może
jednak szkoda.
Przypomniało
mi się jak około lipiec / sierpień ubiegłego roku też mnie taka
burza złapała w czasie powrotu do domu. Na początku byłem
wściekły jak diabli. Każda kropla deszczu która na mnie spadała
wywoływała rozdrażnienie. Byłem zły że zmoknę. Pytałem czy
nie mogło trochę poczekać z tym deszczem aż wrócę do domu? Ale
nie. Natura złośliwa. Padało coraz bardziej i bardziej. Padało i
padało a ja byłem coraz bardziej mokry i wściekły. Szedłem tak w
deszczu pomstując na świat cały kiedy nagle przestało mi to
przeszkadzać. Mokre ubranie stało się przyjemne, woda w butach
zaczęła miło chlupać a mokre okulary śmieszyć. Więcej deszczu,
dawać więcej deszczu przemknęło mi przez głowę. Zdjąłem buty
i na bosaka zacząłem zadowolony biec przez coraz to większe
kałuże, z zadowoleniem rozbryzgując wodę na boki. Zrobiło się
przyjemnie i śmiesznie. Już mi się nigdzie nie śpieszyło, już
mnie nic nie denerwowało. Naprawdę mi się podobało, naprawdę
byłem szczęśliwy że mnie ta burza spotkała.
Wspominam
to z lekkim rozrzewnieniem. Ty stary głupi byku.
A tak
sobie myślę. Czy nie jest podobnie z tymi wszystkimi
przeciwnościami które spotykają nas w życiu. Smutek, żal,
cierpienie, rozpacz. Początkowo walczymy. Nie chcemy. Jesteśmy
przeciwni. Chcemy żeby już przestało. Chcemy uniknąć, uciec.
Jednak z czasem się przyzwyczajamy. Krople nie denerwują już tak
bardzo. Zaczynamy się z tego śmiać. Zaczynamy akceptować to co
się dzieje. Już nie boli, już nie denerwuje, już nie przeszkadza.
Chodzi o to że najtrudniej dojść do momentu zmiany nastawienia.
Przetrwać początek. Dać się zmoczyć łzom by biec przez kałuże
z radością. Nie zwracać uwagi na straty, zniszczone myśli,
przemoczone marzenia. Biec do celu ciesząc się że deszcz już nie
przeszkadza. Że pomaga, że obmywa, że orzeźwia, że sprawia
przyjemność, że jest dla nas dobry.
Wszystkim
którzy się smucą i walczą z cierpieniem życzę żeby nauczyli
się biegać w deszczu.
Mógłbym
tak jeszcze pisać bo mam wenę ale pomyślałem sobie że nikt nie
doczyta do końca takiej epistoły.
P.S.
Dzisiaj
idę nad Wisełkę choćby nie wiem co.
Może
będzie padać deszcz :) Jest tak parno że chyba będzie.
Komentarzy:
5
Ścieżka
18 Do przodu
2009-06-29
Sobotni
i niedzielny wieczór spędziłem nad Wisłą. Fajnie było
posiedzieć bez celu i poobserwować ludzi. Szczególnie niedziela
była w wakacyjnym klimacie. Mógłbym tak siedzieć do rana ale
niestety trzeba było wracać do domu bo rano do pracy a i trzmiele
się uaktywniły zakłócając spokój.
Siedziałem
tak sobie i obserwowałem i oto parę spostrzeżeń :
-
niestety żaden z licznych, bardzo licznych rowerzystów nie zderzył
się z nadjeżdżajacym z naprzeciwka, jakimś szczęśliwym trafem
wybierali zawsze właściwe kierunki mijania się, a tak czekałem,
tak czekałem żeby w końcu na siebie wpadli, wiem jestem złośliwy.
- pod
każdą ławką, na każdym kroku pełno butelek, śmieci, czy to tak
trudno wynieść to co się przyniosło do smietnika albo zabrać do
domu i rzucić pod łózko,
- naród
pije na potęgę, w szczególności małolaty, i to oni mają za
kilka lat robić na moją emeryturę?,
-
dziewczyny piją jak faceci, to mnie razi w szczególności, walą
browara z puszki, zaciagają się fajkiem i opowiadają coś z
przejęciem okraszając co drugie słowo piekną łaciną, tak mają
do tego prawo, nie będą gorsze od facetów, pokazać swoją wolność
i luz to jest to, kurwa mać,
-
spacerują głównie pary, zarówno mieszane jak i męsko - męskie i
żeńsko - żeńskie, taki singiel jak ja wyglądał wśród nich jak
kosmita, czułem że się na mnie gapią z zaciekawieniem i
politowaniem,
- cwane
ptaki płynęły sobie na gałęzich unoszonych przez wodę jak na
tratwach, szczególnie wrony korzystały z tego jako punktu czerpania
wody, fajnie też wyglądała pewna kaczka która tak sobie płynęła
znudzona siedząc na gałęzi.
Jak mi
czas pozwoli po powrocie z pracy do domu( muszę jeszcze pozmywać )
to dzisiaj też sobie pójdę nad królową polskich smierdzących
rzek.
Jak to
kiedyś powiedział mojemu koledze jeden krakus :
''
Przejmijcie nasze i dosrajcie Gdańskowi "
Komentarzy:
8
Ścieżka
17 Do przodu
2009-06-26
Powietrze
lepkie.
Wychodzę
z tramwaju. Na przystanku starsza pani z pustym wózkiem ( pewnie
babcia ), obok młodsza z dzieckiem na ręku ( pewnie mama ). Cała
trójka uśmiechnięta. Za mną wychodzi facet. Na jego widok cała
trójka uśmiecha się jeszcze bardziej, a dziecko otwiera buzię z
radości i wyciąga w jego kierunku swoje małe rączki.
Za
wszystko inne zapłacisz kartą maestro.
Cieszę
się ich szczęściem. Mój wzrok staje się płynny. Opuszczam oczy
by nikt nie zauważył. Prawdziwy mężczyzna nigdy.
Komentarzy:
5
Ścieżka
16 Do tyłu
2009-06-25
Ja
piredzielę.
Jak ja
nie cierpię wstawać na budzik. To jest moje największe cierpienie
fizyczne ( psychiczne też ).
Tak nie
można. Człowiek powinien się budzić wówczas gdy budzi się jego
organizm. Sam. Gdy czuje że już wystarczy spania.
To
dlatego potem przez cały dzień łażę zły. Coś się dzieje wbrew
mi. Coś mnie do czegoś zmusza. Od samego rana. Otwieram oczy a nie
chcę, podnoszę nogę a nie chcę, podnoszę głowę a nie chcę.
Wstaję a nie chcę. To co tu się dziwić że w tym stanie wychodzę
do pracy ( a nie chcę ), spotykam ludzi ( a nie chcę ), jem ( a nie
chcę ), wracam do domu ( a nie chcę ), rozmawiam ( a nie chcę )
itd . I tak w piz…….u do zaj……..ania :)
Ja już
nie chcę wstawać na drrrrrrrrrrrrrrrrrr.
Komentarzy:
4
Ścieżka
15 Do przodu
2009-06-24
Tak
sobie chodzę po tych swoich ścieżkach.
Od
pewnego czasu zacząłem odczuwać czegoś brak, czegoś może mało
ważnego jednak odczuwalnego. Nie mogłem sobie uświadomić co to. I
tak bym pewnie chodził dalej w tej nieświadomości gdybym nie
natrafił na wskazówkę na „pewnym” lubianym przeze mnie blogu.
A więc :
Gdzie
się podziały wróble !?
Tyle
tego kiedyś było. Gdzie poranne ćwir, ćwir, gdzie ćwir, ćwir po
deszczu, gdzie te wróble które wiecznie rozwrzeszczane fruwają to
tu to tam, wiecznie skłócone toczą boje o najmniejszy okruszek?
Gdzie zarośla tętniące życiem, gdzie ogrodzenia przystrojone ich
obecnością? No gdzie, gdzie?
Z
dziecięcych wakacji spędzanych u babci na wsi pamiętam całe ich
stada, z nieodzownym świergotem, tarzające się w piachu. Ale jak
tu teraz się „kąpać” w piachu jak wszędzie pełno betonu i
asfaltu. Krzewy znikają, drzewa coraz bardziej gołe bez liści,
ogrodzenia pod napięciem, ludzie bardziej zalatani i nie ma nikt
czasu na pozostawienie resztek śniadania na chodniku. Odeszły
wróble i zabrały radość dnia codziennego, zabrały wesołość i
beztroskę.
Tylko
gdzie ????
Na
szczęście znalazłem je. Są. Na ostatnim spacerze spotkałem ich
niedobitki na Starym Mieście. Aż usiadłem z wrażenia na ławeczce
i obserwowałem. Nic się nie zmieniły. Nadal pełne życia, pełne
wigoru, w ciągłym ruchu, w ciągłej kłótni kto pierwszy, kto
wyżej. Fajnie było je znowu spotkać i poobserwować. Poczułem
znowu smak dziecinnej radości, udzieliła mi się ich beztroska.
Nigdy wcześniej bym nie pomyślał że tyle radości może dać
podglądanie szarych wróbli, takich zwyczajnych, nikomu
niepotrzebnych.
Wracajcie
wróble i weźcie ze sobą radość dnia codziennego, weźcie
wesołość i beztroskę.
Komentarzy:
3
Ściezka
14 Do przodu
2009-06-23
Jakiś
czas temu, zupełnie przypadkiem, na jakieś stronce natrafiłem na
numerologiczny test który niby miał ustalić typ mojego charakteru.
Zupełnie dla zabawy ( taaaa jakiej zabawy, sam w to nie wierzę )
raczej z ciekawości i z nadzieją potwierdzenia swoich super cech
postanowiłem wprowadzić swoje dane.
Różne
rzeczy tam wyszły, nawet pozytywnie potwierdzające, ale jedną
cechę zapamiętałem szczególnie. Muzykalność.
Muzyka
mnie pobudza, muzyka mnie porusza, wprawia w wibracje każdą część
mojego słodkiego ciała. Każda komórka, każda cząsteczka, każdy
atom zaczyna podskakiwać, krążyć, fruwać. Muzyka mnie przenika,
dostaje się do krwioobiegu i krąży po organizmie. Jak powietrze,
niewidoczne a niezbędne do życia. Naturalnie przyswajalne.
Kocham
muzykę, kocham tańczyć. Tancerzem zawodowym ( zawodowstwo zabija
radość ) raczej być nie chcę ale rozrywkowo i amatorsko to nie
usiedzę w miejscu.
Każdy
kto wczoraj między 17 a 18 widział mnie w tramwaju z pewnością to
potwierdzi. Pewnie kilku puknęło się w czoło ale ja się nie
mogłem powstrzymać. Nóżka miarowo podryguje, główka kiwa się
to w przód to w tył, a rączka wystukuje rytm na oparciu. Fajne
kawałki leciały na Chili Zet. Super radio. Cieszę się że
wreszcie coś takiego zaistniało. PIN też jest dobry ale Chili ma
fajniejsze granie i mniej gadania.
Swego
czasu na Placu Zbawiciela mijałem dziewczynę która, w słuchawkach
na uszach, szła tanecznym krokiem wywijając ‘węże” w
powietrzu. Zadziwiła mnie. Wyglądała jakby nic poza muzyką w
tamtej chwili nie istniało. Trans. Pewnie nigdy do takiego stanu nie
dojdę, obawa przed ośmieszeniem jest jednak silniejsza, ale w pełni
się z nią identyfikowałem.
Cisza
jest piękna, lubię ciszę. Jednak gdy usłyszę dobrą muzykę to
zapominam o ciszy i wkręcam się w rytm.
Komentarzy:
3
Ścieżka
13 Do przodu
2009-06-22
Panowie.
Nie
psujcie twarzy.
Niech
miłość w naszym wykonaniu nie ogranicza się tylko do statystyki
zaliczeń i zużytego kondona w krzakach.
Panie.
Nie
traćcie twarzy.
Niech
miłość w waszym wykonaniu nie ogranicza się do jak najszybszego
stracenia dziewictwa, tzw wolności i zużytego kondona w krzakach.
Szanujmy
miłość.
Odebrałem
prafko w piąteczek na motór ;)
Kocham
urzędy. Pani-władczyni w okienku oczywiście w humorze rodem z
PRL-u. Dopiero na moje, okraszone promiennym uśmiechem, pytanie
dlaczego taka niemiła i czy coś się stało zmieniła podejście :)
W kasie pełnia europy - terminal do kart płatniczych, ale jak się
chce zapłacić kartą to pobieraja prowizję :)
Zapłaciłem
gotówką ( sknera ) 70,50 zeta. Swoją drogą taki biznes na
produkcję takich dokumentów to żyła złota. Żadne kryzysy
niestraszne. Tłuszcza i tak musi zapłacić jak chce legalnie
korzystać z polskich dróg. A wspominając czas oczekiwania na
egzamin chętnych do płacenia całe tłumy w kolejce.
Komentarzy:
1
Ścieżka
12 Do przodu
2009-06-20
Ciągle
pada i jest wilgotno ale ciepło. Pasuje mi nawet teraz taka aura.
Lubię takie angielskie klimaty. Tylko roboty na spacerze trochę
wiecej bo ślimaki całymi stadami zaczynaja wyłazić na chodniki i
ulice no i trzeba je ratować.
Nie nogę
pojać po co one opuszczają bezpieczne trawy i zarośla i tak
uparcie lezą w niebezpieczeństwo? Czego spodziewaja się po drugiej
stronie asfaltu? Lepszej trawy czy spotkania fajniejszego
towarzystwa? Tego się nie dowiem. Przypominają mi trochę nas
samych. Przykro tylko potem patrzeć na pozostałości tych którym
sie nie udało dotrzeć, tych których nikt w porę nie zawrócił ze
złej scieżki, tych którym nikt nie pomógł dotrzeć na drugi
brzeg.
Dlatego
pomagajcie ślimakom!!! One są takie wolne że same często nie
dadzą rady, nie zdąrzą.
Wczoraj
śniło mi się że żeglowałem. Z początku była to jakaś łódka,
dosyć szybka, tak że bałem się że się wywróci do tyłu.
Następnie okazało sie że jest to tylko sam żagiel którego dwa
końce trzymam w ręku. I płynąłem tak jakąś rzeką pod prąd
starając się zmieścić w bramkach zaznaczonych dwiema bojami. Aż
dopłynąłem do betonowego parkingu ( czułem że znam to miejce ale
nie wiem co, gdzie to było ). Zaskoczony byłem obecnoscią na tym
parkingu dużej ilości osób-turystów, których moim zdaniem nie
powinno było tam być. Moją uwagę na chwilę przyciągnęła
dziewczyna która siedziała dalej. No i była tam jeszcze jakaś
mała gastronomia z piwem i kiełbaskami ale to chyba mało ważne (
aha i ta gastronomia cienko przędła i jedynymi klientami którzy
wczećniej tam coś kupili byli Niemcy, a kupili 250 kiełbasy ale
nie wiem czy gramów, kilogramów czy metrów sześciennych ;)
Wczoraj
było, tylko co dalej?
Komentarzy:
2
Ścieżka
11 Do przodu
2009-06-19
-Dzień
dobry - powiedział Mały Książę.
-Dzień
dobry - powiedział Zwrotniczy.
-Co ty
tu robisz? - spytał Mały Książę.
-Sortuję
podróżnych na paczki po tysiąc sztuk - odpowiedział Zwrotniczy. -
Wysyłam w lewo i prawo pociągi, które ich unoszą.
Oświetlony
pociąg pospieszny, hucząc jak grzmot, zatrząsł domkiem
Zwrotniczego.
-Bardzo
się spieszę - powiedział Mały Książe. - Czego oni szukają?
-Nawet
człowiek prowadzący parowóz tego nie wie - odpowiedział
Zwrotniczy.
I znów
zagrzmiał oświetlony ekspres, pędzący w przeciwnym kierunku.
-Już
wracają? - spytał Mały Książę.
-To nie
ci sami - odpowiedział Zwrotniczy. - To wymiana.
-Czy
było im źle tam, gdzie byli przedtem?
-Zawsza
się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej - powiedział
Zwrotniczy.
Znowu
rozległ się grzmot trzeciego oświetlonego ekspresu.
-Czy oni
ścigają poprzednich podróżnych? - zapytał Mały Książę.
-Oni
nikogo nie ścigają - odparł Zwrotniczy. - Śpią w wagonach lub
ziewają. Jedynie dzieci przyciskają noski do okien.
-Jedynie
dzieci wiedzą, czego szukają - odparł Mały Książę. -
Poświęcają czas lalce z gałganów, która nabiera dla nich
wielkiego znaczenia, i płaczą, gdy się im ją odbierze.
-Szczęśliwe
- powiedział Zwrotniczy.
Komentarzy:
0
Ścieżka
10 Do przodu
2009-06-18
Ale
głupoty mi sie dzisiaj śniły.
Z moim
przyjacielem z dzieciństwa i jeszcze dwoma kolegami wałęsalismy
się na wsi u mojej baci nad rzeczką. Potem oni w jakiś krzakach
obdzierali koty ze skóry i obcinali im głowy. Wrrr ohyda. A ja w
tym czasie zniesmaczony stałem na mostku i ptrzyłem na małe rybki
i myślałem o tym że powinienem ich powstrzymać. Potem z
pobliskiej szkoły gonił nas dyrektor. Nie wiem czy któregoś z nas
dogonił czy nie ale następnie pamietam że potępiał nas ksiądz z
ambony w kościele i było mi wstyd ( chociaż czułem że jestem
osobiście niewinny ). Tyle pamietam dokładnie. Jeszcze mi się
kojarzy jakiś duch dziewczyny ale nie wiem co, jak.
No i o
co chodzi z tym snem ? Skąd takie rzeczy w mojej głowie ?
Tak na
marginesie to ten mój przyjaciel z dzieciństwa stoczył się
strasznie. Szkoda mi go bardzo ale nie potrafię mu pomóc a
chciałbym bardzo. Chciałbym się z nim spotkać i porozmawiać jak
za dawnych czasów. Niestety pije tak że już traci kontakt z
rzeczywistością. Za każdym razem kiedy go spotykam jest coraz
gorzej. Raz to cudem go uratowali w szpitalu, tak się zatruł.
Powiem
szczerze. Brakuje mi go. Brakuje mi przyjaciela. Nie znam żadnego
meżczyzny z którym mógłbym pogadać po męsku. Z ojcem też nigdy
nie miałem takiej możliwosci. Szkoda.
Komentarzy:
6
Ścieżka
9 Do przodu
2009-06-16
W sobotę
trafiłem w dużego czwórkę. Nie wiem czy się cieszyć czy nie.
Płacą 78 zeta :)
Gram
dalej :)
W piątek
byłoooo. Ale co dalej.
Trochę
bezsensowne robi się to moje pisanie. Piszę o pierdołach a z
założenia miało to być miejsce gdzie wyrażam swoje przemyślenia.
Codzieność mnie pożera. Dni jak pogoda - żadnej stabilizacji.
Trochę słońca, trochę deszczu i niewiadomo na co się nastawiać.
Trochę nerwowości, trochę spokoju,. Trochę smutku, trochę
radości. I co będzie dalej ? Jaka pogoda zapanuje w moim sercu
jutro ? Wierzę że będzie pogodnie. Cały czas wierzę w cud. Cały
czas wierzę że pewnego ranka się obudzę i poczuję że to już,
że własnie się stało, że to dziś zaczyna się nowe życie. Że
świat jest piękny, że spotkam na swej drodze Piękną. Wiem że
ona gdzieś tam jest, ta moja druga połowa. Dlaczego tak długo
muszę czekać. Przeklęte "Dlaczego". To słowo rujnuje mi
życie. "Dlaczego" powoduje lawinę pytań na które nie
znam odpowiedzi. Dlaczego tak się stało, dlaczego tak jest,
dlaczego, dlaczego, dlaczego ....... ?
Ale to
się musi zmienić. Wystarczy że zapomnę o 'Dlaczego", wyrzucę
z głowy problemy które "Dlaczego" powoduje. I będzie
dobrze i będzie spokój. Będę tylko ja i moje marzenia. Marzenia
się spełnią i chociażbym miał umrzeć w tej wierze to nie
zwatpię, nie zwatpię. Bedę marzył aż do chwili spełnienia albo
śmierci. I niech mówią że :
-to nie
te czasy,
-zejdź
na ziemię,
-śmieszny
romantyk,
-na co
czekasz
i niech
się pukają w czoło a ja i tak będę wydeptywał scieżkę do
przodu, do przodu, do przodu, do przodu ....
Nawe
Żaba się śmieje ( to boli najbardziej ). Cóż.
Ja się
nie poddaję.
Wychodzi
słońce - będzie pogoda.
P.S.
Do
Księżniczki - jesteś super, jesteś mądra i piękna. Ja w twoim
wieku nie miałem połowy tej madrosci co Ty. Trzymaj tak dalej a
wyrośniesz na wielkiego człowieka.
Wychodzi
słońce - będzie pogoda.
Komentarzy:
1
Ścieżka
8 Do przodu
2009-06-13
-Dzień
dobry - rzekł Mały Książę.
-Dzień
dobry - odparł kupiec.
Kupiec
ten sprzedawał udoskonalone pigułki zaspokajające pragnienie.
Połknięcie jednej na tydzień wystarcza, aby nie chciało sie pić.
-Po co
to sprzedajesz ? - spytał Mały Ksiązę.
-To
wielka oszczędność czasu - odpowiedział Kupiec. - Zostało to
obliczone przez specjalistów. Tygodniowo oszczędza się
piećdziesiąt trzy minuty.
-A co
się robi z pięćdziesięcioma trzema minutami ?
-To co
się chce....
"Gdybym
miał pięćdziesiąt trzy minuty czasu - powiedział sobie Mały
Książę - poszedłbym w kierunku studni..."
Komentarzy:
0
Ściezka
7 Do przodu
2009-06-10
Mam w
głowie parę tematów które chciałbym opublikować ale jakoś nie
czułem dzisiaj weny do podzielenia się myślami. Z nudów zacząłem
czytać inne blogi.
Nie wiem
czy to moje podświadome poszukiwania, czy jakiś przypadek ale
wpadały mi do czytania opowieści podobnej treści. Niestety były
to opowieści pełne smutku. Szkoda mi się zrobiło osób które
takich uczuć doświadczają, a jednocześnie inaczej spojrzałem na
swoje problemy. Niestety tak już jest że nieszczęścia innych
pocieszają nas samych.
Ale
ludzie! Co się z nami dzieje ? Czy aż tak wielu z nas musi tak
cierpieć nie potrafiąc znaleźć szczęścia, ułożyć sobie życia
?
Niby
czuję się lepiej a jednak nie mogę do końca pozbyć się uczucia
że się zawiodłem. A myślałem że tylko ja nie jestem do końca
spełniony. Myślałem że wszyscy wokół wiodą szczęśliwe,
radosne życie. A tu taki zawód.
Poczytam
dalej. Może natrafię na więcej optymizmu i wtedy będę mógł
spokojnie powiedzieć że inni to mają dobrze a ja taki biedny.
Postanowiłem
opisywać sny. To znaczy nie zawsze całe ale przynajmniej rzeczy
charakterystyczne, dziwne, które zostały mi w głowie.
Niestety
jak na złość nie pamiętam nic z tego co mi się dzisiaj śniło.
Temat
snów chodzi zresztą za mną od kilku tygodni. Czym są, co
przedstawiają, skąd się biorą, no i czy mają tą tajemną moc
przepowiadania przyszłości ? Czy są próbą skontaktowania się,
przekazania nam wiadomości od naszej podświadomości ?
Komentarzy:
1
Ścieżka
6 Do przodu
2009-06-09
Patrzę
rano na proporczyk na ścianie a na nim pod datą 09.06.2006 Polen -
Ecuador. Kurcze to już 3 lata od pamietnej podróży pociagiem
pełnym kibiców. A potem była świetna atmosfera na stadionie,
wchodząc tam przekroczyłem bramy raju :). Tylko nasi grajkowie
zepsuli całe święto. Tragiczna porażka w kiepskim stylu. No i na
zakończenie mimo wszystko wesoła noc na mieście i na dworcu.
Pozdrowienia dla Huberta, ferajny z Radomia i całej reszty
towarzyszy podróźy których nigdy później juz nie spotkałem.
Komentarzy:
0
Ścieżka
5 Do przodu
2009-06-08
Świetna
sobota z Księżniczką.
Jestem
pod wrażeniem zmian jakie w niej zachodzą. Żadnego marudzenia że
nogi bolą, że nudno, że jeść, że pić itp. I ten rozsądek w
szastaniu kasą. Jak nie ona. Dziękuję Ci Księżniczko że coraz
więcej dojrzałości wykazujesz. Dzięki temu chwile spędzane z
tobą mi samemu dają więcej radości. Mam tylko nadzieję że nie
zaprowadzasz tych zmian w sobie – wbrew sobie. Największym moim
błędem byłoby złamanie twojego własnego ja. Bądź sobą. Szanuj
innych ale przede wszystkim siebie.
Znowu
świetny mecz rozegraliśmy. Kolejne zwycięstwo w lidze z drużyną
z czuba tabeli robi wrażenie. Tylko z chłopakami już nie czuję
takiej więzi. Trzeba będzie sobie po sezonie to i owo wyjaśnić.
Szedłem
w sobotę do fryzjera. Ewa jest super. Naprawdę widzę że się
przykłada do tego co robi. Nie tak jak cała reszta która tylko raz
raz maszynką i po sprawie. Szacunek dla wszystkich tych co nieważne
co robią ( czy zamiatanie ulic, kopanie rowów czy zaprowadzanie
ładu na mojej wymuskanej głowie ) ale robią to z zaangażowaniem.
Ale
wracając do tematu. Szedłem sobie do fryzjera. Chodnik wąski a z
naprzeciwka chwiejnym krokiem idzie jakiś gościu. Widać że
dopiero co wstał po imprezie. Oceniam go z daleka na około 25-30
lat. Wysoki, o głowę wyższy ode mnie, krótko ostrzyżony. Jednym
słowem niezły cwaniaczek. Nie lubię takich. Wkurzają mnie, chyba
dlatego że sam jestem trochę takim cwaniaczkiem. Jest coraz bliżej
i zaczyna się głupio uśmiechaća ja już wiem że pewnie zaraz
wypali jakiś tekst w stylu :
- co się
gapisz albo,
-
poratuj fajką albo,
- dorzuć
na browar,
- albo
coś innego, podobnego.
Ewidentnie
jestem negatywnie nastawiony. Już nie raz miałem do czynienia z
takimi sytuacjami. Przygotowuję się na konfrontację, układam w
głowie ewentualne zbywające odpowiedzi. Gdy jest już zupełnie
blisko niespodziewanie, lekko się zataczając, schodzi mi z drogi na
bok, rozkłada bezradnie ręce i bełkocze coś pod nosem że nie
zmieścilibyśmy się razem na chodniku. I tyle. Poszedł sobie
dalej.
A ja
sobie myślę co sprawia że ludzie są źli ? Czy to jacy są ? Czy
to co o nich myślimy ? A może raczej to co chcemy o nich myśleć ?
A więc
przepraszam was wszystkich których mijam na ulicy, w tramwaju, w
autobusie, w metrze, w sklepie, w pracy i w każdym innym miejscu na
świecie i pochopnie negatywnie oceniam.
Przecież
wszyscy jesteśmy Aniołami.
P.S.
Super
kurtałkę sobie kupiłek na motór na giełdzie. I rękawiczki. Już
mi tylko motóra brakuje.
Ta Żaba
( gość ) nie jest pewnie tą Zabą o której myślę ale dziękuję
za troskę :) To było miłe.
Komentarzy:
1
Ścieżka
4 Do przodu
2009-06-05
Siedzę
w pracy i klikam z nudów.
Przez
pieprzony kryzys zamówień ostatnio jest miej i tak mi się zaczyna
dłużyć te 8,5 ha. A na dodatek obciął nasz kochany chlebodawca
część etatu i pobory będą niższe. Jedynie ekipa w dziale nadal
spoko się trzyma więc nudę łatwiej znieść.
Zdałem
egzamin na motór. Oczywiście miałem dużo szczęścia. Świadomy
jestem błędów jakie popełniłem i wiem że w innych
okolicznościach przyrody mógłbym go spokojnie oblać. Duża w tym
pomoc gościa który jeździł przedemną i oblał. Średnia została
zachowana więc mnie można było puścić. Życzę mu więcej
szczęścia następnym razem. Przy okazji pozdrowienia dla chłopaków
z którymi zdawałem.
Do Żaby
:
A Ty się
temu nie dziwisz,
wiesz
dobrze co było by dalej.
Jakbyśmy
byli szczęśliwi
gdybym
nie kochał Cię wcale.
Do
Księżniczki :
Widzę
jaką pracę wykonujesz w sobie i wokół siebie.
Widzę
jak walczysz ze swoimi starymi nawykami.
Widzę
jak się starasz.
Cieszę
się, bardzo się cieszę i
chcę Ci
pomagać, wspierać, wynagradzać.
Dobrze
jest być szlachetnym,
dobrze
jest szlachetności uczyć - ale o ile przyjemniej.
Niestety
Komentarzy:
2
Ścieżka
3 Do tyłu
2009-06-02
Zaczyna
mnie ostatnio nurtować pytanie. Dlaczego tak mi się ułożyło z
Tatą ?
Wiem że
był to człowiek wielkiego serca i charakteru i nie potafię
zrozumieć skąd się brały te jego okresy notorycznego chlania
wódy. Czy dlatego że był taki wrażliwy i nie mógł znieść
widoku zmian które ciągną nasz światw w coraz większe bagno ?
Czy raczej dlatego że był tak słaby że nie potrafił sobie
poradzić z problemami jakie przed nim coraz bardziej wymagajace
życie stawiało ? Jak go pamietam z dziciństwa, to na osiedlu miał
ogromne poważanie. Potrafił załatwić, pomóc, zreperować,
zorganizować. Dorastałem w przedświadczeniu że jest wspaniały i
mocny. I nagle wszystko się urwało. Chwile kiedy leży pijany
zaczęły być coraz dłuższe a częstotliwość dziennych wypadów
na setę coraz większa. Nie zrozumie nikt normalny, co czuje
dorastający chłopak gdy wraca do domu w którym unosi się odór
gorzały a osoba na której powinien budować swoje dorosłe życie
leży nieprzytomna. Uczuć które wówczas przeżywałem mam cały
worek. Ciężki ten worek.
Ale co
się stało ? Dlaczego tak sie stało ? Jaka była w tym wszystkim
rola mojej świadomości ? Czy wpływałem na to, czy to raczej mój
krzyż ? A może to raczej miało mnie przed czymś uchronić ? Nic
nie wiem. Nic nie rozumiem. Szukam odpowiedzi.
Najgorsze
jest to że na chwilę obecną nie potafię nazwać swojego własnego
ojca aniołem.
Komentarzy:
1
Ścieżka
2 Do przodu
2009-06-01
23.05.2009
Wstaję
rano. Dzień ponury. W głowie wspomnienie wieczornej awantury z
Księżniczką. Jak ja niecierpię się z nia spierać. Dobrze być
szlachetnym ale o ile lepiej i ŁATWIEJ uczyć szlachetności.
Codziennie walczę z samym sobą by zacząć od siebie ale kończy
się tym że pouczam ją. Ale gdzie umieścić tą granicę pomiędzy
wychowaniem a ingerowaniem. Trudno być rodzicem a powinno być to
takie cudowne uczucie. To jednak temat na zupełnie inną ścieżkę.
Wstałem
więc.Jem dwie kanapki które jakoś nie zabardzo wchodzą. Żaba
śpi. Od chwili kiedy powiedziała że mnie nie kocha już jej tak
nie nazywam. Patrzę codziennie na nią i widzę tą wspaniałą
osobę którą tak bardzo skrzywdziłem. Czy to jednak tylko moja
wina ? Boże szukam odpowiedzi. Łzy w oku.
Ubieram
się i wychodzę. Dzień jak wspomiałem ponury. Na każdym przejściu
czerwone swiatło. Nasuwa mi sie myśl że to symbol mojego życia -
Czerwone swiatło. Dochodzę do metra. Tam jak zwykle wieje.
Automatyczne drzwi otwarte na cała szerokość i przeciąg . Jeszcze
tylko muszę pobrać trochę gotówki z bankomatu. Na wyświetlaczu
pociag za minutę trzudzieści. Zdążę pobrać. Kurdę nie zdązę.
Facet przy bankomacie wykonuje jakieś dziwne ruchy. POSPIESZ SIĘ
GOSCIU !!! No i nie zdążyłem. Ale co tu sie dziwić. Dzień jak
codzień - Czerwone swiatło. Następny pociag za 5 min. Podchodzę
wkładam kartę, PIN, bez potwierdzenia i kochana maszyna wprawia w
ruch kochany podajnik. Jest kasiorka. Mam zamiar odejść gdy obok
pojawia się ten palant przez którego nie zdążyłem na poprzedni
pociąg. Wyglada zupełnie normalnie, na twarzy maluje się mu
zagubienie. Na oko miedzy czterdziestką a pięćdziesiątką. Wąsy,
normalny. Czego jeszcze chce ? W ręku trzyma kartę do bankomatu i
pyta zmieszany jak tego uzyć. Nie wierzę, normalnie nie wierzę.
XXI wiek, facet normalny, sputnik lata w kosmosie a on nie wie jak
wybrać swoje pieniądze. Okazuje się że wkładał nie ta stroną.
Uśmiecham się. Uśmiecham się że mu pomogłem. Jest szczęśliwy
i mi dziękuje. Schodzę po schodach na peron taki lepszy. Los
postawił mnie na jego drodze bym mu pomógł. Te czerwona światła
na przejściach nabierają sensu. Nie mogliśmy się przecież minąć.
Jestem jego ANIOŁEM. Napływa do mnie radość. Miło było mu
pomóc. Czuję się lepiej. Jestem z siebie zadowolony. Schodzę na
peron i właśnie wjeżdż pociąg. Idealnie. Jakby specjalnie dla
mnie. Znowu się uśmiecham . To już drugi raz dzisiaj ! Siadam na
fotelu i wyciągam ksiażkę. I nagle olśnienie. Przebłysk
swiadomości w natłoku pychy i żalu. To nie ja byłem aniołem ale
on. To dzięki niemu czuję się zadowolony i nawet się uśmiechałem.
Wszystko nabiera kolorów. Jak wyjdę z metra napewno z za ponurych
chmur wyjrzy słonko.
Dziękuję
Ci aniele za pomoc.
Wszyscy
jesteśmy aniołami.
Komentarzy:
1
Ścieżka
1 Do tyłu
2009-06-01
No i
stało się. T o co zapowiadało sie od paru lat, a w ostatnich
miesiącach przyspieszyło z prędkoscią trudną do ogarniecia,
właśnie się wypełniło.
Górnik
w drugiej lidze ( i niech nikt z " fachowców " nie zarzuca
tutaj nieścisłosci że teraz w pierwszej ) NIe ma czegoś takiego
jak ekstraklasa, pierwsza liga, druga liga itd. Jest tylko pierwsza
liga, druga liga itd. Twór zwany ekstraklasą nie istnieje. Kto to
wogóle wymyslił. Ekstraklasa - smiechu warto - jakiś idiota.
Czegoś takiego nie ma i długo w Polsce nie będzie. Tak więc
Górnik w drugiej lidze i to jeden z najgorszych weekendów w życiu.
Komentarzy:
0
Początki
są dziwne
2009-05-26
Ale
czuję się coraz lepiej :)
Komentarzy:
0
początki
są dziwne
2009-05-26
Czuję
się dosyć dziwnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz