sobota, 26 września 2015

Ścieżka 356 Do przodu

W środę dopadło mnie. Jak bardzo może mnie zranić wiadomość od kogoś kto jeszcze pół roku temu był dla mnie bardzo ważny, kto wie czy nie najważniejszy. Bardzo może mnie zranić. Może mnie zepchnąć w najczarniejszą myśl. Może mnie pozbawić ostatniej odrobiny siły. Może zgasić blask w moich oczach. Może odebrać chęć wypowiedzenia słowa. Może wstrzymać bicie serca. Może. Może uczynić ze mnie potwora. Tak właśnie może mnie zranić wiadomość od kogoś kto jeszcze pół roku temu był dla mnie bardzo ważny, kto wie czy nie najważniejszy. Nie będę nawet wspominał myśli jakie chodziły mi po głowie w środowe popołudnie. Wspomnienie ich jeszcze teraz mnie boli i przeraża. Były to myśli ostateczne. Zrodziły nienawiść. Zrodziły nienawiść do tego kogoś, potem nienawiść do mnie i na końcu nienawiść do całego świata. Takie uczucie największej w życiu porażki. Nie będę nawet wspominał myśli jakie chodziły mi po głowie w czwartkowy ranek gdy zmierzałem do pracy. Myśli ostatecznych, myśli które mogłyby zakończyć wreszcie te męczarnie. Bo cóż mogłem mieć w głowie patrząc co przynieść może przyszłość. Jedynie rozpacz, zwątpienie, żal. Jeszcze tylko zostało naubliżać Bogu i mogę kończyć. Bogu któremu tak ufałem a który, w moim odczuciu, zrobił mi kurewską krzywdę. Jeżeli jest Stwórcą, a że jest pewność mam stuprocentową, i jeżeli w dupie ma fakt że się tak już tyle lat miotam, to huj mu w dupę. Huj mu kurwa w dupę. A jeżeli w dupie ma to swoje stworzenie, mnie czyli, i jeżeli zostawia całą tą moją tu obecność w moich rękach to huj z nim że dopiero teraz staję się tego świadomy. Jeżeli to ja sam, ja sam sprowadzam na siebie kłopoty, cierpienia, niepowodzenia i porażki to huj z takim Stwórcą. W dupie to mam. W dupie mam takiego Boga. Tak właśnie ubliżałem Bogu w czwartkowy poranek zmierzając do pracy. I nie pamiętam już jak, chyba nawet jakoś tak bezwiednie, nagle mi przeszło. Czarne ciężkie myśli odeszły i znowu zapanował spokój. Spokój połączony z wiarą w swoją rację. Bo co by nie powiedzieć – mam rację. Mam rację i tego trzymać się muszę, a może nie muszę tylko chcę, a może nie to że chcę ale po prostu się trzymam. Bo wiem że to jest dobre. Bo jestem dobry. Jestem dobry i już. Jestem uczciwy i wierny. Mam swoje zasady. I jeżeli kiedyś zasad tych nie przestrzegałem, jeżeli zdarzyło mi się kogoś skrzywdzić to tylko przez uczucie bezsilności. Tylko przez fakt że zakręcił mnie świat, że dałem się porwać. Tylko przez fakt że zabrakło mi wytrwałości. Tylko przez fakt że moja samotna walka mnie wyczerpała. Tylko przez fakt że straciłem nadzieję w sens tej walki. Nie wiem obecnie na jak długo jeszcze, a że osobowość moja rozchwiana jest to pewne, ale w chwili obecnej sens walki wrócił. I choćby jutro już miał się skończyć to teraz warto. I nie żałuję w chwili obecnej że nie uległem światu do końca. Że zachowuję swoją odrębność. Że płaczę po kątach, że przeklinam Boga, że mam często chęć wyrwać „chwasta” ale że nie pozostaję obojętny na los biednych. Nasza jak to buńczucznie określamy Cywilizacja to prymitywny motłoch. I nigdy nie zgodzę się z opinią że jesteśmy gatunkiem wysoko rozwiniętym gdy w puszce biedaka na Marszałkowskiej widzę raptem parę groszy. Prymitywy. Prymitywy, setki prymitywów które przemierzają Marszałkowską i które myślą że są cywilizowane. Gardzę tymi prymitywami. I gardzę tymi którzy odrzucają mnie tylko dlatego że gardzę tą cywilizacją. Gardzę tymi którzy odrzucają mój smutek. Którzy odrzucają moją boleść. Bo smutny jestem i boli mnie bardzo gdy widzę tą pustą puszkę na Marszałkowskiej. I czuję się taki bezsilny, taki zagubiony. I czuję taki wielki sprzeciw przeciw temu że tak jest. Czy na tym to ma polegać bym Marszałkowską taskał do domu 50 calowy telewizor. I bym po pół roku miał świadomość że telewizor ten jest już przestarzały. I bym pragnął nowego 50 calowego telewizora. A co z tą pustą puszką? Czy na tym polega cywilizacja? Więc cierpię często, więc smutny często jestem też. I nie uważam by celem mojego życia był nowy 50 calowy telewizor. I jeżeli ktoś, kto i ważny był dla mnie, a może i najważniejszy z tego powodu gardzi mną to huj z nim. I huj ze wszystkimi takimi. Nie chcecie być ze mną – jesteście przeciwko mnie. I choćbym miał zostać sam, choćbym miał to przypłacić zdrowiem, czy życiem to na chwilę obecną – huj z wami. Jestem er dobry. Jestem er wspaniały. Jestem er szczery. Jestem er wierny i współczujący. I jestem też, może niestety, i er smutny. Ale taki już jetem. A kto tego dobra mojego nie dostrzega, kto nie dostrzega tej mojej wierności, kto gardzi moim smutkiem - niech żyje po swojemu ale niech nie czuje się moim przyjacielem. Jest moim wrogiem. Zostanę tu sam i tym smutkiem moim się popieszczę. Taki już jestem. Zostanę tu i napiszę do Kasi żeby się nie poddawała. Żeby dalej dawała radę. Żebym dalej mógł ją podziwiać. Podziwiać za jej niezmordowaną walkę z przeciwnościami, za jej siłę. Ja bym tak rady nie dał. Ale sam upaść nie mogę. Nie mogę bo jakiż sens miało by wówczas wysyłanie przekazu nadziei. Jakbym mógł pisać tu o tym że ma być tak żeby było tak jak chcemy. A chcemy by było dobrze. A chcemy by było szczęśliwie. Słusznie wyrażała Kania powątpiewanie – er tchnący nadzieją? Tak, er tchnący nadzieją. Tak. I w dupie z Bogiem który ma mnie ( nas ) w dupie. Jeżeli zostawia nas samym sobie, jeżeli dobro i zło nie istnieją, jeżeli Hitler poszedł do nieba to pierdolić to wszystko. Będzie co będzie, ważne bym był sobą. Może i smutnym, może i bezradnym, może i bezsilnym, może i zagubionym ale z pewnością – dobrym. I pójdę sobie jutro do kina na Małego Księcia. I popłaczę w ukryciu zapewne też. Ale pieprzyć to. Taki już jestem. Smutny często, zamknięty często, nieobecny często, wycofany też często ale dobry zawsze. I niech sobie tam myślą żem słaby, żem nieprzystosowany, żem dziwny, że nie wiem czego chcę. Ja swoje wiem. Jestem dobry i dobra szukam. Dobra i uczciwości pragnę. Dobrem i uczciwością obdarzać pragnę i dobrem i uczciwością obdarzonym być. I najważniejsze czego pragnę. Najbardziej pragnę zrozumienia. Najbardziej pragnę akceptacji.
Niech dobro i pomyślność spotyka dobrych a zło i niepowodzenie złych i nieczułych.
Niszczyć zło
Tępić chamstwo
Jebać łobuzów i złodziei
Pierdolić polityków.
I to jest notka do przodu. Do przodu jak nie wiem co! Choć środowe popołudnie i czwartkowy ranek były czarne.
                                          a to od 1:49 wali mi w łeb

2 komentarze:

  1. uwielbiam ten kawałek :)

    i zawsze ma być do przodu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś Er wspaniały, jesteś Er dobry, jesteś Er uczciwy. Jesteś Ksieciuniu, i jak mi spaprzesz moje mniemanie o Tobie, to nie wiem co Ci zrobie. Bo czasem wiekszą siłe daje gdzieś tam istniejacy w Krainie Pomiedzy a Pomiedzy Er, niż dziesiecioro ludzi stojacych obok mnie. I szczęscie jakieś, bo wczoraj zaczełam pisac notke o Tym na Górze, i wiesz co klełam Go nie mniej niż Ty w tej notce. A pózniej zbrakło mi odwagi żeby nacisnąć ''opublikuj'' i zapisałam w roboczych. I tak zostanie. Jeszcze bys pomyślał, że jakąś czarną magie odprawiam i siedze w Twojej głowie ;) C'ya !

    OdpowiedzUsuń