W środę dopadło
mnie. Jak bardzo może mnie zranić wiadomość od kogoś kto jeszcze
pół roku temu był dla mnie bardzo ważny, kto wie czy nie
najważniejszy. Bardzo może mnie zranić. Może mnie zepchnąć w
najczarniejszą myśl. Może mnie pozbawić ostatniej odrobiny siły.
Może zgasić blask w moich oczach. Może odebrać chęć
wypowiedzenia słowa. Może wstrzymać bicie serca. Może. Może
uczynić ze mnie potwora. Tak właśnie może mnie zranić wiadomość
od kogoś kto jeszcze pół roku temu był dla mnie bardzo ważny,
kto wie czy nie najważniejszy. Nie będę nawet wspominał myśli
jakie chodziły mi po głowie w środowe popołudnie. Wspomnienie ich
jeszcze teraz mnie boli i przeraża. Były to myśli ostateczne.
Zrodziły nienawiść. Zrodziły nienawiść do tego kogoś, potem
nienawiść do mnie i na końcu nienawiść do całego świata. Takie
uczucie największej w życiu porażki. Nie będę nawet wspominał
myśli jakie chodziły mi po głowie w czwartkowy ranek gdy
zmierzałem do pracy. Myśli ostatecznych, myśli które mogłyby
zakończyć wreszcie te męczarnie. Bo cóż mogłem mieć w głowie
patrząc co przynieść może przyszłość. Jedynie rozpacz,
zwątpienie, żal. Jeszcze tylko zostało naubliżać Bogu i mogę
kończyć. Bogu któremu tak ufałem a który, w moim odczuciu,
zrobił mi kurewską krzywdę. Jeżeli jest Stwórcą, a że jest
pewność mam stuprocentową, i jeżeli w dupie ma fakt że się tak
już tyle lat miotam, to huj mu w dupę. Huj mu kurwa w dupę. A
jeżeli w dupie ma to swoje stworzenie, mnie czyli, i jeżeli
zostawia całą tą moją tu obecność w moich rękach to huj z nim
że dopiero teraz staję się tego świadomy. Jeżeli to ja sam, ja
sam sprowadzam na siebie kłopoty, cierpienia, niepowodzenia i
porażki to huj z takim Stwórcą. W dupie to mam. W dupie mam
takiego Boga. Tak właśnie ubliżałem Bogu w czwartkowy poranek
zmierzając do pracy. I nie pamiętam już jak, chyba nawet jakoś
tak bezwiednie, nagle mi przeszło. Czarne ciężkie myśli odeszły
i znowu zapanował spokój. Spokój połączony z wiarą w swoją
rację. Bo co by nie powiedzieć – mam rację. Mam rację i tego
trzymać się muszę, a może nie muszę tylko chcę, a może nie to
że chcę ale po prostu się trzymam. Bo wiem że to jest dobre. Bo
jestem dobry. Jestem dobry i już. Jestem uczciwy i wierny. Mam swoje
zasady. I jeżeli kiedyś zasad tych nie przestrzegałem, jeżeli
zdarzyło mi się kogoś skrzywdzić to tylko przez uczucie
bezsilności. Tylko przez fakt że zakręcił mnie świat, że dałem
się porwać. Tylko przez fakt że zabrakło mi wytrwałości. Tylko
przez fakt że moja samotna walka mnie wyczerpała. Tylko przez fakt
że straciłem nadzieję w sens tej walki. Nie wiem obecnie na jak
długo jeszcze, a że osobowość moja rozchwiana jest to pewne, ale
w chwili obecnej sens walki wrócił. I choćby jutro już miał się
skończyć to teraz warto. I nie żałuję w chwili obecnej że nie
uległem światu do końca. Że zachowuję swoją odrębność. Że
płaczę po kątach, że przeklinam Boga, że mam często chęć
wyrwać „chwasta” ale że nie pozostaję obojętny na los
biednych. Nasza jak to buńczucznie określamy Cywilizacja to
prymitywny motłoch. I nigdy nie zgodzę się z opinią że jesteśmy
gatunkiem wysoko rozwiniętym gdy w puszce biedaka na Marszałkowskiej
widzę raptem parę groszy. Prymitywy. Prymitywy, setki prymitywów
które przemierzają Marszałkowską i które myślą że są
cywilizowane. Gardzę tymi prymitywami. I gardzę tymi którzy
odrzucają mnie tylko dlatego że gardzę tą cywilizacją. Gardzę
tymi którzy odrzucają mój smutek. Którzy odrzucają moją boleść.
Bo smutny jestem i boli mnie bardzo gdy widzę tą pustą puszkę na
Marszałkowskiej. I czuję się taki bezsilny, taki zagubiony. I
czuję taki wielki sprzeciw przeciw temu że tak jest. Czy na tym to
ma polegać bym Marszałkowską taskał do domu 50 calowy telewizor.
I bym po pół roku miał świadomość że telewizor ten jest już
przestarzały. I bym pragnął nowego 50 calowego telewizora. A co z
tą pustą puszką? Czy na tym polega cywilizacja? Więc cierpię
często, więc smutny często jestem też. I nie uważam by celem
mojego życia był nowy 50 calowy telewizor. I jeżeli ktoś, kto i
ważny był dla mnie, a może i najważniejszy z tego powodu gardzi
mną to huj z nim. I huj ze wszystkimi takimi. Nie chcecie być ze
mną – jesteście przeciwko mnie. I choćbym miał zostać sam,
choćbym miał to przypłacić zdrowiem, czy życiem to na chwilę
obecną – huj z wami. Jestem er dobry. Jestem er wspaniały. Jestem
er szczery. Jestem er wierny i współczujący. I jestem też, może
niestety, i er smutny. Ale taki już jetem. A kto tego dobra mojego
nie dostrzega, kto nie dostrzega tej mojej wierności, kto gardzi
moim smutkiem - niech żyje po swojemu ale niech nie czuje się moim
przyjacielem. Jest moim wrogiem. Zostanę tu sam i tym smutkiem moim
się popieszczę. Taki już jestem. Zostanę tu i napiszę do Kasi
żeby się nie poddawała. Żeby dalej dawała radę. Żebym dalej
mógł ją podziwiać. Podziwiać za jej niezmordowaną walkę z
przeciwnościami, za jej siłę. Ja bym tak rady nie dał. Ale sam
upaść nie mogę. Nie mogę bo jakiż sens miało by wówczas
wysyłanie przekazu nadziei. Jakbym mógł pisać tu o tym że ma być
tak żeby było tak jak chcemy. A chcemy by było dobrze. A chcemy by
było szczęśliwie. Słusznie wyrażała Kania powątpiewanie – er
tchnący nadzieją? Tak, er tchnący nadzieją. Tak. I w dupie z
Bogiem który ma mnie ( nas ) w dupie. Jeżeli zostawia nas samym
sobie, jeżeli dobro i zło nie istnieją, jeżeli Hitler poszedł do
nieba to pierdolić to wszystko. Będzie co będzie, ważne bym był
sobą. Może i smutnym, może i bezradnym, może i bezsilnym, może i
zagubionym ale z pewnością – dobrym. I pójdę sobie jutro do
kina na Małego Księcia. I popłaczę w ukryciu zapewne też. Ale
pieprzyć to. Taki już jestem. Smutny często, zamknięty często,
nieobecny często, wycofany też często ale dobry zawsze. I niech
sobie tam myślą żem słaby, żem nieprzystosowany, żem dziwny, że
nie wiem czego chcę. Ja swoje wiem. Jestem dobry i dobra szukam.
Dobra i uczciwości pragnę. Dobrem i uczciwością obdarzać pragnę
i dobrem i uczciwością obdarzonym być. I najważniejsze czego
pragnę. Najbardziej pragnę zrozumienia. Najbardziej pragnę
akceptacji.
Niech dobro i
pomyślność spotyka dobrych a zło i niepowodzenie złych i
nieczułych.
Niszczyć zło
Tępić chamstwo
Jebać łobuzów i
złodziei
Pierdolić
polityków.
I to jest notka do
przodu. Do przodu jak nie wiem co! Choć środowe popołudnie i
czwartkowy ranek były czarne.
a to od 1:49 wali mi w łeb
a to od 1:49 wali mi w łeb
uwielbiam ten kawałek :)
OdpowiedzUsuńi zawsze ma być do przodu! :)
Jesteś Er wspaniały, jesteś Er dobry, jesteś Er uczciwy. Jesteś Ksieciuniu, i jak mi spaprzesz moje mniemanie o Tobie, to nie wiem co Ci zrobie. Bo czasem wiekszą siłe daje gdzieś tam istniejacy w Krainie Pomiedzy a Pomiedzy Er, niż dziesiecioro ludzi stojacych obok mnie. I szczęscie jakieś, bo wczoraj zaczełam pisac notke o Tym na Górze, i wiesz co klełam Go nie mniej niż Ty w tej notce. A pózniej zbrakło mi odwagi żeby nacisnąć ''opublikuj'' i zapisałam w roboczych. I tak zostanie. Jeszcze bys pomyślał, że jakąś czarną magie odprawiam i siedze w Twojej głowie ;) C'ya !
OdpowiedzUsuń