Był
moment, czy też – jest nadal, że powiedziałem, czy też raczej
– pomyślałem – a huj ci w dupę. Pomyślałem. Pomyślałem –
nie powiedziałem, bo słowa na „h” nie wypowiadam. Jakąś taką
awersję mam do tego słowa. Nie wiem skąd, nie wiem dlaczego ale
taką awersję mam i słowa tego nie wypowiadam. Tak samo zresztą
jak nie wypowiadam słowa: skurwysyn. Ale to, dlaczego nigdy w życiu
nie wypowiedziałem słowa skurwysyn to akurat wiem. Mało tego, tego
słowa, to nawet nigdy w życiu nie pomyślałem, o nikim nie
pomyślałem. Słowa skurwysyn nie mówię, ba, nie myślę nawet o
nikim z szacunku dla tego kogoś matki. Bo jaki ktoś ten by nie był,
czego by nie robił, to nie świadczy to o tym, że jego matka jest …
Ale wracając do tematu. Był moment, czy też – jest nadal, że
powiedziałem, czy też – pomyślałem – a huj ci w dupę. Co
natomiast tak naprawdę znaczy to w moim świecie. Czy huj ci w dupę
w moim mniemaniu to dosłowne życzenie zaistnienia tego faktu
fizycznie? Ktoś mi kiedyś powiedział, że w sumie, w pewnych
okolicznościach przyrody ten tego i niepowtarzalnej, to takie huj ci
w dupę, to może być nawet przyjemne. No ale tylko w takich to
okolicznościach. W zwykłych zaś przyrody okolicznościach życzenie
takie może mieć jednak odmienne znaczenie. W szczególności
kierowane do rodzaju męskiego. To moje nie ma w sobie jednak nic z
fizyczności. Moje huj ci w dupę to zwykłe aaaa huj ci w dupę,
frazes taki, takie – a wiesz co, spadaj. Spadaj, idź swoją drogą
i tyle. Mógłbym powiedzieć oczywiście, czy też raczej –
pomyśleć -a spadaj – ale takie zwykłe a spadaj nie oddało by
całego tego ciężaru gatunkowego. Nie oddało by całego żalu
który, bądź co bądź, z całą tą sytuacją się wiąże. Tak
więc tyle i tylko tyle. Bo czy powinno być więcej? Czy warto
życzyć komuś, w takiej czy innej życiowej chwili tej
„przyjemności”? Czy warto obarczać klątwą? Chyba nie. Po co?
Po co to robić? Jest żal, wiadomo. Jest też zawód, jest smutek,
to prawda, jest i rozczarowanie ale życzenie komuś, przez kogo to
wszystko niczego nie zmieni. To zwykły akt zemsty. Może też i
wyraz bezsilności - to to akurat jestem jeszcze w stanie jakoś
zrozumieć. Czy natomiast zemsta jest w stanie coś poprawić?
Spowodować, że poczuję się lepiej? Jeżeli komuś jet w stanie,
to winszuję. Mi raczej nie. Bo z czego wynika ten nasz żal, ten
nasz smutek, ten zawód? Wynika tylko i wyłącznie z naszych
osobistych wyobrażeń, z naszych oczekiwań, z naszych tęsknot. Z
tego, że ktoś spełni nasze marzenia, wypełni pustkę którą w
sobie nosimy. Że dzięki niemu poczujemy się wartościowi. Ten ktoś
ma być tak naprawdę kimś, kim zazwyczaj nie jest. Czy więc to
jego trzeba winić, jego przeklinać? Czy to on ma ponieść
konsekwencje naszych niemożliwych do spełnienia oczekiwań? Jeżeli
już, to bardziej ja sam, ja sam jestem sobie winny. Mając więc w
sobie tę świadomość, mówiąc – czy też raczej – myśląc –
a huj ci w dupę – nie życzę tak naprawdę nic złego. Zresztą –
źle bym się czuł ze świadomością, że życzenie moje się
spełniło. Nieszczęście które by kogoś z tego życzenia spotkało
do niczego nie jest mi potrzebne. Takie sprawy zostawiam do osądu
Najwyższemu. A i sam nie czuję się niewinny. Wina zazwyczaj leży
pośrodku. Wiem, zdaję sobie sprawę, że i ja sam byłem zawodem
dla niejednego człowieka. Nie jeden mógłby mi życzyć tego
samego. Nie ma ludzi nieomylnych. To i ja się mylę, i ja popełniam
życiowe błędy.
W
codzienności jest gorąco. I tak zaliczam się do osobników
potliwych, a teraz to najnormalniej w świecie się ze mnie leje. Ale
choćby lało się litrami – walić to. Niech będzie gorąco,
niech będzie upalnie, niech będzie skwarnie, niech będzie dalej i
dalej.
Tęsknię
już za morzem. Im dłużej te upały, im dłużej te skwary tym
bardziej zaczynam tęsknić za morzem.
Mistrzostwa
się zaczęły. Zamiar mam je bojkotować. Co z tego zamiaru wyjdzie
zobaczymy.
I rudzielec jakoś ostatnio do mnie wrócił. I wspomnienia wróciły nocnych eskapad niezapomnianym Fiatem 125 p. Ależ to były wspaniałe czasy. Czasy szalone, czasy bez sensu, czasy bez przyszłości, a jednak wspaniałe.
W sumie nigdy tak dogłębnie nie analizowałam tego typu przekleństw. I dzięki Tobie chyba już nigdy nie spojrzę tak samo na słowo "skurwysyn". To ciekawa perspektywa, dzięks.
OdpowiedzUsuńI za film z notki poniżej - również dziękuję.
OdpowiedzUsuń